Spokojne Serce
Siostra Dolores z klasztoru Annuntiata przedstawia.
Tak wiele zranień i załamań doświadczamy codziennie. Nasza przeszłość i ból wracają do nas jak powracająca fala… Potrzebujemy spokojnego serca! Potrzebujemy uzdrowienia, bez względu na to jak straszne rzeczy przechodziliśmy w naszym życiu. Tak trudno żyć z negatywnymi emocjami. Kiedyś tak żyła bliska mi osoba, przez ponad 30 lat. Czuła się przybita, wylękniona, obolała, pozbawiona nadziei, niekochana, odrzucona i zrozpaczona. Aż pewnego dnia zaniosła te emocje do Boga i czyniła to codziennie, kiedy one pojawiały się w jej sercu. Podjęła decyzję, że chce żyć inaczej, nie chce wracać ciągle do przeszłości, chce by zagościł pokój w jej sercu. To było jej najważniejszą decyzją na nowy rok. Wyznała swój grzech i uznała swoją całkowitą zależność od Boga, na każdej płaszczyźnie. „Ty jesteś moim Panem, nie ma dla mnie dobra poza Tobą”. (Ps 16.2)
Relacje, które dają pokój
Dobre relacje mają kluczowe znaczenie dla naszego powodzenia w życiu. Nie jesteśmy w stanie mieć udanego życia bez nich. Ważne jest byśmy codziennie na nowo się modlili o to, aby wszystkie nasze relacje były budujące, zachęcające i zawsze oddawały Chwałę Bogu. Szczególną postacią Starego Testamentu jest Mojżesz. Historia tego człowieka pod wieloma względami może wydawać się pasjonująca i wspaniała. Jego cudowne ocalenie w dzieciństwie, młodość na dworze faraona, rozmowa z Bogiem pod postacią krzewu gorejącego na pustyni, posłannictwo względem władcy Egiptu, wędrówka przez pustynię naznaczona wieloma cudami, aż w końcu tajemnicza śmierć przed wejściem do Ziemi Obiecanej. Te wszystkie wydarzenia z pewnością były niesamowite i niejeden człowiek przeszedł prze życie, nie doświadczając nawet jednej dziesiątej tego, co Mojżesz. Jednak nie to uważamy na pierwszy rzut oka, w jego życiu było najważniejsze. Nie zaszczyty, nie cuda, nie autorytet, ale to, co było podstawą tych wszystkich niezwykłości: relacja z Bogiem! To właśnie dlatego, że Mojżesz miał głęboką i bliską relację z Bogiem, mógł doświadczyć w życiu niezwykłej mocy. Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu w sercu każdego człowieka.
Słowa, które dają pokój
Słowa, które wypowiadamy, mają większy wpływ, jak nam się wydaje. Wskazują na stan naszego serca. Jezus powiedział: „Z obfitości serca mówią usta”. (12,34). Wypowiadanie słów, które leczą i błogosławią, jest oznaką dobrego serca. Kiedy jednak ktoś wypowiada słowa, które są okrutne, pozbawione wrażliwości, zwodnicze, nieuczciwe lub niedbałe, jest to oznaka poważnego problemu z sercem. „Śmierć i życie są w mocy języka, lecz kto nim zyskuje przyjaciół, korzysta z tego owocu.”(Prz18.21).Wszystko, co mówimy otwiera drzwi bądź dla życia, bądź dla śmierci w naszym własnym życiu i życiu tych, z którymi rozmawiamy. Pewnego dnia w Afryce kiedy modliliśmy się za chorych, pewna kobieta wstała i podziękowała za modlitwę. Jej dziecko żyje… porusza się i zaczyna powoli wypowiadać krótkie słowa. Stanęła wyprostowana i zaczęła opowiadać: „Zaraz po naszym wypadku samochodowym, dziecko było nieprzytomne i lekarze mówili, że to kwestia dni. Nie miałam tyle pieniędzy, by przewieźć je do większego miasta, do lepszego szpitala. Było odżywiane sztucznie i ludzie mówili, że żyje jak roślinka, nawet nie otwierało oczu… ale to moja jedyna córka, nie mogłam pozwolić, by odeszła. Chodziłam każdego dnia do szpitala, siadałam na parę minut i powtarzałam jej ciągle jedne i te same słowa – Kocham cię, pamiętaj o tym – i odchodziłam, mając nadzieję, że będzie żyła. Po kilku tygodniach dziecko zaczęło się ruszać, otwierać oczy i szukać mojej twarzy, a ja ciągle powtarzałam to samo… kocham Cię pamiętaj o tym! Te słowa przywróciły życie mojej córce, bo tylko miłość uzdrawia, zmienia, leczy, jest jedynym powodem, dla którego żyjemy, walczymy, staramy się być lepsi. Chyba dlatego moja córka otwarła oczy, bo usłyszała te przedziwne , magiczne słowa, które przywróciły jej życie!”
Gesty, które dają pokój
Ostatnio czytałam taką historię… Pewna młoda para małżeńska przyszła na bal. Mężczyzna zaprosił żonę do tańca, ale ona jakoś delikatnie odmówiła, prosząc by poczekać, aż inni zaczną tańczyć, nie chciała być pierwsza na sali, by nikt nie zauważył, tego, że myli kroki, że już trochę zapomniała jak się naprawdę tańczy. Czekali trochę… wtedy zaczęła tańczyć pierwsza para, prawie profesjonalnie, pięknie, następne też po prostu super… Wtedy to, młoda kobieta zdecydowała się na taniec z mężem w tłumie. Nagle na salę wchodzi kobieta ze swym mężem na wózku inwalidzkim. Tańczy obok niego, śmiejąc się, a on przeszczęśliwy wymachuje rękoma, kobieta wymyśla jakieś dziwne kroki obok wózka tylko dlatego by przynieś mężowi chwile radości. Na końcu obejmuje męża czule i schodzi z parkietu… Wtedy jakby zapanowała cisza na sali, ludzie wstali i zaczęli bić brawa dla tej właśnie pary… Ta para poruszyła wszystkich tańczących wokół, bo to co jeszcze dotyka serca ludzkiego, to nie pokaz doskonałości ale pokaz miłości, nie profesjonalne kroki tańca, ale śmieszne czasem, małe gesty szczerej miłości. Taki pokaz życia… prostego i szczerego, przynoszącego pokój w sercu.