Starosta Swoboda: na zamkowym jarmarku ugościmy cały Śląsk
To jest dla nas wielka szansa – mówi o jarmarku, w kontekście rozwoju Powiatu Raciborskiego jego starosta Grzegorz Swoboda. Na ostatniej sesji rady powiatu z ław opozycji poleciały w jego kierunku gromy za wysoki budżet 10-dniowej imprezy na Zamku Piastowskim. W rozmowie z Nowinami włodarz argumentuje, że wydatki to jedno, a spodziewany efekt posłuży promocji ziemi raciborskiej, jakiej jeszcze nie było - to drugie.
– Dotąd to pan zajmował się tematem jarmarku na sesjach powiatowych. Ostatnie posiedzenie zdominowała dyskusja zainicjowana przez opozycję z PiS-u. Dużo było krytycznych uwag w kontekście tej imprezy. Skąd ona się wzięła w planach Powiatu?
– Propozycja organizacji tej świątecznej imprezy wyszła od zarządu powiatu. Złożyliśmy ją władzom województwa już w 2020 roku. To był element wzmacniania potencjału Powiatu, budowania marki Krainy Górnej Odry. Wskazaliśmy zamek jako miejsce na jarmark dla całego Śląska. W naszym Subregionie brakowało takiego wydarzenia, na wysokim poziomie. Kto chciał zobaczyć jarmark z prawdziwego zdarzenia musiał się udać do wielkich aglomeracji, także za granicę. Kiedy udanie zorganizowaliśmy na zamku latem Śląskie Smaki, zyskaliśmy wysokie oceny z departamentu turystyki urzędu wojewódzkiego i Śląskiej Organizacji Turystycznej, zyskaliśmy argumenty, aby przekonać marszałka, że z jarmarkiem też sobie poradzimy.
– Jarmark będzie dłuższy, większy niż Śląskie Smaki. Na czym opiera pan optymizm, że zamek poradzi sobie z ponadregionalnym wydarzeniem?
– Ufają nam partnerzy z ŚOT i Subregionu Zachodniego Województwa Śląskiego. Nasze Śląskie Smaki okazały się strzałem w dziesiątkę. To był swego rodzaju test dla nas. Usiedliśmy do stołu i zaprosiliśmy do rozmów szerokie grono interesariuszy: ŚOT, departament turystyki urzędu wojewódzkiego, sponsorów, Biuro Zamiejscowe Urzędu Marszałkowskiego, Krainę Górnej Odry czy Lasy Państwowe. Pokazaliśmy, że w naszym powiecie możemy zrobić coś więcej, że możemy połączyć siły i zrobić coś wyjątkowego dla mieszkańców Śląska. Zrobić coś, żeby miejscowe hotelarstwo, gastronomia, handel dostały szansę dodatkowego zarobku w okresie świątecznym. Bo mamy potencjał w rękodziele czy kulinariach.
– Opozycja na sesji podkreślała, że samorząd bierze na siebie gros wydatków na jarmark, a są to pieniądze podatników. Jak pan się odniesie do uwag, że przy galopującej drożyźnie, Powiat nie szczędzi nakładów na rozrywkę?
– To nie tak, że samorządy poniosą największe nakłady na organizację. Skoro pojawiła się możliwość zorganizowania kiermaszu, na taką skalę, aby całe województwo zachęcić do odwiedzin w Raciborzu, to podjąłem rozmowy z największymi firmami na ziemi raciborskiej. Wśród nich jest największy pracodawca w regionie – firma Eko-Okna. Są tam zatrudnieni pracownicy od Jastrzębia-Zdroju przez Żory, Wodzisław po ziemię raciborską i województwo opolskie. Dokonaliśmy analiz finansowych jak mógłby wyglądać wspólny montaż pieniężny przy budżecie tego jarmarku.
Dziś wiemy, że pewnego rodzaju koszty jak wynajem sceny z nagłośnieniem, opłaty ZAiKS, występy artystów, karuzele, ubezpieczenie, zapewnienie środków medycznych – to wszystko są gigantyczne wydatki, bo ceny są jakie są. Dlatego chcemy montaż finansowy połączyć z zachętą żeby ludzie do nas przychodzili. Wyszliśmy naprzeciw firmom i instytucjom, żeby mogły przy okazji organizacji jarmarku zakupić talony świąteczne dla swoich pracowników. My wówczas wiemy, że oni przyjadą zrealizować je na zamku. Do tej pory kupowano zwykle talony do marketów, a nam zależy, żeby ludzie mogli kupić wyjątkowe prezenty, wysokiej jakości, a takie znajdą na kiermaszu. Tę ofertę kierujemy też do pracowników samorządu z całego powiatu, instytucji, firm, żeby też mogli poczuć magię świąt.
– Czego spodziewa się pan po tym wydarzeniu?
– Przede wszystkim promocji powiatu. Już wydaniem zero euro z wizerunkiem zamku zrobiliśmy coś niekonwencjonalnego, coś, czego jeszcze nie było. Na konwencie śląskich starostów inni starostowie podchwycili ten temat. Do tego się praktycznie nie dopłaca, bo nakład rzędu 400 zł jest niewielki przy wydatkach promocyjnych. Na początku roku uruchomiliśmy zamek praktycznie od nowa. Pokazaliśmy, że jest to serce Krainy Górnej Odry. Dołączono zamek i browar jako obiekty zaprzyjaźnione ze śląską Industriadą. Pokazaliśmy współpracę z Browarem na tak zaawansowanym poziomie, jak nigdy dotąd. Zrobiliśmy bezpośrednie wejście z zamku do browaru, powstał ogródek piwny na dziedzińcu, odbyliśmy wiele spotkań z zarządzającymi browarem.
Pokazaliśmy, że można, że ludzie chcą przychodzić na zamek, że oczekują, aby coś się tam działo.
Tylko żeby coś mieć, to musimy pewne środki wpierw wydać. Środki na kulturę są w urzędzie marszałkowskim „znaczone”. Tu chodzi o kultywowanie śląskich tradycji, a mamy tyle zwyczajów, obrzędów czy śladów przeszłości, że chcemy pokazać jak piękny, atrakcyjny jest nasz powiat. Np. odwiedzą go sami pracownicy Eko-Okien to wielotysięczna rzesza osób, które przewiną się przez jarmark, a przecież to tylko część gości na tej imprezie.
Zależało mi żeby nasze dzieciaki nie musiały wyjeżdżać na taki jarmark. Dlaczego tego nie można zrobić u nas?
– Mówi pan, że proponowano marszałkowi organizację jarmarku już wcześniej. Czy Zamek miał jakąś konkurencję w zabiegach o tę imprezę?
– Organizacja tej imprezy może zmienić sposób myślenia o Raciborzu, powiecie i jego potencjale. Zasługujemy, aby mieć ją u siebie. Jesteśmy w stanie powalczyć z największymi miastami Śląska o tak ważne w skali województwa wydarzenia, Śląskie Smaki chciało Jastrzebie-Zdrój, ale naszymi działaniami udało się tę imprezę zorganizować w Raciborzu. Industriadę też chcieli inni, a to nam się udało. Owszem, pewne nakłady trzeba było ponieść. Także w sferze remontowej. Zbyt długo nic tam nie robiono. Naprawy wymagała brama wjazdowa, tynk się sypał, oświetlenie nie przeszło atestów. Nie stać nas na to by coś tam zaniedbywać.
– Panie starosto, ale budżet jarmarku już wynosi milion złotych i być może na tym się nie skończy. To rekordowe nakłady jeśli chodzi o imprezy plenerowe w naszym powiecie.
– Mówienie o milionie, jakie miało miejsce na sesji to moim zdaniem nieładne zachowanie, bo to nie jest wydatek Powiatu, ale wielu podmiotów, które złożą się na organizację jarmarku. Jeśli dziś chcemy zrobić coś fajnego, jeśli chcemy ożywić zamek, chcemy pomóc lokalnemu biznesowi – od parkowania, tankowania, po zakupy, noclegi, to trzeba coś od siebie dać. Adrian Plura dobrze powiedział – gdyby nie do Raciborza, te środki zewnętrzne trafiłyby gdzie indziej, a gdybym tak postąpił jako starosta raciborski, to zarzucano by mi niedopatrzenie, zaniedbanie. Ten milion jest na 10 dni, na gwiazdy, na rozmach i dzieli się między udziałowców tego montażu finansowego. Np. 300 tys. zł od firm zamiast trafić do budżetu jarmarku trafiłoby gdzie indziej. Samorząd musi pokazać w swoim budżecie wszystkie środki jakie wpłyną na organizację jarmarku.
– Na sesji narzekano, że tak mało szczegółów podaje się na temat grudniowej imprezy. Czy może pan już uchylić większego rąbka tej tajemnicy?
– Tu nie chodzi o tajemnicę, ale takie mamy ustalenia z marszałkiem, że program podamy wspólnie. Mogę powiedzieć, że wśród gwiazd będą Golec Uorkiestra oraz Zakopower, ale nie tylko. Chcemy też pokazać potencjał miejscowych zespołów muzycznych. Trwają rozmowy, urozmaicimy zawartość programu. Pojawi się Mikołaj, ten co zwykle był wielką atrakcją w Eko-Oknach, teraz ma być dla wszystkich, na zamkowym dziedzińcu. Więcej szczegółów będziemy podawać na specjalnej konferencji prasowej. Planujemy ją w terminie bliskim Świętu Niepodległości. Naszą ambicją jest utrzymanie jarmarku na stałe w grudniowym terminie. Śląskie Smaki nie wrócą do nas tak od razu, ale mamy pomysł, aby Festiwal Krainy Górnej Odry wzbogacił wspólny koncert, duży z gwiazdą na zamku. To byłby weekend na otwarcie lata, wakacji. Z propozycją do prezydenta już wyszedłem.
– Ile stoisk pojawi się na dziedzińcu?
– Te miejsca dystrybuuje zamek. Chcemy tam mieć dobre wino, dobre jedzenie, pyszne pączki czyli wszystko co się wiąże z jarmarkiem. Koordynują to dyrektor Niklewicz z panią Wójcik. Dochodzą do tego konsultacje z departamentem turystyki. Trwa ustalanie, co tam ma się znaleźć. To musi być reprezentacja całego Śląska, nie tylko ziemi raciborskiej. Zachęcamy miejscowych producentów żywności do aktywności w tym okresie, żeby pokazać co mamy najlepszego w regionie. Na jarmarku będą produkty ze Śląska, z Raciborza. Będą kolędy, dobra muzyka. Ile stoisk? Na pewno ponad 20 domków stanie. Pojawi się także ekspozycja Warsztatów Terapii Zajęciowej. Tyle mogę dziś powiedzieć.
– Czy na jarmarku będzie już czynna nowa restauracja zamkowa?
– Otwarcie restauracji jest dla nas ważnym celem do zrealizowania, być może w grudniu będzie mogła ruszyć. Trwa procedura przetargowa, a Powiat sfinansuje zabudowę kuchni w tym lokalu. Z uwagi na specyfikę zabytku, wszystko musi być zrobione na zamówienie i dostosowanie do tego co jest. Nie można przynieść tych mebli i urządzeń z innego miejsca, ani później ich zabrać. Czy ta gastronomia zdąży na jarmarku? Próbujemy, oczekiwanie jest. Przypomnę, że mamy zgodę biskupa na przeprowadzanie ślubów czy chrztów w kaplicy zamkowej, a efektem docelowym byłoby udostępnienie sali restauracyjnej, zamek mógłby wtedy oferować kompleksową usługę w jednym miejscu. dlatego podjęliśmy decyzję o sfinansowaniu z budżetu samorządu kuchni na zamku. Jeśli restauracja nie zdąży się otworzyć, to być może przygotuje jakieś stoisko na jarmarku, żeby się pokazać.
– Pańskie starania w oczach radnych opozycyjnych nie znajdują uznania. Krytykowane jest zero euro, teraz są uwagi na temat jarmarku. Zdarza się panu tracić cierpliwość na sesjach, gdy jest pan atakowany przez konkurencyjny obóz polityczny. Może nie warto się tak angażować?
– Jak zostałem starostą raciborskim to założyłem sobie, że mamy obiekt – perełkę tej ziemi. Chcemy być w centrum Krainy Górnej Odry, chcemy tu organizować znaczące wydarzenia, konferencje czy projekty. Przy zamku już jest pub Maszynownia należący do browaru. Pojawi się restauracja, a słodownia zostanie przekształcona w centrum konferencyjne i wystawiennicze. To wszystko stworzy atrakcję, w której 1000 osób przewijających się przez zamek obecnie będzie liczbą małą, bo przyjmiemy znacznie więcej gości.
Mamy okazję promować Raciborszczyznę, jej towary i usługi, tak byśmy byli dostrzegani na mapie Śląska. Według mnie to się już dzieje.
W tym roku jako Powiat prowadzimy wiele inwestycji. Ile rzeczy realizujemy, ile projektów jest w toku pokażemy na koniec roku czarno na białym. Te wyniki ekonomiczno-finansowe są i będą dla Powiatu korzystne. Poprawiła się kondycja szpitala, powstaje tam SOR. Wcześniej odrzucano nasze wnioski. Zrobimy aule w szkołach, które tyle lat czekały na remont. Wójtowie dostrzegają, że stawiamy na zrównoważony rozwój, każda gmina korzysta. Wiele się dzieje na drogach powiatowych. Mamy wiele pozytywnych dla nas uzgodnień z województwem i to jest dobry kierunek dla rozwoju powiatu.
– Nie obawia się pan, że jarmark stanowić będzie zbyt mocną konkurencję dla pomniejszych kiermaszów świątecznych – one stracą klientelę na rzecz tego zamkowego?
– To na pewno nie będzie konkurencją dla największego w powiecie jarmarku raciborskiego, ani dla innych kiermaszów, których będzie w gminach sporo w grudniu. Podkreślam – nasz nie będzie gminny, będzie wojewódzki. Jarmark pozwoli też pokazać współpracę między jednostkami Powiatu. Kiermasz będzie wyzwaniem dla wszystkich: dla starostwa, dla jego służb, dla Lasów Państwowych, które przywiozą nam choinkę i zapewnią dekoracje na dziedzińcu. To będzie też dowód dobrej współpracy z subregionem, z marszałkiem województwa. Oni zauważają ten najbardziej odległy od Katowic powiat i to jest dla mnie bardzo ważne. Mamy świetną współpracę.
Rozmawiał Mariusz Weidner