Cantus altissimi dominus. Papieże o Dantem (dla skromnego uczczenia 700. rocznicy śmierci poety)
Ks. Łukasz Libowski przedstawia.
Prawdę mówiąc, nie zwróciła chyba opinia publiczna na dokument ten większej uwagi; a gdyby nie kazanie biskupa Grzegorza Rysia, które miał na Lateranie w czasie „ad limina Apostolorum”, to nie byłby on tematem naszych księżowskich rozmów konwiktorskich i nie wiedziałbym o nim także i ja – lecz koniec końców, nie bez entuzjazmu i radości, doń dotarłem. Rzecz przeczytawszy, wpadłem na pomysł na tekst niniejszy: otóż chciałbym przedstawić w nim pokrótce, jak na Alighieriego zapatrywało się pięciu papieży ostatniego stulecia – by w ten sposób, po pierwsze i przede wszystkim, uświęcić skromnie pamięć jednego z najpierwszych poetów wszechczasów oraz, po drugie, by w ten sposób pokazać, że Wikariusze Chrystusowi zwykli otaczać swą troską „omnia humana”, a zatem całość spraw ludzkich, zarówno tych aktualnych, bieżących, doraźnych, jak tych wzniosłych, mniej może uchwytnych, wykraczających poza to, co tu i teraz. Myślę, że na gazetowe nasze potrzeby najzupełniej wystarczy, jeśli w prezentacji tejże oprę się – zasadniczo – na odnośnym wyłącznie piśmie Franciszkowym.
Benedykt XV | Alighieri jest nasz
Na pontyfikat Benedykta XV przypadła 600. rocznica śmierci Dantego. 30 kwietnia 1921 roku wydał więc on encyklikę dedykowaną osobie i dziełu Alighieriego „In praeclara summorum”. Jakby odpowiadając tym, którzy występowali wówczas przeciwko tezie, że u zarania dzieła Alighieriego leży chrześcijaństwo, w dokumencie owym podkreślał della Chiesa, iż autor „potrójnej pieśni” był wierzącym, wiernym synem Kościoła, który stąd, że należał do Chrystusa, czerpał inspirację. Pisał ojciec święty: „W Alighierim oddycha ta sama pobożność, która jest w nas; jego wiara ma te same [co i nasza wiara] uczucia. […] Chwalimy go głównie za to, że jest poetą chrześcijańskim i że niemal boskimi akcentami opiewał ideały chrześcijańskie, których piękno i blask kontemplował całą duszą”. Uroczyściej tę samą myśl wyraził Benedykt XV siedem lat wcześniej, w liście „Nobis, ad Catholicam” z 28 października 1914 roku, adresowanym do biskupa Rawenny, miejsca doczesnego spoczynku Dantego, Pasquale Morgantiego: „Ponadto (i to jest najważniejsze) istnieje też pewien szczególny powód, dla którego uważamy, że jego [Dantego] uroczysta rocznica powinna być obchodzona z wdzięczną pamięcią i udziałem wielkiego zgromadzenia ludu: ponieważ Alighieri jest nasz. […] Któż bowiem mógłby zaprzeczyć, że nasz Dante podsycał i umacniał płomień geniuszu i cnoty poetyckiej[,] czerpiąc natchnienie z wiary katolickiej do tego stopnia, że opiewał wzniosłe tajemnice religii w niemal boskim poemacię”. Wszak nie jest tak – argumentował papież w swojej encyklice – że „[…] posłuszeństwo umysłu i serca wobec Boga podcina skrzydła intelektowi […]”; jest wprost przeciwnie: to posłuszeństwo intelekt pobudza i uwzniośla. Wypada dodać, iż w ramach obchodów 600. rocznicy odejścia Alighieriego Benedykt XV wsparł roboty konserwatorskie prowadzone w San Pietro Maggiore w Rawennie, gdzie Dante został pochowany.
Paweł VI | Piękno służebnicą dobra i prawdy
Ująć musiało Pawła VI zawołanie Benedykta XV „Alighieri jest nasz”, skoro powtórzył je, nieco dobitniej może nawet je wyrażając, w liście apostolskim „Altissimi cantus” z 7 grudnia 1965 roku, opublikowanym dla oddania honoru Alighieriemu z okazji 700. rocznicy jego narodzin: „[…] Na mocy szczególnego prawa Dante jest nasz! Nasz – chcemy powiedzieć: wiary katolickiej, bo cały tchnął miłością do Chrystusa; nasz, bo bardzo kochał Kościół, którego chwałę opiewał; i nasz, bo w papieżu rzymskim uznawał i czcił Wikariusza Chrystusa”. Stwierdzenie jednakowoż, że florentczyk jest nasz, nie może wbijać nas w pychę, nie może wieść nas do „samolubnej chwały” – tłumaczy dalej Paweł VI w Dantejskiej swojej epistole – winno nam ono raczej uświadomić ciążące na nas zobowiązanie: że mianowicie potrzeba nam coraz głębiej wnikać „w religijną duszę niezawisłego Poety”, że coraz bardziej trzeba nam odkrywać pozostawione przez tegoż literata dzieło „nieocenionych skarbów myśli i uczuć chrześcijańskich”. Cóż zaś w dziele tym jest szczególnego? Między innymi akcentuje Montini zawartą w nim proroczą krytykę chrześcijan oraz ludzi Kościoła: „Bez żalu przypominamy […], iż głos Dantego był przenikliwy i surowy wobec niejednego papieża, że surowo ganił instytucje kościelne i osoby, które były sługami i przedstawicielami Kościoła”; wszelako liczne słowa krytyki, jakie wypowiadał był Alighieri – zauważa ojciec święty – „[…] nigdy nie zachwiały jego mocnej wiary katolickiej i synowskiego przywiązania do Kościoła świętego”. Poza tym eksplikuje papież właściwy cel „Boskiej komedii”: „[Jej] cel […] jest przede wszystkim praktyczny i przemieniający. Chce ona być nie tylko poetycko piękną i moralnie dobrą, ale zdolną do radykalnej przemiany człowieka, do przeprowadzenia go od nieładu do mądrości, od grzechu do świętości, od nędzy do szczęścia, od przerażającej kontemplacji miejsc piekielnych do uszczęśliwiającej kontemplacji raju”. Na ostatek, kontemplując twórczość Dantego, Paweł VI podejmuje znowuż kwestię piękna: „Teologię i filozofię łączy z pięknem inna relacja, polegająca na tym, że użyczając doktrynie swego stroju i ornamentu, słodyczy pieśni i wyrazistości sztuki plastycznej i figuratywnej, otwiera ono drogę do tego, aby cenne nauki teologii i filozofii mogły być przekazywane wielu. Wzniosłe wywody, subtelne rozumowania są niedostępne dla licznej rzeszy pokornych, którzy także łakną chleba prawdy: jednakże także oni zauważają, odczuwają i doceniają wpływ piękna, i dzięki temu nośnikowi prawda w przystępniejszy sposób oświeca ich i karmi. To właśnie rozumiał i czynił pan najwznioślejszej pieśni [‘dominus altissimi cantus’, czyli Dante], dla którego piękno stało się służebnicą dobra i prawdy, a dobro tworzywem piękna”. Dla kościoła San Pietro Maggiore w Rawennie – odnotujmy jeszcze – papież Montini przekazał w roku 1965 złocony krucyfiks, do Baptysterium Świętego Jana we Florencji, a więc do miejsca chrztu Alighieriego, wysłał z kolei złoty wieniec wawrzynowy, natomiast ojcom Soboru Watykańskiego Drugiego na zakończenie obrad podarował elegancko wydaną „Boską komedię”.
Jan Paweł II | Transumanare
Jan Paweł II w kilku przynajmniej swoich mowach nawiązywał do Alighieriego. Godne wspomnienia tutaj zdaje się przede wszystkim jego dedykowane osobie i dziełu florentczyka wystąpienie z 30 maja 1985 roku; miało one miejsce w ramach wernisażu watykańskiej wystawy „Dante”. Daje w nim papież Wojtyła do zrozumienia, że wspaniałość poematu „Divina Commedia” na tym w pierwszym rzędzie polega, iż stanowi on z jednej strony wybitne dzieło literackie, z drugiej natomiast strony wybitne dzieło teologiczne: ów poemat – powiada – to „[…] rzeczywistość unaoczniona, która mówi o życiu zaświatów i o tajemnicy Boga z mocą właściwą myśli teologicznej, przemienionej przez piękno połączonych ze sobą sztuki i poezji”. Dalej zaś zatrzymuje się ojciec święty przy, jak uważa, kluczowym terminie Alighieriego, mianowicie przy pojęciu ‘transumanare’; Giosu? Carducci – nadmieńmy – mówi o twórczości Dantego ‘la poesia transumana’. Owo ‘transumanare’ oznacza proces, który trudno opisać w słowach: proces – jak podaje słownik – wznoszenia się poza i ponad granice natury ludzkiej, aby dosięgnąć natury Bożej, aby dostąpić udziału w naturze Boskiej. Oto, co mówił na ten temat Jan Paweł: „Taki był największy wysiłek Dantego: sprawić, aby ciężar tego, co ludzkie, nie zniszczył tego, co jest w nas boskie, ani by wielkość tego, co boskie, nie unicestwiła wartości tego, co ludzkie. Dlatego Poeta słusznie odczytał własne, osobiste koleje życia i koleje losu całej ludzkości w kluczu teologicznym: w tym celu uduchowił system planetarny, widział niebiosa jako uprzywilejowanych narratorów chwały Bożej, przepaści czyśćca i rajskie niebo zalał światłem”.
Benedykt XVI | Ludzkie oblicze i ludzkie serce
Również papież z Bawarii, czerpiąc zeń inspiracje do refleksji, po wielokroć sięgał był w swoich rozważaniach do Dantego, który – jego zdaniem – opowiada o swoim doświadczeniu chrześcijańskim w sposób niezwyczajny, a więc w sposób poetycki. Dla przykładu: w przemówieniu do uczestników spotkania zorganizowanego przez Papieską Radę „Cor Unum” z 23 stycznia 2006 roku, mówiąc o swej nieogłoszonej jeszcze wówczas encyklice „Deus caritas est”, dotknął dwu spraw. Po pierwsze, zgadzając się z nią, zarysował Alighieriego wizję Boga – wizję Boga jako światła, które trwa w trzech kręgach wiedzy i miłości: „Spojrzenie Dantego kieruje się ku czemuś zupełnie nowemu […]. Wieczna Światłość przedstawia się [u niego] w trzech kręgach, do których zwraca się tymi pełnymi treści wersami, które znamy: «Blasku wieczysty, tyś jest w swej ozdobie, / jak w domu wielkim, ty rozumiesz siebie / i aż po uśmiech wszystko kochasz w sobie»”. Potem natomiast zaznaczył Benedykt – a zdaje się pobrzmiewać w onym jego zaznaczeniu jakieś wzruszenie, a może i zachwyt – że Bóg Alighieriego ma ludzkie oblicze: „[…] Jeszcze bardziej niesamowite niż to objawienie Boga jako trynitarnego kręgu wiedzy i miłości, jest [u Dantego] dostrzeżenie ludzkiej twarzy – twarzy Jezusa Chrystusa – która ukazuje się […] [poecie] w centralnym kręgu Światła”. I ojciec święty konkluduje: „Ten Bóg [Bóg tułacza, Bóg banity z Florencji] ma ludzkie oblicze i – możemy dodać – ludzkie serce”.
Franciszek | Piewca ludzkich pragnień
Jak wynika z jego listu „Candor lucis aeternae”, Franciszek postrzega Alighieriego doprawdy wielorako, malując różne, by tak rzec, jego portrety. Zaakcentujmy tutaj trzy może arbitralnie wybrane, mam nadzieję, że co ciekawsze z tych papieskich charakterystyk florentyńczyka. A więc – raz: w Alighierim widzi Bergoglio rzecznika odnowy Kościoła. Pisze bowiem tak: „[…] W prorocką misję Dantego wpisuje się również oskarżenie i krytyka wobec tych wiernych, czy to papieży, czy też zwykłych wiernych, którzy zdradzają swoją przynależność do Chrystusa i przekształcają Kościół w narzędzie służące prywatnym interesom, zapominając o duchu Błogosławieństw i miłosierdzia względem maluczkich i ubogich, a czyniąc bożka z władzy i bogactwa: «jakby kościelne dobra już nie były / dla tych, co prosząc, w Bożej są arendzie; / lecz by kochanki i bękarty tyły». Jednak […] potępiając zepsucie niektórych warstw Kościoła, [poeta] wzywa Opatrzność, by […] [głębokiej] odnowie [Kościoła] sprzyjała i ją umożliwiła: «Lecz ta Opatrzność, z którą regimenty / Scypiona ziemskie tak broniły chwały, / potrafi pomóc w sposób niepojęty»”. Dwa: jest Dante dla Franciszka piewcą ludzkich pragnień. Co zaś jest pragnieniem człowieką „[…] Szczęście – odpowiada papież – rozumiane zarówno jako pełnia życia w doczesności, jak i wieczne szczęście w Bogu”. Czytamy zatem w „Candor lucis aeternae”: „Dante potrafi dogłębnie odczytać ludzkie serce i w każdym, nawet w postaciach najbardziej nikczemnych i niepokojących, potrafi dostrzec zarzewie pragnienia osiągnięcia pewnego szczęścia, pełni życia. Zatrzymuje się, aby słuchać napotkanych dusz, rozmawia z nimi, zadaje im pytania, aby je w pełni zrozumieć i uczestniczyć w ich udrękach lub w ich szczęściu. Poeta, wychodząc od swojej sytuacji osobistej, staje się w ten sposób interpretatorem pragnienia każdego człowieka, by kontynuować podróż aż do osiągnięcia ostatecznego celu, aż do odnalezienia prawdy, odpowiedzi na pytanie o sens istnienia, aż do chwili, gdy – jak mawiał już św. Augustyn – nasze serce znajdzie spoczynek i pokój w Bogu”. I trzy: postrzega Argentyńczyk Alighieriego jako filozofa i teologa, który integralnie ujmuje człowieczeństwo. Zauważa wszak, że „w itinerarium «Komedii» […] droga wolności i pragnienia nie niesie ze sobą, jak można by przypuszczać, ograniczania tego, co ludzkie w jego konkretności, nie izoluje osoby od niej samej, nie przekreśla tego, co stanowiło o jej istnieniu w dziejach”. I kontynuuje: „Nawet w Raju Dante przedstawia błogosławionych […] w ich aspekcie cielesnym, przywołuje ich uczucia i emocje, ich spojrzenia i gesty, pokazuje nam, krótko mówiąc, człowieczeństwo w jego spełnionej doskonałości ciała i duszy, zapowiadając zmartwychwstanie ciał. […] Poruszające jest, że to ukazanie świętych w ich integralnym, jaśniejącym człowieczeństwie jest motywowane nie tylko przywiązaniem do swych bliskich, ale przede wszystkim wyraźnym pragnieniem ponownego ujrzenia ich ciał, ich podobizn doczesnych: «jak do ciał martwych tęsknią, wyraziły: / lecz nie dla siebie, bardziej nieskończenie, / dla matek, ojców swych, których kochali / nim obrócili się w wieczne płomienie»”. Zwieńczmy wywód niniejszy apelem ojca świętego: „Dante […] nie żąda od nas dzisiaj jedynie tego, abyśmy go po prostu czytali, komentowali, studiowali, analizowali. Wzywa nas raczej, abyśmy go wysłuchali, abyśmy w pewien sposób go naśladowali, abyśmy stawali się jego towarzyszami podróży, ponieważ także dzisiaj chce on nam ukazać drogę do szczęścia, właściwą drogę ku temu, aby żyć w pełni naszym człowieczeństwem, pokonując ciemne lasy, w których tracimy orientację i godność”.