110 lat temu w Nowinach Raciborskich: Ukradł płaszcz i założył go na siebie. Ubranie było za krótkie, co zwróciło uwagę stróża
Czujny stróż ze Starej Wsi (Racibórz), pożar kopalni w Niedobczycach i pozew redaktora Nowin za artykuł, który nie spodobał się władzom wojskowym – między innymi o tym można przeczytać w gazetach z przełomu listopada i grudnia 1911 r. Wojciech Żołneczko
Racibórz • 30 listopada 1911 r.
Przystroił się w cudze piórka
Racibórz. Robotnik Wiktor Pośpiech z Gliwic skradł w sobotę wieczorem na W. Przedmieściu kożuch z wozu masarzowi Góreckiemu z Rud, a przywdziawszy się w niego, począł w nim w nocy paradować po Starejwsi. Na nieszczęście kożuch był mu za krótki, co spostrzegł stróż nocny Rączka i zaraz się domyślił, iż P. przystroił się w „cudze piórka” i chciał go aresztować. Pośpiech wydarł się stróżowi, pozostawiając kożuch w jego rękach i począł uciekać. Rączka poszedł szybko do domu po koło, puścił się za rabusiem w pogoń i pochwycił go w pobliżu Muszki.
Znowu jeden
Prymaner* Poludniok w Raciborzu otrzymał pozwolenie na zmianę swego nazwiska na „Wilhelmi”.
* Osoba zarabiająca na życie lub uzyskująca dodatkowy dochód z udzielania lekcji. Prymanerami często były młode osoby, które w ten sposób zarabiały np. na studia.
Racibórz • 5 grudnia 1911 r.
Dziennikarz sądzony za obrazę komendanta
Redaktorowi „Nowin Raciborskich” Palędzkiemu wytoczno proces o obrazę komendanta twierdzy w Kłodzku i placmajora tamże, której się dopatrzono w artykule, opisującym pobyt ks. proboszcza Gryglewicza na fortecy. Artykuł ten przejęty został z innej gazety. Akt oskarżenia został już redaktorowi doręczony. Proces w tej sprawie wytoczono, o ile wiemy, także wszystkim innym gazetom polskim, które ten artykuł zamieściły, pomiędzy innemi także „Gazecie Olszt.”, wychodzącej w Olsztynie, w Prusach Wschodnich. Obecnie czytamy w ostatnim numerze „Gaz. Olsztyńskiej”, iż prokuratorya tamtejsza doniosła jej redaktorowi p. Pieniężnemu, że proces o rzekomą obrazę komendanta twierdzy w Kłodzku, której się w owym artykule dopatrzono, został umorzony.
Racibórz • 2 grudnia 1911 r.
Pożar w kopalni
Rybnik. Od soboty rano pali się w kopalni „Rimer” przy Niedobczycach flec. 5. Ludzie nie są w niebezpieczeństwie. Prace w celu zatamowania ognia są trudne. Kopalnia należy rybnickiej spółce akcyjnej (Friedländer Fuld).
Drugi pożar w tym samym gospodarstwie. To nie był przypadek
W. Dubensko, pow. rybnicki. Przed tygodniem spaliła się do szczętu stodoła karczmarza Slósarka wraz z całem żniwem. Także 30 kur i rozmaite sprzęty gospodarcze stały się pastwą płomieni. Pogorzelec ponosi wielką stratę, bo był tylko nizko zabezpieczony w ogniówce. Szkoda jest dla niego tem dotkliwsza, że w lecie spaliła się do szczętu cała jego zagroda. Przypuszczają, iż ogień został podłożony zbrodniczą ręką.
za 35 fenygów do cuchthauzu!*
Sąd przysięgłych w Bamberg skazał wyrobnika Luttra z Neumarkt, który pewnej kobiecie wyrwał gwałtem z kieszeni portmonetkę z 35 fenygami – za rabunek uliczny na 6 lat cuchthauzu i utratę praw honorowych na przeciąg lat 10.
Wojna włosko-turecka
Włochy stanowczo już porzuciły plan blokady Dardanelów**. Zrobiły one, jak lis w bajce, który, widząc winogrona za wysoko wiszące, wykrzywił pysk i z kwaśną miną wyrzekł: Jeszcze nie dojrzałe!
Mocarstwa zagraniczne poprosiły rząd turecki, aby zaniechał założenia min podwodnych w Dardanelach ponieważ nie istnieje już niebezpieczeństwo ich blokady przez Włochy.
Nieco o języku ojczystym
Chcąc się coś więcej dowiedzieć o powstaniu i rozwoju różnych języków, musimy odwołać się do nauki. Badacze języków twierdzą, co zresztą jest bardzo prawdopodobnem, że w początkach ludzkości bardzo niewielka była liczba słów, za pomocą których ludzie porozumiewali się między sobą. Lecz w miarę tego, jak coraz szerszy stawał się zakres czynności i zajęć ludzkich, musiała też i mowa ludzka coraz więcej przybierać wyrazów. Te zaś nowe wyrażenia różne były, stosownie do miejsc, jakie ludzie zamieszkiwali i stosownie do ich zajęć. Inne na przykład wyrazy musieli tworzyć mieszkańcy okolic nadmorskich, a zaś inne mieszkańcy lasów; inne wyrażenia powstawały wśród mieszkańców krajów ciepłych, inne zaś na północy.
Im bogatsze stawały się owe poszczególne języki, tem więcej różniły się między sobą.
Tak na przykład wiemy, że kiedy w Europie powstawały państwa słowiańskie, więc w pierwszych wiekach po Narodzeniu Chrystusa Pana, pokrewni Słowianie z łatwością porozumiewali się między sobą, boć ich mowa nie różniła się tak bardzo od siebie. Tylko obcych Germanów nie rozumieli i dlatego nazywali ich „niemymi”, od czego pochodzi nazwa „Niemcy”. Dziś trudniej nam rozmówić się z Serbem, Chorwatem a nawet Czechem. Pochodzi to stąd, że przez wieków kilkanaście powstała w każdym poszczególnym języku słowiańskim niezmierna liczba nowych wyrażeń.
Gdyby nie wynaleziono pisma, to niezawodnie wyodrębnienie się języków byłoby postępowało coraz dalej, i przyszłoby może w końcu tak daleko, że mieszkańcy dwóch sąsiednich miejscowości z wielką trudnością tylko zdołaliby się może porozumieć pomiędzy sobą.
Przez wynalazek pisma wytworzył się u każdego narodu język stały i główny, język narodowy. Całe życie narodu odbywa się i skupia w tym języku. W nim tworzą się pieśni, w świątyniach Pańskich, w salach naukowych, w sądach, w szkołach, w urzędach język ten rozbrzmiewa, wszyscy go znają, kochają, dbają o jego piękność i czystość. W tym języku pierwsze słowo modlitwy dziecię szczebioce – w tym języku umierający starzec duszę swą Bogu poleca.
Poza tym językiem ogólnym powstają w różnych okolicach rozległego kraju odrębne wyrażenia. Nazywamy to narzeczem albo gwarą. Narzecza używa przeważnie lud wiejski i robotnicy, którzy z natury rzeczy, to jest dla braku czasu i sposobności, mniej znają język ogólny, książkowy.
Mylnem jest jednak mniemanie, że narzecze czyli gwara jest zepsuciem języka, albo – jak to Niemcy twierdzą o narzeczu górnośląskim – jakoby ono było językiem odmiennym od języka ogólnego, to jest polskiego. Narzecze jest niczem więcej, jak językiem pierwotnym, z którego wykształcił się, wyrósł ozdobnie język ogólny, narodowy (...)
Wystrzegajmy się tylko używania obcych wyrazów, kaleczenia języka naszego obcemi naleciałościami, jak „vatrem”, „mutrą”, „mojnami”, „mahlceitami” itd., bo to szpeci tylko język ojczysty. Mówmy zawsze, jak nam „dziób urósł”, to jest, jak nas matka pacierza uczyła. Język nasz ojczysty jest tak piękny, tak dźwięczny, tak bogaty, że każdemu innemu językowi dorówna. Zresztą niegodzien jest miana Polaka, kto się mowy swych ojców wstydzi.
* Do więzienia.
** Mowa o cieśninie zapewniającej komunikację między Morzem Egejskim i Morzem Marmara (patrząc szerzej: między Morzem Śródziemnym i Morzem Czarnym).