Młodzi odeszli, starsi się boją, a kontraktowi mieli zakaz – dyrektor szpitala o stratach kadrowych na Gamowskiej
Stanem zatrudnienia w szpitalu rejonowym w Raciborzu zainteresowała się dr Ludmiła Nowacka. Spytała na styczniowej sesji o sprawy kadrowe na Gamowskiej. – Jak to wygląda w pandemii? Dajemy sobie radę? Kapitał ludzki jest nawet istotniejszy od bazy materialnej – uznała radna z Łączy nas Racibórz.
Dyrektor szpitala przyznał, że szpital ma problemy kadrowe tak jak wszystkie lecznice w Polsce.
– Straciliśmy dużo młodych lekarzy, którzy odbywali u nas specjalizacje. Okres jednoimiennego trybu funkcjonowania szpitala trwał długo, a szkolenie lekarzy trwa 6 lat. Muszą oni w tym czasie realizować konkretne zadania. Większość naszych oddziałów ma akredytację Ministerstwa Zdrowia i możemy szkolić tych lekarzy. Jednak jeśli np. oddział chirurgiczny był typowym oddziałem covidowym, bez zabiegów no to rezydenci nie mogli się uczyć i szukali sobie miejsca do szkolenia – tłumaczył dyrektor szpitala.
Przyznał, że raciborska lecznica straciła tak kilka osób z młodej kadry. – To były nasze rezerwy kadrowe na przyszłość – zaznaczył szef szpitala.
Kiedy placówka na Gamowskiej była jednoimienna – kadra współpracująca ze szpitalem rejonowym, czyli lekarze kontraktowi – zrezygnowali. Inni pracodawcy zabraniali im współpracy ze szpitalem zakaźnym z obawy o zakażenie.
Starsi medycy też odeszli z Raciborza w obawie o stan swego zdrowia.
– Ściągnięcie tych ludzi z powrotem jest dużym wyzwaniem. Dlatego mamy problemy kadrowe, tak jak wszyscy – skwitował R. Rudnik.
Mówił na sesji także o tym, że szpital stara się ściągać nowych lekarzy zza wschodniej granicy, pomagając im w uznaniu w Polsce tamtejszych dyplomów ze specjalizacji.
– Przekazuję na ręce kadry, za pośrednictwem dyrekcji, wyrazy uznania za podejmowanie ciężkich wyzwań – powiedziała na koniec radna Ludmiła Nowacka.
(ma.w)