Na Lackowej montowali pieczątkę. Czwarta wyprawa Kuśnierza 2022
W ciągu dwóch dni pokonali prawie 26 km wędrując po górach Beskidu Niskiego. Zdobyli dwa szczyty – Lackową i Jaworzynę Krynicką. Przy okazji zrobili porządek po nieodpowiedzialnych turystach.
26 lutego wycieczka raciborskiego PTTK z Andrzejem Kuśnierzem i Dariuszem Herokiem zaczęła się od miejscowości Izby. Stamtąd licząca 45 osób grupa wędrowała drogami leśnymi w kierunku nieistniejącej wsi łemkowskiej Bieliczna, a następnie na szczyt Lackowej. Stamtąd turyści wrócili tą samą trasą, wspólnie zwartą grupą.
Długość trasy wyniosła ok. 6 km, a suma podejść – ok. 356 m.
Była to wyprawa weekendowa, dwudniowa i wędrowcy odpoczęli w nocy z soboty na niedzielę w Ośrodku Wypoczynkowym Baśka w Krynicy-Zdroju.
Rankiem następnego dnia wyruszyli autokarem do Doliny Czarnego Potoku, gdzie kolejką gondolową wjechali na szczyt Jaworzyny Krynickiej. Po przejściu do schroniska kontynuowali wyprawę czerwonym szlakiem GSB w kierunku Hali Łabowskiej i znajdującego się na niej schroniska PTTK.
Po odpoczynku zeszli niebieskim szlakiem do Łabowa, skąd wyruszyli w drogę powrotną do Raciborza.
Długość trasy wyniosła ok. 19,6 km, a suma podejść – ok.355 m.
Wyprawa górska odbyła się w cyklu pod patronatem honorowym Starosty Raciborskiego Grzegorza Swobody.
W wyprawie brało udział 45 osób. Najstarszy uczestnik – rocznik 1943 a, najmłodszy– rocznik 1998.
PTTK Racibórz zaprasza na kolejne wyjazdy – 12 marca oraz 26 i 27 marca.
(ma.w)
Rozmowa z Andrzejem Kuśnierzem o wyprawie w Beskid Niski
– Jest pan w stanie sobie przypomnieć kiedy po raz pierwszy był pan w tej okolicy? Zmieniła się od tamtej pory?
– W okolicach Lackowej i na szczycie byłem kilkanaście razy. Zdobywałem ten szczyt do Korony Gór Polski. A w Jaworzynie Krynickiej bawiłem kilka razy. Zmiany zauważam, podróżując w różnych porach roku. I za każdym razem jest ciekawie.
– Tradycyjnie poproszę o wskazanie co było szczególnie atrakcyjne w trakcie wyprawy – która część trasy, jakie widoki?
– Moim zdaniem najbardziej interesujące pod względem widokowym było przejście odcinka Głównego Szlaku Beskidzkiego oznakowanego kolorem czerwonym, od Jaworzyny Krynickiej do Hali Łabowskiej. Jak również zejście do Łabowa niebieskim szlakiem, w sumie trasa licząca 20 km.
– Po wejściu na szczyt Lackowej odbył się „montaż pieczątki” – na czym to polegało?
– Jako przedstawiciel Klubu KGP i członek loży udzielam się społecznie i przy okazji takiej wyprawy, w miarę potrzeb wraz z uczestnikami uzupełnimy pieczątki, naprawiamy skrzyneczki na pieczątki lub je wymieniamy. Tym razem brakowało gumki na trzonku do stemplowania, którą przyniosłem i przykleiliśmy. Zdarza się, że nieodpowiedzialni turyści niszczą ten sprzęt lub nawet go kradną. My staramy się na bieżąco to uzupełniać.
– Wręczył pan legitymacje członkowskie – ile ich przyznano? Co trzeba zrobić, żeby je otrzymać? Dlaczego akurat teraz do tego doszło?
– Zgodnie ze statutem PTTK wręczenie legitymacji członkowskich, dyplomów, odznaczeń powinno odbywać się oficjalnie na spotkaniach i wyjazdach. Sprawdziłem, ile osób z nowo zapisanych jedzie z nami na wyprawę i postanowiłem kontynuować sprawdzone zalecenia. Tym razem było to sześć osób. Kolejne będę wręczał na następnych wyprawach.
– Na Jaworzynę Krynicką wjechali państwo kolejką. Dlaczego w takiej formule postanowiliście tam dotrzeć?
Na Jaworzynę Krynicką wjechaliśmy kolejką ze względu na krótki jeszcze dzień. Nie dalibyśmy radę wejść na szczyt i przejść 20 km oraz zejść do autokaru przed zmrokiem. A była to też dodatkowa atrakcja.
– Tym razem widzę po zdjęciach, że wybraliście się bez dzieci, w dojrzalszej grupie. Czy to miało związek z trudnością tras w tej wyprawie?
– Różnie to bywa czasami i tych najmłodszych zabraknie. Myślę, że każdy wybiera coś dla siebie i nie zawsze może z nami jechać. A mamy w tym roku osiemnaście górskich wypraw dwa razy w miesiącu (jedna jednodniówka i jedna dwudniówka). Można dobrać sobie coś według potrzeb i możliwości.
– Teraz wszyscy mówią o Ukrainie. Czy bywał pan kiedyś turystycznie na tamtych terenach?
– Na Ukrainie byłem kilkanaście razy. Wiele razy turystycznie i prywatnie, odwiedzając znajomych. Szczególnie Lwów jest mi bliski osobiście, bo w marcu 1935 roku urodziła się tam moja mama. Pierwszy raz byłem już w latach dziewięćdziesiątych, a później jeszcze wiele razy. A we wrześniu 2013 roku byłem na „jeszcze” ukraińskim Krymie w stolicy Simpferopolu i Sewastopolu oraz Jałcie. Był tam organizowany drugi zlot cykloturystów ukraińskich, gdzie byłem zaproszony. Piątego kwietnia 2014 roku wraz z grupą 12 Polaków uczestniczyłem w 50. masowym wejściu na najwyższy szczyt Ukrainy Howerle 2061 m.n.p.m. W sumie w wyprawie brało udział ponad trzysta osób. Była to też 200 rocznica urodzin Tarasa Szewczenki.
– Czy zdarzyło się panu pojechać na wyprawę w towarzystwie osób z Ukrainy?
– W 2017 roku również brałem udział w wyprawie na Howerle i wraz z kilkoma znajomymi z Polski dołączyłem się do grupy ukraińskiej. A ostatnio byłem tam we wrześniu 2021 roku. Ludzie tam są bardzo gościnni i uprzejmi, chociaż nie zawsze dużo mieli, ale oddaliby drugiemu wszystko. W 2017 roku w sierpniu PTTK Racibórz organizował Centralny Zlot Turystów Kolarzy, na który również zaproszeni zostali przedstawiciele z Ukrainy. Kilka osób skorzystało wtedy u mnie z noclegu.
– Na koniec jeszcze coś o modzie górskiej. Nosił pan taką elastyczną czapeczkę. Większość uczestników wybrała takie tradycyjne, wełniane. Które pana zdaniem są lepsze w górach?
– Dużo uczestników zaczyna dopiero przygodę z górami i nie zawsze są wyposażeni w bieżący, nowoczesny asortyment. Po kolejnych wyjazdach uzupełniają odzież, sprzęt i obuwie.
Rozmawiał ma.w