Anatol stał się Helpikiem. W Kuźni Raciborskiej uruchomiono darmowy sklep dla uchodźców
Wszystkie ręce na pokład – tak można określić działania podejmowane przez społeczników na terenie Kuźni Raciborskiej, w chwili, kiedy Putin zaatakował Ukrainę. Wystarczyła chwila, aby zapadła tam decyzja o organizacji akcji pomocowej na rzecz mieszkańców z ogarniętego wojną kraju. Z czasem pomoc zaczęła płynąć coraz szerszym strumieniem, bo nadeszła m.in. z Wielkiej Brytanii. Obecnie na terenie Miasta, w byłym sklepie Anatol, utworzono miejsce pomocowe dla uchodźców. To teraz Kuźniański Helpik, gdzie goście z Ukrainy mogą przyjść i zabrać potrzebną dla siebie rzecz – a znajduje się tam praktycznie wszystko od jedzenia, po środki higieniczne, leki, a nawet wózki dziecięce.
Szybka decyzja
Jacek Gąska, przewodniczący Zarządu Osiedla nr 1 w Kuźni Raciborskiej wspólnie z osobami działającymi z nim w jednostce pomocniczej gminy oraz Miejski Ośrodek Kultury, Sportu i Rekreacji z dyrektor Anną Kijek – ruszyli z pierwszą zbiórką na terenie gminy. – Jacek zadzwonił do mnie z pytaniem, czy ruszamy, odpowiedź była oczywista. Zaczęliśmy w sobotę i od razu pomoc spływała. W pierwszy dzień zapełniliśmy cały nasz przedsionek – opowiada dyrektor Kijek. Chwilę później zaangażowała się też straż z Kuźni Raciborskiej. Dary, które zebrano, chwilę później pojechały na granicę polsko-ukraińską. Wówczas w gminie nie przebywali jeszcze uchodźcy, a pomoc „na już” potrzebna była właśnie tam.
– Uznaliśmy wtenczas, że pomoc powinna iść dwutorowo – mówi Bernard Kowol, prezes Stowarzyszenia Mieszkańców „Kuźnia Przyszłości”, to znana w gminie organizacja angażująca się w różne inicjatywy, także w pomoc na rzecz uchodźców. Do tej pory bus z Kuźni Raciborskiej kursuje pomiędzy gminą, a granicą, zawożąc tam potrzebą pomoc. Cztery zespoły jeżdżą na zamianę, a kiedy wracają stamtąd, zabierają uchodźców, chcących poczuć bezpieczeństwo w Polsce lub innych europejskich krajach.
Jeden cel
Z czasem pomoc rzeczowa była potrzebna też na terenie gminy, gdzie już kilkanaście dni temu zawitali pierwsi przybysze zza wschodniej granicy. Choć początkowo burmistrz Paweł Macha mówił, że uchodźcy najpewniej będą rozlokowani w namiotach, rozstawionych w trzech miejscach – przy Ośrodku Wodno-Rekreacyjnym Wodnik, na płycie bocznej kuźniańskiego stadionu oraz na terenie LKS Buk Rudy, w tamtejszej wiacie biesiadnej – to ostatecznie zadecydowano o zaproszeniu gości do hotelu Gracja w Kuźni Raciborskiej oraz do udostępnionych przez mieszkańców domów, na co dzień niewykorzystywanych przez nich.
– Obecnie pomagamy grupie 150 osób – wylicza Bernard Kowol. To uchodźcy, którzy rozlokowani zostali w hotelu, Pocysterskim Zespole Klasztorno-Pałacowym w Rudach, w udostępnionych domach oraz u osób prywatnych. Dodatkowo dla poszukujących tymczasowego dachu nad głową MOKSiR przy wsparciu społeczników przygotował świetlice środowiskowe – w Siedliskach i Jankowicach (przy tej okazji powstało tam nawet Koło Gospodyń Wiejskich). W planach jest też udostępnienie świetlicy w Rudzie Kozielskiej, ale należy przygotować tam jeszcze prysznice. To miejsca, gdzie schronienie może odnaleźć około 70 osób.
– Chodzi o to, aby łączyć wszystkie organizacje, które chcą pomagać – tłumaczy Kowol. Anna Kijek wskazuje, że w akcje pomocowe zaangażowało się szerokie grono wolontariuszy z różnych organizacji. – W chwili pojawienia się u nas pierwszych gości wymyślimy dla nich pakiety startowe, umieszczając w paczkach m.in.: pastę do zębów ze szczoteczką, bieliznę, szczotkę do włosów, ręcznik, a dla małych dzieci pampersy. To wszystko pochodziło z darów od naszych mieszkańców – przypomina Ilona Wróbel z „Kuźni Przyszłości”, a zarazem wiceprzewodnicząca kuźniańskiej rady miejskiej.
Z różnych zakątków do Kuźni Raciborskiej
Oprócz zbiórek na terenie gminy, do Kuźni Raciborskiej dotarły m.in. przeróżne dary z Anglii. Zaangażowały się w to: doktor Gabriela Mercik oraz Aldona Węgrzynowicz – panie związane z kliniką medycyny estetycznej w Rudach. Ciężarówki najpierw dotarły do Czeladzi, skąd część rzeczy przewieziono do Kuźni i Rzeszowa. Niektóre podarunki zaś od razu pojechały na Ukrainę, do Żydaczowa.
Gros rzeczy pozyskano także z angielskiego Chelmsford czy niemieckiego Vaterstetten – dzięki mieszkańcom związanym z Kuźnią Raciborską.
Nowe lokum
Pomoc poszła już tak daleko, że przy wsparciu lokalnego przedsiębiorcy udało się na pewien czas pozyskać obiekt po dawnym sklepie Anatol, przy ul. Moniuszki. Teraz nazywany już Kuźniańskim Helpikiem. To magazyn pomocy, gdzie uchodźcy mogą przyjść i zabrać dla siebie potrzebą rzecz, a przekrój asortymentu jest przeogromny. To też miejsce, gdzie osoby, które chcą wesprzeć sąsiadów zza wschodniej granicy, mogą dostarczyć dary.
Więcej niż pomoc
Bernard Kowol zauważa, że zbiórki to jedno, ale społecznicy zaczęli zastanawiać się nad kolejnym etapem pomocy dla przybyłych zza wschodniej granicy. Chodzi m.in. o znalezienie dla nich pracy, bo niektóre osoby od razu zgłosiły taką chęć. W efekcie pięć Ukrainek pracuje już m.in. jako pomoc w restauracjach, aptekach czy salonach fryzjerskich. Dla uchodźców zaplanowano także naukę języka polskiego oraz przewidziano pomoc psychologa.
Ukraińskie dzieci zaproszono natomiast na spotkania organizowane przez MOKSiR. – Przychodzą i korzystają z zajęć manualnych i sportowych. Cieszy nas to, że możemy też pomagać w takiej formie – puentuje dyrektor Kijek.
Dawid Machecki