Piórem naczelnego: Syreni ryk
Mariusz Weidner Redaktor naczelny Nowin Raciborskich.
Wpierw pojawiła się zapowiedź służb kryzysowych, że w niedzielę rano zawyją syreny. Później można było czytać informacje z całej Polski, gdzie będą wyły, a gdzie nie zawyją. Niczym wytrych potraktowano tu uchodźców, twierdząc, że syreny alarmowe przypomną im naloty bombowe z ogarniętej wojną ojczyzny. Takiej traumy nikt nie chciał im fundować. Sprawa miała podtekst polityczny, bo syreny dotyczyły rocznicy katastrofy smoleńskiej i wielu samorządowców nie chciało się włączać w ideę upamiętnienia tego wydarzenia w dosłownie tak głośny sposób. W Raciborzu syreny zawyły. Prezydent jest prawicowy, popiera rząd więc i tu trzymał linię władzy centralnej. Inna sprawa, że w raciborskich remizach OSP, gdzie syreny wyją i trzy razy na dzień, przygotowano kilkadziesiąt miejsc dla uchodźców z Ukrainy. Zlokalizować ich bliżej syren już się nie da. Jeszcze nikt w remizach nie zamieszkał, ale padały zapewnienia, że jak tylko uchodźcy się zakwaterują, to syreny zamilkną. Co ciekawe, od lat sąsiedzi remiz podpytują strażaków, czy nie dałoby rady ograniczyć wycia syren, bo ochotnicy i tak powiadamiani są za pomocą telefonii komórkowej. Zawsze odpowiedź brzmiała: nie da się. Jak widać trzeba było kryzysu uchodźczego, żeby się jednak dało.