FELIETON: „Chrust plus” dla Polaków
Krajem, jak długi i szeroki, wstrząsa oburzenie na rosnące ceny węgla i jego ograniczoną dostępność. Częściowym remedium, wedle wiceministra od klimatu Edwarda Siarki, ma być zbieranie drewna w Lasach Państwowych. Media od razu określiły propozycję mianem programu „Chrust plus”. Można się z tego śmiać, ale istnieje spora obawa, że wycieczki do lasu w poszukiwaniu opału, dla wielu Polaków mogą być za jakiś czas jedynym ratunkiem.
O tym, że wskutek embarga na rosyjskie węglowodory w tym roku w Polsce może zabraknąć węgla, media informują od kilku tygodni. Węgiel stał się dobrem luksusowym. Stąd pomysł na „Chrust plus”, który nie jest w sumie niczym nowym, bo tzw. samowyrób drewna od lat bywa praktykowany przez Lasy Państwowe, raczej w marginalnym zakresie. Trzeba spełnić bowiem kilka warunków. Najpierw trzeba znaleźć las, w którym leży odpad po zrywce drewna albo trzebieży. Chodzi albo o grubsze gałęzie, których nie można wykorzystać w przemyśle, albo drewno kiepskiej jakości, dobre jedynie do spalania. Jak już taki las uda się znaleźć, to trzeba uzyskać zgodę leśniczego na zbiórkę drewna, czyli tzw. samowyrób. Po zebraniu trzeba leśniczego jeszcze poprosić o dokonanie pomiaru zebranego drewna, uiścić opłatę i wtedy można dopiero drewno zebrać. Procedura ma zabezpieczać Lasy Państwowe przed niekontrolowanym pozyskiwaniem przez ludzi drewna opałowego. Jest też czasłochonna, bo leśnicy mają wiele innej roboty i bywa, że na pomiar trzeba się naczekać. Dlatego pomysł na pewno nie rozwiąże problemu Polaków z dostępnością do stosunkowo taniego opału.
Zostawmy przez chwilę na boku „Chrust plus”. W ostatnich dniach Polska i Polacy żyją Krajowym Planem Odbudowy. Komisja Europejska odblokowała Polsce około 36 mld euro. „Unia da pieniądze, będzie pięknie” – taki jest powszechny odbiór tego tematu. Oczywiście o ile spełnione zostaną warunki dot. tzw. kamieni milowych i wskaźników, czyli realizacji faktycznie osiągniętych celów. Jakie one są? Prawie 43% KPO ma zostać przeznaczone na realizację celów klimatycznych. Wedle optymistów, w Polsce przybędzie ekologicznych, bo bezemisyjnych środków transportu, nowych źródeł odnawialnej energii i infrastruktury do jej magazynowania. Pesymiści wskazują, że Polaków nie będzie już stać na nowe samochody a energia stanie się towarem luksusowym, a w każdym razie bardzo drogim. Polska zapewne stanie się bardziej ekologiczna, ale też zapewne bardzo droga dla swoich mieszkańców.
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że od transformacji energetycznej nie ma odwrotu. Problem w jej tempie. A to jest narzucane przez bogatsze kraje Europy Zachodniej. Istnieje obawa, że jeśli tego tempa nie wytrzymamy, to wtedy słowa wiceministra Siarki nabierą zupełnie nowego wymiaru. I będzie to rewolucja, dzięki której historia zatoczy koło. Bo wielu Polaków może wrócić do czasów, w których ich przodkowie opał pozyskiwali przede wszystkim w... lasach.