Paweł Newerla ma 90 lat: Najważniejsze, to brać życie jakim jest
Dwa jubileusze świętuje w tym roku wielki pasjonat lokalnej historii, autor książek o ziemi raciborskiej. Ukończył 90 lat i wspólnie z żoną Barbarą obchodzą 65-lecie swego ślubu. W piątek 24 czerwca odwiedził jubilatów w domu prezydent Raciborza Dariusz Polowy.
Włodarz przyniósł listy gratulacyjne – swój i kierownik Urzędu Stanu Cywilnego Katarzyny Kalus. Do rąk małżonków trafiły również raciborskie wyroby (słodkości i napoje), które w prezentowych zestawach przygotowuje magistrat.
Przyszli też dziennikarze. – Jak zleciało panu to życie? – z tym pytaniem zmierzył się solenizant.
– To długi okres. A ja pamiętam, że stosunkowo niedawno mówiono o mnie: młody, dobrze zapowiadający się. Tymczasem tak szybko minęło 90 lat. Szczęśliwie nie dotknęły mnie jakieś poważniejsze choroby. Mówię o tym w pokoju, gdzie mam swoje zbiory książkowe, te z których czerpię moją wiedzę, źródło dla napisania wielu książek i artykułów w języku polskim, niemieckim, a także czeskim. Trochę tego się zrobiło. Ostatnio na wolniejszym biegu pracuję, ale sądzę, że jeszcze coś uda mi się napisać. Planuję kolejne artykuły spod mojego komputera.
Co 90-latek uważa za najważniejsze w życiu?
– Życie trzeba brać takim, jakie jest. Nie wolno narzekać za bardzo. Oczywiście życie w udanym związku ma tu ogromne znaczenie, bo my z Barbarą jesteśmy zgodnym małżeństwem przez tyle lat razem. I z naszych dzieci jesteśmy zadowoleni, wszystkie mają swoją pracę, wnuki też już pracują. To, co można było osiągnąć, jako rodzina to właściwie osiągnęliśmy.
Czego pan sobie życzy z okazji tak zacnych urodzin?
– Przede wszystkim zdrowia, wytrzymałości i żeby jeszcze parę lat przeżyć, coś zrobić. Mój brat zmarł mając 95 lat, więc jest dla mnie wzorem pod względem długowieczności. A czy mi też się uda? To się dopiero okaże.
Co aktualnie cieszy jednego z największych pasjonatów dziejów Raciborza?
– Przede wszystkim to, że miasto się rozwija, jest coraz ładniejsze i wbrew niektórym ludziom, którzy narzekają, bo ja nie zgadzam się z tymi narzekaniami, Racibórz jest pięknym miastem i to jest i było dla mnie ważne.
Małżonka pana Pawła – Barbara podkreśla, że z mężem i dziećmi udało się stworzyć jedność. – My wszyscy trzymamy się razem. Prawie wszystkie dzieci i wnuki są w Raciborzu, tylko Wojtek pracuje jako adwokat w Opolu – mówi jubilatka.
Zaznacza, że nigdy nie było tak, żeby Newerlowie z kimś się nie zgadzali, pokłócili. – Cały blok zazdrości nam, że u nas jest życie. Ostatnio jak psa zaczęli do nas przyprowadzać dzieci to sąsiedzi się ucieszyli: wreszcie ktoś tu u nas szczeka – śmieje się żona pana Pawła.
Jak minęło im te 65 wspólnych lat? – Nienajgorzej – kwituje zapytana. Wspomina liczne, wspólne wyjazdy. – My się nigdy nie kłóciliśmy, takie trochę nudne życie prowadziliśmy – mówi z przekorą w głosie.
Małżonkowie podkreślają rolę cotygodniowych obiadów rodzinnych. Te odbywają się we wtorki lub środy. – Zbieramy się wtedy, tylko Wojtek z Ewą dzwonią z Opola i pytają co było na obiad? Co robiliśmy, o czym rozmawialiśmy. Oni też nas odwiedzają, ale w sobotę lub niedzielę – stwierdza B. Newerla.
Choć do kłótni u Newerlów nie dochodzi, to utrapieniem żony jest upór pana Pawła w kwestii kupna nowych rzeczy. – Jak mąż ma kupić sobie nowe buty, to o Matko Boska! On jest okropny pod tym względem. Mój ojciec też taki był i jeszcze syna takiego mam. Nigdy im nic nowego nie potrzeba, po co nowe kupować, te co mają wszystko jest dobre. My nie mamy poważniejszych problemów, więc takie drobnostki nas denerwują – przyznaje jubilatka.
Jaki jest sekret dobrego małżeństwa? – Może to, że lubimy tak samo czytać książki? Choć mąż to ciągle coś pisze, mimo, że mówię mu daj se z tym spokój. Jednak jak on złapie jakiś temat, to nie umie odpowiedzieć w dwóch zdaniach. Rozpisuje się, bo on to uwielbia – opowiada pani Barbara.
– Najważniejsze to umieć się dogadać. Bo jak jakiś temat denerwuje, to trzeba odczekać, przespać się z tym, a jutro sprawa inaczej będzie wyglądać – dodaje żona Pawła Newerli.
Wspomina, że kiedyś chodzili z mężem na długie spacery – tak zaczęła się ich miłość, od tych spacerów. – Chodziliśmy tak na milcząco, bo ja z nim mogłam bez słowa. I tak na piechotę aż do Samborowic, do Rudnika. Dopiero w 1977 roku talon na malucha dostaliśmy. Mąż zawsze rankiem wychodził na spacery, to mnie sąsiedzi pytali, a gdzie ten twój tak gonił? Teraz też na takie krótkie jeszcze wychodzi, bo trudniej mu się chodzi, potrzebuje wesprzeć się o lasce – wyjaśnia jubilatka.
Mariusz Weidner
Energia i młoda krew
W piątek, przy okazji wizyty prezydenta, był u Newerlów także Adrian Szczypiński, autor filmu dokumentalnego „Newerla”. Kręcąc ten dokument spędził przed pięcioma laty, w domu u pana Pawła i pani Barbary 4 dni. To, czym się zachwycił, to ich uczuciowa energia. – Oni zachowują się często tak jakby byli młodymi zakochanymi. To wyjątkowe, zaskakiwało mnie. Tak jakby płynęła w nich ta młoda krew – przyznaje Szczypiński.