Przejazd kolejowy pomiędzy Kuźnią Raciborską i Siedliskami zlikwidowany. Mieszkańcy oburzeni, burmistrz zaskoczony. Co na to PKP?
Głośno o likwidacji przejazdu kolejowego w lesie pomiędzy Kuźnią Raciborską i Siedliskami. – Trasa rowerowa i piesza staje się dosłownie torem z przeszkodami, i po prostu niemożliwa do pokonania – alarmują mieszkańcy. Okazuje się jednak, że przejazd mógł nadal istnieć…
Rankiem 23 czerwca, kiedy rozpoczęto rozbiórkę, wśród mieszkańców zawrzało. Informacje szybko w tej sprawie dotarły do redakcji „Nowin Raciborskich”. Temat podjęto też na sesji rady miejskiej.
Musimy zrobić wszystko
Zaczęła Maria Wyszomierska, przewodnicząca Zarządu Osiedla Stara Kuźnia. W imieniu swoim i sołtysa z Siedlisk – Jana Krybusa prosiła, aby gmina podjęła niezwłoczne działania zmierzające do zaprzestania likwidacji przejazdu kolejowego, który zresztą, jak wybrzmiało w trakcie dyskusji, został rozebrany tego samego dnia.
Maria Wyszomierska podkreślała, że przejście nie tylko było wykorzystywane przez mieszkańców jako trakt spacerowy, ale przede wszystkim z tego skrótu korzystali strażacy ochotnicy, kiedy była taka potrzeba. – Aby być na czas i móc ratować nasze zdrowie i życie. Musimy jako gmina zrobić wszystko, aby temu zapobiec, aby przywrócić do stanu pierwotnego – apelowała. Przewodnicząca podała, że w tej sprawie kontaktowała się m.in. z Piotrem Staroniem, kierownikiem referatu inwestycji i budownictwa; urzędnik ustalił, że to nie działania Nadleśnictwa Rudy Raciborskie, a zarządcy infrastruktury kolejowej – PKP Polskie Linie Kolejowe.
Sołtys Jan Krybus dodał, że przejazd niedawno został wyremontowany, a teraz został rozebrany.
Potrzeba informacji
Burmistrz Paweł Macha tematem był zaskoczony. – Ja to skonsultuję – zapewniał. Jednak z jego wiedzy wynika, że w całej Polsce realizowany jest program likwidacji takich przejazdów ze względu na liczbę wypadków.
Wiceprzewodnicząca rady miejskiej Ilona Wróbel powiedziała, że temat również rozeznawała w urzędzie miejskim i także dowiedziała się, że urzędnicy wcześniej nic o rozbiórce nie wiedzieli.
Radna Grażyna Tokarska sugerowała, że być może o rozbiórce były informowane tylko Lasy Państwowe. – Bo to nie jest teren gminny – zauważała. Burmistrz odparł, że urząd raczej powinien być jednym z uzgadniających w takich sprawach.
Radny Marcin Czerniej, zauważał, że w mediach społecznościowych pojawiło się sporo informacji bijących w urząd i radnych, jakoby przyczynili się do likwidacji przejazdu. Proponował, aby gmina odniosła się do tego problemu w swoich kanałach komunikacji z mieszkańcami. – Szeroko oczy otworzyłem o 7.30, jak dostałem pierwszy telefon, że rozbierają przejazd, do którego mam około 300 metrów, i często z niego korzystam. Trzeba zaczerpnąć opinii z PKP, wystąpić z jakimś pismem, żeby dowiedzieć się dlaczego, i po co to zlikwidowali – mówił radny z Siedlisk.
Co na to zarządca?
Skontaktowaliśmy się z zarządcą infrastruktury kolejowej. Zapytaliśmy: dlaczego podjęto decyzję o likwidacji przejazdu? Czy zarządca miał świadomość, że przejazd był wykorzystywany przez mieszkańców oraz strażaków – ochotników, kiedy zachodziła taka potrzeba? Dlaczego temat nie był konsultowany z Urzędem Miejskim w Kuźni Raciborskiej? Czy temat był konsultowany z kimś innym lub jakaś instytucja była informowana o tym kroku (np. Nadleśnictwo Rudy Raciborskie)? Czy istnieje możliwość przywrócenia tamtejszego przejazdu?
Odpowiedzi udzieliła Katarzyna Głowacka. Przedstawicielka zespołu prasowego PKP Polskie Linie Kolejowe SA wskazała, że przejazd kolejowo-drogowy między Kuźnią Raciborską i Siedliskami usytuowany był na drodze niepublicznej. – Zgodnie z obowiązującymi przepisami, przejazd mógłby pozostać na dotychczasowych zasadach, gdyby droga miała status drogi publicznej. Istniała także możliwość funkcjonowania przejazdu na podstawie umowy najmu, zawartej pomiędzy zainteresowanymi osobami czy podmiotami, a PKP Polskimi Liniami Kolejowymi SA – tłumaczy.
Nadmienia, że „zarządca linii kolejowych poszukuje optymalnego rozwiązania, które pozwala zapewnić wymagany poziom bezpieczeństwa w ruchu kolejowym oraz dobrą komunikację dla mieszkańców i użytkowników terenów obok trasy kolejowej”.
– PLK zwracały się do zarządcy drogi, z którą krzyżuje się przejazd, o konieczności podjęcia działań w zakresie skrzyżowania kolejowo-drogowego. Zarządca infrastruktury kolejowej informował o warunkach pozostawienia przejazdu poprzez zmianę statusu drogi lub przejęcia skrzyżowania poprzez zawarcie umowy. Nie wpłynęły również zgłoszenia osób lub podmiotów zainteresowanych zawarciem umowy na użytkowanie skrzyżowania kolejowo – drogowego – argumentuje Katarzyna Głowacka.
Przedstawicielka PKP wskazuje, że poza przejazdem, który istniał dotąd na drodze niepublicznej, do dyspozycji pozostają nieodległe przejazdy, m.in. przy ul. Topolowej.
– W związku z Rozporządzeniem z 20 października 2015 r., zarządca infrastruktury kolejowej (PLK) zobowiązany jest w terminie do 5 lat (od dnia wejścia w życie rozporządzenia) dostosować przejazdy kolejowo-drogowe do warunków w/w rozporządzenia. W wielu lokalizacjach uporządkowanie spraw przejazdów wg rozporządzenia wymaga dokonania przez gospodarzy terenu dokładnej analizy sytuacji komunikacyjnej w terenie i aktualnych potrzeb mieszkańców – oczywiście z uwzględnieniem zasad bezpieczeństwa. Dlatego PKP Polskie Linie Kolejowe SA poinformowały samorządy o potrzebnych działaniach w zakresie przejazdów. Wspólne działania zarządcy infrastruktury i zarządców dróg umożliwią zachowanie wysokiego poziomu bezpieczeństwa na przejazdach – puentuje Katarzyna Głowacka z zespołu prasowego PKP Polskie Linie Kolejowe SA.
***
Do tematu będziemy jeszcze wracać.
(mad)
Pociągi stoją i warczą
Radna Elżbieta Kozłowska ponowiła z kolei problem stojących lokomotyw na torach przy ulicy Staszica, które ciągle są włączone, na co narzekają mieszkańcy; to problematyczne dla nich szczególnie nocą. To teren gdzie przejeżdża sporo pociągów towarowych, a tam stworzono swego rodzaju bocznicę. Temat był już zgłaszany do PKP, ale miejscowi nie doczekali się rozwiązania, które by ich zadawalało. Radna na przykładzie Nędzy sugerowała, że może warto postawić w tym miejscu ekrany dźwiękochłonne, co miałoby być lekarstwem na tę sytuację.
– Jestem sprzymierzeńcem tych mieszkańców – deklarował burmistrz. Stwierdził, że ekrany są dobrym pomysłem, sugerując, że może warto do tego wykorzystać roślinność, tworząc tym samym przyjemny dla oka pas zieleni. – Może dojdziemy do porozumienia (z przewoźnikiem – przyp. red.), ja nie zapominam o tym problemie – stwierdził.