Komendant Główny Policji chce pociągnąć do odpowiedzialności posłankę Lenartowicz
Chodzi o wykroczenie z 24 kwietnia 2020 roku – niezastosowanie się przez panią poseł do sygnalizacji świetlnej i przejście przez jezdnię podczas wyświetlania sygnału czerwonego. Zgłoszono to na Krajowej Mapie Zagrożeń Bezpieczeństwa. Nagranie zdarzenia jest na wideo nowiny.pl – transmisji z protestu pracowników transgranicznych. – Weszłam na zielonym – broni się Gabriela Lenartowicz i porównuje zarzut z czasami komuny. Twierdzi, że wykonywała obowiązki poselskie.
Posłanka weszła na przejście, gdy sygnalizator zaczął migać na zielono. Gdy była na pasie rozdzielającym jezdnie, nastąpiła zmiana cyklu świateł na kolor czerwony. Lenartowicz szła dalej, choć – zdaniem Komendanta Głównego Policji, który za pośrednictwem Prokuratora Generalnego zwrócił się do Sejmu – powinna była zatrzymać się na tzw. wysepce.
Policja w sierpniu 2020 roku wskazała w korespondencji dotyczącej sprawy, że przejście dla pieszych w Chałupkach ma charakter jednego przejścia dla pieszych jako całość.
Gdy pieszy znajdzie się na pasie rozdzielczym w momencie zmiany cyklu świateł, powinien wzbudzić sygnał zielony przyciskiem w sygnalizacji.
Wniosek do Sejmu
Komendant Główny Policji gen. insp. Jarosław Szymczyk (z jego upoważnienia zrobił to zastępca Nadkom. Tomasz Szymański) zwrócił się do Marszałek Sejmu RP Elżbiety Witek o wyrażenie zgodny na pociągnięcie posła do odpowiedzialności za wykroczenie.
Biuro Legislacyjne Kancelarii Sejmu oceniło, że wniosek nie dotyczy działalności wchodzącej w zakres sprawowania mandatu poselskiego. Poseł może wyrazić osobistą zgodę na pociągnięcie do odpowiedzialności, a jeśli tego nie uczyni – decyzję podejmie Sejm.
Powrót do przeszłości
Gabriela Lenartowicz poinformowała marszałek Witek, że zgadza się na pociągnięcie jej do odpowiedzialności karnej. Wcześniej oświadczyła policji, że nie przyjmie mandatu, bo korzysta z immunitetu, a w Chałupkach wykonywała obowiązki poselskie.
– Całość narzuca wprost porównanie z czasami komuny, gdy karano nie za kolportaż ulotek a za zaśmiecanie ulic. W ramach takiego powrotu do przeszłości mam zostać ukarana „za niemanie zielonego światła”, a nie udział w pokojowej demonstracji w obronie moich wyborców i sąsiadów, którym w absurdalny sposób uniemożliwiono pracę po sąsiedzku, w Czechach, do której dochodzili czy dojeżdżali codziennie – twierdzi Gabriela Lenartowicz.
Opis pozbawiony faktów
Ponadto pani poseł uważa, że w korespondencji, która dotyczy sprawy (autorstwa prokuratora, komendanta policji i służb parlamentarnych):
• nie ma ani słowa o okolicznościach i charakterze wydarzenia,
• nie ma żadnej informacji, że w czasie tzw. spaceru – protestu na miejscu były nie tylko liczne radiowozy policji, ale też liczni funkcjonariusze, w tym filmujący całe wydarzenie
• nie ma też żadnej informacji, dlaczego policja nie interweniowała, a nawet nie legitymowała mnie na miejscu skoro była świadkiem rzekomego wykroczenia
• postępowanie podobno wszczęto na podstawie „anonimowego” wpisu w Krajowej Mapie Zagrożeń, do którego dołączono link do portalu „nowiny.pl” z nagraniem, jednak do wniosku o uchylenie immunitetu nie zostało to nagranie dołączone,
• wezwanie na policję dostałam co najmniej miesiąc po całym wydarzeniu, ale nie przedstawiono mi żadnych materiałów, ani nagrań czy zeznań obecnych wtedy na miejscu policjantów. Nic poza znanym mi nagraniem z portalu.
• nie dołączono jednak do wniosku treści mojego zeznania, w którym zaprzeczam bym przeszła na czerwonym świetle (na nagraniu widać tylko światła za mną, a nie przede mną) oraz złożone policji oświadczenie, że nie przyjmę mandatu, bo korzystam z immunitetu, bo wykonywałam obowiązki poselskie, co zresztą potwierdza widoczna na nagraniu wypowiedź dla mediów.
Dołączona do wniosku opinia, że wniosek nie dotyczy działalności wchodzącej w zakres sprawowania mandatu poselskiego, opiera się wyłącznie na pozbawionym podstawowych faktów opisie Komendanta Głównego Policji.
(ma.w)