Radny Wyglenda: park powinien pachnieć a nie capić
Smrodliwy temat podjął w sierpniu, na forum komisji gospodarki rajca ze Studziennej, wskazując na problem z parku im. Miasta Roth. Był to wątek poboczny krótkiej dyskusji nad zasadnością rozwoju „sieci szaletów miejskich”.
Takiego rozwoju oczekiwałby jeden z seniorów w radzie – szef komisji Piotr Klima. Zauważył, że „za potrzebą” chodzi się do restauracji, gdzie trzeba prosić o pozwolenie, lub na stacje paliw. – Tymczasem to jest poważny problem i moim zdaniem należy rozwinąć sieć szaletów miejskich – stwierdził na sierpniowym posiedzeniu przewodniczący Klima. Uważa, że Racibórz zasługuje na kilkanaście takich miejsc. – Bo wiadomo co się dzieje jak ich nie ma – dodał P. Klima. Jego zdaniem „to nie muszą być drogie rzeczy”.
WC w tężni solankowej
Temat z ubikacjami pojawił się, bo nowy szalet miejski został ulokowany przy Arboretum Bramy Morawskiej.
Radny oczekiwał stanowiska władz miasta w tej kwestii, ale na posiedzeniu nie było żadnego z prezydentów. – A pan naczelnik podziela moją opinię? – spytał Piotra Glapę, szefa wydziału komunalnego.
Naczelnik przyznał, że szalety są potrzebne, ale jest zwolennikiem lokowania ich przy obiektach miejskich, takich jak planowana tężnia Zielone Płuca Ostroga czy w będącym w sferze planów parku Zachodnim naprzeciw kościoła Matki Bożej.
Kupy w koszach
Wtedy do dyskusji włączył się radny Eugeniusz Wyglenda i zapytał o częstotliwość opróżniania koszów na śmieci w parku miejskim im. Miasta Roth. Rajca zwrócił uwagę, że w upalne dni ciężko było wypocząć w parku. – Ludzie, co przychodzili z psami, wrzucali odchody swoich pupili do śmietników przy ławkach. Nie sposób było wysiedzieć obok takiego kosza z odchodami. Przecież park powinien pachnieć, a nie capić – zauważył Wyglenda. Poparł go Klima, komentując: mocno i dobrze powiedziane.
(m)