Lenk: Jesteśmy zbyt pobłażliwi dla prezydentów. W komisji znowu pustki na prezydenckich fotelach
Taki obrazek powtarza się coraz częściej. Radni przychodzą na posiedzenie, na którym nie ma nikogo z włodarzy. – Przez wszystkie lata, które przepracowałem w urzędzie taka sytuacja nigdy nie miała miejsca – mówił w urzędzie radny Mirosław Lenk, który w magistracie był obecny od pierwszej połowy lat 90.
Rozumiem, że planuje się spotkania i wyjazdy, ale wiadomo kiedy odbywają się posiedzenia komisji i przynajmniej jeden z trzech prezydentów powinien być do dyspozycji radnych – uważa były prezydent miasta trzech kadencji.
Prezydenci są niezbędni
Rajcy chcieliby zadawać włodarzom pytania, otrzymywać wyjaśnienia nurtujących ich kwestii. Tymczasem nie ma do kogo adresować tych zapytań. Naczelnicy obecni podczas obrad sami mówią, że pewne tematy dotyczą polityki Miasta i wykraczają poza obszar ich kompetencji. Szefowa wydziału ochrony środowiska poproszona przez przewodniczącego Klimę o przygotowanie specjalnego posiedzenia na temat kryzysu energetycznego wskazała, że polecenia wydają jej prezydent i jego zastępcy i to do nich radny powinien się zwrócić. Tymczasem na obradach 25 sierpnia nie było kogo poprosić o podjęcie wspomnianego tematu.
Urzędnicy się boją
Zdaniem Piotra Klimy, więcej urzędników powinno przychodzić do radnych na posiedzenia komisji oraz sesje rady. – Wiem, że są tu urzędnicy, którzy jeszcze nigdy nie byli na posiedzeniu z radnymi. Dlatego chcę, by rada miasta wystąpiła do wszystkich pracowników urzędu, by ci choć raz uczestniczyli w komisji i sesji. Ja wiem, że oni chętnie by tu przyszli, ale boją się władz. A przecież w urzędzie pracuje 220 osób – zaznaczył P. Klima.
Maria Durka z Biura Rady Miasta Racibórz wyjaśniła, że na czwartkowym posiedzeniu miał być wiceprezydent Wacławczyk, ale musiał udać się pilnie poza Racibórz w prywatnej sprawie. Prezydent Polowy był w delegacji, a jego drugi zastępca Konieczny ma urlop.
(m)