10 milionów złotych potrzeba dla obrony Ocic przed wielką wodą
Dzielnica, w której już zbudowano i nadal buduje się nowe osiedla domów, jest stale narażona na podtopienia w trakcie ulewnych deszczów, których ostatnio nie brakuje. Czytelnicy pokazują nam, jak ulice w Ocicach zmieniają się w rwące potoki. W magistracie wiedzą, co należy zrobić. Jednak koszt zadania szacowany jest na niebagatelną kwotę.
Temat „wypłynął” ostatnio na forum rady powiatu, jej komisji budżetowej. Omawiano tam zabezpieczenie przeciwpowodziowe ziemi raciborskiej. Miasto Racibórz reprezentowała naczelniczka wydziału ochrony środowiska Katarzyna Polak. Powiedziała, że magistrat pozyskał koncepcję ochrony dzielnicy Ocice przed skutkami nawalnych deszczów. Żeby zabezpieczyć ten obszar, trzeba zbudować 4 zbiorniki retencyjne. To oznacza pozyskanie gruntów i stosownych pozwoleń jeszcze przed budową.
Długotrwały proces
Tymczasem taka inwestycja zabezpieczy tylko obszar jednej dzielnicy, choć woda z pól niszczy dobytek także w innych rejonach miasta. Kosztorys robót jeszcze w ubiegłym roku wyniósł 10 mln zł. Dziś byłoby to pewnie więcej. Urzędniczka przyznała, że bez pozyskania środków pozabudżetowych taką inwestycję trudno będzie zrealizować. W dodatku to długotrwały proces, a nawałnice pojawiają się coraz częściej.
Na razie Miastu nie udało się znaleźć projektanta chętnego do wykonania dokumentacji pod przyszłą inwestycję – jednego zbiornika. Miałby zająć obszar 2 ha i pomieścić ponad 13 tys. m sześc. wody.
W urzędzie na razie procedowane jest zamówienie zabezpieczenia ulic Chorwackiej i Dolnej przed spływem wód opadowych. Tu mowa jest o budowie rowu melioracyjnego, przetarg ma być rozstrzygnięty pod koniec września.
Woda napotyka przeszkodę
Jak poinformowała radnych powiatu naczelnik Polak, w Raciborzu problem ze skutkami nawałnic największy jest w Ocicach. Rozwój zabudowy mieszkaniowej styka się tam z obszarami rolniczymi. Zmieniła się struktura użytkowania tych gruntów, gdzie rolnictwo jest wielkoobszarowe, wody spływają w kotlinie, ale napotykają nowe posesje.
Sytuację skomentował radny powiatowy Eugeniusz Kura. Uważa, że na pewnym etapie planowania rozbudowy mieszkaniowej popełniono błędy urbanistyczne i nie zabezpieczono ludzi. – Potrzeba było 30 lat, żeby zabezpieczyć lasy przed takim pożarem jak w 1992 roku. Trzeba było czekać od powodzi w 1997 roku, żeby powstał Zbiornik. Widać po tym, że łatwiej jest zapobiegać niż leczyć. W Raciborzu Ocice i ulica Starowiejska nie są zabezpieczone przed dużą wodą – stwierdził Kura.
K. Polak wyjaśniła, że nie wszystkie tereny w Raciborzu są objęte planem zagospodarowania i zabudowa wielorodzinna pojawia się w miejscach, gdzie brakuje odwodnienia.
(ma.w)
Spółka w rowach
W gminie Krzyżanowice najbardziej na zalewanie wodami z pól narażone są Owsiszcze. Kolejny problem dotyczy Krzyżanowic, od strony Nowej Wioski. Tam istnieje potrzeba wybudowania zbiorników. Urzędnik reprezentująca Gminę na obradach komisji powiatowej przyznała, że za mało jest zbiorników, więc szuka się innych rozwiązań. Wszystko zależy jednak od pozyskania środków zewnętrznych, bo samorząd sam nie poradzi sobie z tak dużymi wydatkami. Dzięki spółce wodnej, jaka działa w Krzyżanowicach utrzymanie rowów jest na bieżącym poziomie. Mieszkańcy płacą 17 zł rocznie od nieruchomości, a rolnicy mają przelicznik opłat od hektara. Nie wszyscy płacą. Sposobem na radzenie sobie z anomaliami pogodowymi są wymogi dla inwestycji drogowych, które wykonuje się tylko z odpowiednim odwodnieniem, a także nasadzenia zieleni – drzew i krzewów oraz rewitalizacja obszarów zielonych.
Temat ciężki
Obecny na tym posiedzeniu szef rady gminy w Rudniku Ireneusz Jaśkowski zwrócił uwagę na postępowanie rolników. Ci orzą pola niemal do samej drogi. On sam jest strażakiem OSP i wie, jak często jednostka jest wzywana do czyszczenia dróg, na które spłynęło błoto z pól. – My w gminie mamy tylko 2 zbiorniki, a w 6 sołectwach są obszary wyznaczone pod suche poldery. Tylko nie ma pieniędzy na ich wykonanie. Po każdej ulewie jest tam problem. Błoto spływa, a rowy się zamulają. Wiosną jest najgorzej – stwierdził Jaśkowski. Dodał, że „rolnik orze do asfaltu i nie zostawia najmniejszego pasa zieleni, by zatrzymać błoto i potem drogi zaczynają pękać”. – Temat u nas jest bardzo ciężki, bo dwa zbiorniki na tak dużą obszarowo gminę to jest nic – ocenił przewodniczący.