Wsiąść do pociągu, (nie) byle jakiego, czyli Industriada na wąskim torze w Rudach
Przejazdy kolejką wąskotorową, zwiedzanie lokomotywowni i nowej sali multimedialnej czy przyglądanie się pracy kowala w kuźni, a nade wszystko – parada lokomotyw – to atrakcje, jakie znalazły się w programie Industriady, która w sobotę, 3 września odbyła się na terenie Zabytkowej Stacji Kolei Wąskotorowej w Rudach.
Wejść tam, gdzie nie wolno
Industriada to organizowane od kilkunastu lat święto szlaku zabytków techniki. W tym dniu stawia się przede wszystkim na promocję obiektów poindustrialnych. – Idea, jaka nam przyświeca, to przybliżenie ludziom funkcjonującego przed laty na Śląsku przemysłu – mówi dyrektor Gminnego Ośrodka Turystyki i Promocji w Rudach Krzysztof Kopeć.
Obsługa stacji przygotowała tego dnia dla turystów bogatą ofertę. Jedną z nich była wspomniana na wstępie możliwość zwiedzenia wraz z przewodnikiem lokomotywowni. – Jest to nie lada atrakcja, gdyż przewodnik wchodzi ze zwiedzającymi na halę napraw, gdzie normalnie nie wpuszczamy ludzi ze względu na bezpieczeństwo, ale dziś, na Industriadę, tak halę przygotowaliśmy, żeby się nic nikomu nie stało – tłumaczy szef GOTiP.
Najważniejszym punktem Industriady w Rudach, który zawsze przyciąga sporo turystów – obok przejazdów pociągiem na trasie Rudy – Rybnik-Stodoły – Rudy oraz Rudy – Stanica – Rudy była parada lokomotyw. – Zaprezentujemy sprzęt od najmniejszego do największego. Paradę rozpocznie drezyna z silnikiem z motoru, która służy głównie do inspekcji torów, a zamknie lokomotywa rumuńskiej produkcji Lxd2 o masie służbowej 32 ton – zaznacza dyrektor Kopeć. Pomiędzy tymi dwoma pojazdami turyści zobaczyli również drezynę Wmd101, lokomotywy: 2Wls 50, Wls 75, Wls 180 oraz parowóz „Las49”.
Kuć żelazo, póki gorące
Na terenie rudzkiej wąskotorówki jest również kuźnia, której historia rozpoczyna się wraz z budową stacji kolejowej. Przez wiele lat była nieczynna, ale dziś znów zza jej drzwi usłyszeć można odgłosy kowalskiego młota.
– Obecnie pomieszczenie to wygląda już nieco inaczej, ale palenisko jest oryginalne – mówi nam Michał Polakiewicz, który oprócz wykuwania rozmaitych przedmiotów, kolekcjonuje wszystko, co związane jest z kowalstwem. Zobaczyć więc można kowadło z 1784 roku z wybitymi na licu po łacinie słowami „Bogurodzicy” czy kowadło z 1816 r. z sentencją „Memento mori”. – Te kowadła pełnią głównie rolę zdobniczą, a robiono je z dwóch powodów: po pierwsze – szacunek, jakim zawsze otaczano kowadła. To jest rzecz, która była swojego rodzaju świętością, a po drugie – była cenna materialnie. Kowadło było podstawą do przekazywania „biznesu” kolejnym pokoleniom – wyjaśnia pracownik rudzkiej kuźni.
Wśród zgromadzonych przedmiotów jest także m.in. kolekcja zamków do drzwi, miecz znaleziony w fundamentach dworku szlacheckiego, skrzyneczka podkuwacza przekazana przez kowala z Krzanowic, miechy kowalskie czy węgierska szlifierka na pedał.
Opowiedzieć historię, by nie została zapomniana
W ramach Industriady, turyści oprowadzani przez przewodnika mogli zapoznać się z historią kolejki, która liczy sobie już 123 lata. – To, czego nie ma w podręcznikach, opowiadamy tutaj. To jest żywa historia, o której nie wolno nam zapomnieć – powiedział Roman Oberaj. – Turyści są bardzo zainteresowani, a są też tacy, którzy po jakimś czasie wracają do nas, zwłaszcza, że kolejka ma coraz więcej atrakcji. Organizujemy dla dzieci w okresie świątecznym Mikołaja, jest noc duchów, święto pieczonego ziemniaka i lekcje wykute w ogniu, czyli pokaz kowalstwa – dodaje przewodnik.
Bartosz Kozina