Wielokrotnie leżący mężczyźni w zaniku
Złośliwy komentarz tygodnia.
Jeden z czytelników pyta mnie, czemu w tym roku jeszcze nie było relacji z bohaterskiej walki raciborskich strażników z językiem polskim, czyli innymi słowy omówienia corocznego raportu z działalności raciborskiej straży miejskiej. Drogi czytelniku, odpowiadam. Choć przez te lata pisania o masakrowaniu polszczyzny nabyłem już chyba syndromu Don Kichota, to mam świadomość ciążącej na mnie odpowiedzialności wynikającej z faktu, że ten raport to chyba tylko ja czytam. Może zresztą i dobrze, że tylko ja.
No, ale ad rem, jak to mówią badacze snów. Raport oczywiście przeczytałem, ale…w tym roku niespodzianka. Nadal można wprawdzie spotkać w nim nieliczne rozweselacze typu „wielokrotnie leżący mężczyźni w Rynku na ławkach” czy parę niezbyt spektakularnych „ortów”, ale generalnie jest lepiej. Ba, dużo lepiej. To znaczy dla pana, drogi czytelniku, pewnie gorzej, bo nie ma z czego się pośmiać, jak w ubiegłych latach. Ale ja muszę oceniać uczciwie i sprawiedliwie, więc piszę, jak jest.
A jak jeszcze autorzy raportu trochę popracują nad szykiem zdań (żeby np. nie wychodziło, że „Dom Nadziei” w Rybniku był wcześniej mieszkańcem Kornowaca), jak zaakceptują, że nie trzeba pisać „w miesiącu wrześniu” (bo każdy wie, że wrzesień to miesiąc, a nie odżywka do włosów), jak zaakceptują, że mówi się „liczba strażników”, a nie ilość (chyba, że strażnicy są bezkształtną masą, a nie osobami policzalnymi), to już prawie nie będzie się czego czepiać.
I tym optymistycznym akcentem zakończę, zwłaszcza wobec tych wszystkich złych informacji, którymi nas ostatnio zewsząd bombardują. Choć łezka się w oku kręci, jak sobie człowiek przypomni na przykład takie kultowe fragmenty: „Na ul. Londzina przy D.K. „Strzecha”, na ławce siedział mężczyzna, prawdopodobnie spał. Patrol interweniował potwierdzając, że mężczyzna zasnął” (cytat ze sprawozdanie z działalności raciborskiej straży miejskiej za 2016 r.).
bozydar.nosacz@outlook.com