Dzień osób starszych. Przy placu Wolności świętowano go z wyprzedzeniem
Gwarno tu jak w przedszkolu – zauważył prezydent Dariusz Polowy, gdy przemawiał na spotkaniu zorganizowanym 27 września w DDPS. Na terenie obiektu, który powstał z unijnej dotacji, zgromadzili się przedstawiciele środowisk, które wymagają wsparcia.
Choć Dzień Osób Starszych przypada 1 października, to w Raciborzu świętowano go prędzej. Obok Ośrodka Pomocy Społecznej włączyli się w organizację: stowarzyszenie Persona (reprezentowane przez prezes Halinę Rycerz-Kuligę) Warsztaty Terapii Zajęciowej (obecny był kierownik Franciszek Mandrysz) oraz Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Niesłyszących i Słabosłyszących.
Wśród gości pojawiła się też delegacja Rady Seniorów Raciborza jak i dyrektor Agnieszka Adamczyk-Motyka kierująca RCRON.
– To jest uroczystość, ale i wysiłek organizacyjny, więc dziękuję za pomoc i zaangażowanie w przygotowanie wydarzenia. Rok wcześniej niewyobrażalna byłaby taka impreza. Żaden szef nie zrobi niczego bez pracowników, dlatego dziękuję tym wszystkim, którzy tworzą ten dom – mówiła Roksana Pytlik zastępczyni dyrektora OPS w Raciborzu.
Wśród przybyłych był Henryk Kaletka prowadzący w internecie stronę dla seniorów, którzy chcą być aktywni w życiu. – Nazywa się „Kreatywność polskich seniorów” i pokazujemy na niej naszą twórczość. Pani dyrektor daruję te czekoladki, żeby słodziła seniorom każdy dzień ich życia. Dołączam do tego książkę Marianny Świerczek z Wodzisławia Śląskiego naszej redaktorki – mówił Kaletka.
Głośno jak w przedszkolu
Włodarz Raciborza Dariusz Polowy przyznał, że jak zmierzał na miejsce uroczystości, to idąc za płotem, słyszał gwar, jaki kojarzy mu się z przedszkolem. – Myślałem, że pomyliłem imprezy, tak głośno było jak w przedszkolu. Widać, że energii i pogody ducha wam nie brakuje. Trzeba się z tego cieszyć, tak samo jak z zaangażowania w organizację – od dołu po najwyższe funkcje – podkreślił. Dodatkowy ukłon skierował do rady seniorów, która „mimo ciężkiego czasu jest w stanie zaistnieć i realizować te cięższe rzeczy”. Wszystkim życzył, żeby zawsze się czuli jak w przedszkolu.
R. Pytlik podarowała mieszkańcom DDPS cebulki kwiatów do posadzenia, bo wie, że zieleń w ogrodzie jest dla nich ważna, a poza tym OPS chce wystartować w kolejnym miejskim konkursie „Zielono mi”.
Wydarzenie zorganizowano dla około 200 osób. Było jedną z inicjatyw towarzyszących projektowi, w ramach którego powstał dom pomocy. Do 29 grudnia ma być jeszcze parę przedsięwzięć podobnych do tych jak ta przy domu czy wcześniejsza wystawa prac na deptaku przy Długiej.
Duży budynek to duże koszty
– Po zakończeniu unijnego projektu DDPS również będzie funkcjonował jak teraz. Docelowo chcemy, by w tutejszych mieszkaniach mieszkało 30 osób, a placówka była czynna przez 10 godzin dziennie. Właśnie szczegółowo planujemy to funkcjonowanie – mówiła nam R. Pytlik.
Zaznaczyła, że utrzymanie dużego budynku generuje duże koszty, a zmiany cen na rynku energii nie dają komfortu zaplanowania przyszłego budżetu. – Wierzę, że przy tak fachowej załodze, przy specjalistycznej kadrze poradzimy sobie. Przeszliśmy obronną ręką przez pandemię, poddano nas wielu kontrolom. Ten zespół jest gotów na wyzwania – podkreśliła Roksana Pytlik.
Odpowiedzialna praca
Kierująca DDPS-em Monika Frysztak opowiedziała nam, jak wygląda dzień w placówce.
Dom jest czynny od 8.00 do 18.00. – Nasi podopieczni schodzą się tu, zaczynamy dzień w stołówce, gdzie jest śniadanie, a później prowadzimy zajęcia. Np. dziś mamy wytwory z warsztatów kulinarno-dietetycznych. Tak, troszeczkę działamy jak taki dom wczasowy – uśmiechała się M. Frysztak. Grono korzystających z domu, to osoby samotne, które spędzają tu wspólnie czas. Są ze sobą tak związane, że żałują w piątek, że muszą się rozstać na dwa dni – przyznała pani kierownik.
W DDPS na miejscu jest cały czas rehabilitant. Mieszańcy i uczestnicy zajęć przy dobrej pogodzie lubią odpoczywać w parku Jordanowskim. – Jak się tu pracuje? To odpowiedzialna praca, bo nie wiemy, co się wydarzy. Taka jest praca z osobami starszymi, różnie bywa z samopoczuciem, stanem zdrowia – dodała Frysztak.
Jak w bloku, w kawalerce
Rozmawialiśmy też z osobami, które zakwaterowano w mieszkaniach wspomaganych. Są w wieku od 63 do ponad 80 lat. Pani Bronisława była tu pierwsza. – To już dwa lata, odkąd tu zamieszkałam. Takich mieszkań powinno być więcej. Jest cicho, spokojnie i dbają o nas.
Maria, która skończyła 70 lat, mówi, że wszystko, czego potrzebuje senior, jest przy placu Wolności. – Ja byłem tutaj drugim lokatorem. Przeszedłem ciężką chorobę. Czuję się wesoło w tym gronie, jest tak jak w bloku, w kawalerkach. Jak chcemy być na podwórku, to wychodzimy na ławeczkę przed dom – mówił nam pan Paweł (63 lata). Pani Alicja podkreślała, że najważniejsze dla osób starszych jest bezpieczeństwo. – Tutaj jest bardzo wygodnie dla osób starszych. Nawet jak nikogo nie ma z obsługi, to przecież są dobrze znani sąsiedzi – podsumowała.
(ma.w)