Sołtys za sterami koparki, radna sadząca drzewa. W Makowie odtworzyli aleję czereśniową
Makowianie zebrali się rankiem 15 października, aby sadzić drzewa. I to nie byle jakie, bo czereśnie, aby odtworzyć aleję, która przed laty cieszyła miejscowych.
Kolejna lokalizacja
To kontynuacja przedsięwzięcia pn. „Łączą nas drzewa” w kolejnej części gminy Pietrowice Wielkie, której inicjatorem jest radny powiatowy Szymon Bolik.
– Działanie kontynuujemy, idąc w kierunku Czech. Apelujemy do naszych sąsiadów, aby wyszli nam naprzeciwko, bo tak spotkamy się gdzieś za Pietrowicami – uśmiecha się radny Bolik. Przekonuje, że sadzone drzewa są nie byle jakie. Są to plenne, stare odmiany, odporne na mrozy, chłody, większość chorób oraz szkodniki. Część drzew ufundowali prywatni sponsorzy, część mieszkańcy Makowa i sąsiednich Krowiarek. – Chcemy dojść do Pietrowic i może tam znajdą się chętni, którzy „zaadoptują” jakąś czereśnie. Byle do przodu – dodaje.
Na odtwarzanej alei zasadzono 30 sztuk czereśni oraz kilka sadzonek jarzębu szwedzkiego, aby całość urozmaicić. – To około 50 drzew – wylicza radny powiatowy słynący z działań proekologicznych.
Jak dawniej
Miejscowa radna pamięta czasy, kiedy w Makowie rosła aleja czereśniowa, tym bardziej cieszy się, że jest odtwarzana. – Kiedyś było tutaj więcej drzew, ale były już stare, przy porywistych wiatrach połamały się, więc należało je usunąć. Mój ojciec kiedyś wynajmował całą tę aleję i rodzinnie zbieraliśmy owoce. Ta akcja budzi więc we mnie sentyment – mówi Monika Kapłanek-Grzybek.
Radna trzyma kciuki, że drzewa przetrwają, bo podobne akcje pokazywały, że nie wszystkie sadzonki długo nacieszyły otoczenie. Liczy, że za kilka lat będzie mogła wrócić w to miejsce ze swoją rodziną, aby z drzew zerwać owoce.
Dla otoczenia
W sadzenie zaangażowało się kilka osób, w tym sołtys wsi Grzegorz Jurkowski, który zasiadł za sterami koparki. W rozmowie z Nowinami przyznał, że spodobał mu się pomysł odtworzenia alei, a z funduszu sołeckiego ufundowano 10 sadzonek. – Jak miałem z 10 może 15 lat to jadłem tutaj czereśnie. Mam nadzieję, że znów będę miał taką okazję – stwierdził.
Prezeska miejscowej straży mówiła, że jeśli będzie taka potrzeba, to ochotnicy będą podlewać drzewa. – Ludzie muszą zrozumieć, że drzewa, to świeże powietrze, mam nadzieję, że nikt ich nie zniczy – zaznaczyła Elżbieta Lesznik.
(mad)