Medale Księdza Pieczki. To nie gonitwa, tu się nie obstawia faworytów
W ciągu 20 lat przyznawania tych odznaczeń otrzymało je 80 osób. – Choć to już 31 lat minęło od śmierci księdza Stefana, to pamięć o nim wciąż trwa. On nas uczył, przygotowywał do życia. On oddał miastu swoje życie – mówił o kapłanie – patronie wydarzenia jego organizator Ryszard Frączek.
Zdaniem koordynatora projektu chodzi o prestiżową nagrodę, której nie nadaje się za zasługi, albo dlatego, że ktoś coś załatwiał. – W gronie medalistów mamy i takie osoby, które sprzątają kościół i profesorów. Zgłasza ich społeczeństwo, a kapituła głosuje w tajnym głosowaniu – wyjaśniał przed galą z 14 listopada Ryszard Frączek.
Babcie pod tablicą
Przypomniał, że w ostatnim czasie zmarło „trzech wielkich ludzi”. – W tym dwóch założycieli naszej kapituły – ksiądz Kurowski i mecenas Wielecki. Nie ma już z nami także jednego z laureatów – majora Szlapańskiego – stwierdził.
Zdaniem Frączka, ksiądz Pieczka natchnął grono założycieli kapituły, a ci kontynuują jego dzieło. – Byłem na mszy w farnym i widziałem, jak grupa seniorek klęka pod tablicą księdza i kładzie tam kwiaty. Takie babcie pielęgnują tradycję, a my dbamy o pamięć o postawach prałata – oznajmił oragnizator.
Frączek w swoim stylu przytoczył anegdotę z życia księdza Stefana. – Kiedyś powiedział mi, co to jest polityka. W kościele wziął tykę do zapalania świec i mówi do mnie: Rysiek, to jest polityka. My jako społeczeństwo zapalamy płomień, a polityk na tej tyce ze świecą ją niesie, idzie do przodu. I tego, żeby tak postępowali, życzę naszym lokalnym politykom – uśmiechał się aktualny samorządowiec z rady powiatu.
Kapituła wciąż żyje
Czym kierowała się kapituła medalu w tym roku, przyznając wyróżnienia? – Kapituła to nie jest gonitwa, gdzie się obstawia, choć przyznam, że moi faworyci nie przeszli. Kapituła wciąż żyje, bo uzupełniają ją kolejni laureaci. Z założycieli zostało już parę osób. Na obrady zgłasza się kilkadziesiąt osób. Jestem spokojny o przetrwanie tej formuły, nawet jak mnie i Adama Szecówki zabraknie. Mamy w gronie tegorocznych nagrodzonych: księdza Jerzego Hetmańczyka, Barbarę Marciniak – jeden z etosów Solidarności, Irenę Hlubek, Krystiana Niewrzoła, oraz mieszkańca Głubczyc, który kończył u nas liceum – Tadeusza Eckerta – przekazał R. Frączek jeszcze przed wydarzeniem.
Ujmujący uśmiech, dobre oczy
Gala trwała prawie dwie godziny, a po niej zaśpiewał Krzysztof Kiljański. Laureaci mieli swoje „pięć minut”, by opowiedzieć, co czują jako laureaci medalu. Barbara Marciniak nazwała Stefana Pieczkę kapłanem niezwykłym. – Pierwszy raz zetknęłam się z nim, gdy córka Joanna przygotowywała się do przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej. Był to człowiek skromny, bezpośredni. Nie stwarzał dystansu w rozmowie. Z ujmującym uśmiechem, dobrymi oczyma patrzył. Później odwiedzał nas częściej, witaliśmy go ciepło, jak kogoś bliskiego z rodziny. Niepokoił się o sytuację w kraju, drażniło go wszechobecne zakłamanie. Podziwiałam go za niespożytą energię, niezwykłą mądrość. Każdy człowiek był dla niego ważny. Ostatnia jego wizyta miała miejsce po ciężkiej operacji. Wierzyliśmy, że pokona chorobę. On pokazywał nam wtedy siebie jako człowieka i uczył wytrwałości w wierze. Apelował o obronę wartości uniwersalnych, które się rozmywały – mówiła na scenie pani Barbara.
Widziała w nim doskonałego wychowawcę. – Gdy córka zdawała maturę w I LO, ksiądz zaproponował jej egzamin z religii. Przystąpiła do niego. To był pisemny egzamin i ona zdała go na piątkę. Byłam z niej dumna. Prałat umiał tak zjednywać sobie młodych ludzi – podsumowała B. Marciniak.
Nic o was, bez was
Irena Hlubek była parafianką kościoła farnego. W 1991 roku zmarł jej tato, a nieco później ksiądz prałat, który był jeszcze na pogrzebie ojca Hlubek. – Kiedy weszła religia do szkół, to współpracowałam z księdzem jako świecki katecheta. Mile wspominam pracę w SP12 i SP13 w siódmych i ósmych klasach – stwierdziła.
Krystian Niewrzoł wspominał, jak wspólnie z księdzem Pieczką działali w domu katechetycznym przy ul. Szewskiej. – Mówił nam, że nieobecni nie mają racji i wysyłał nas. Idźcie tam, gdzie mówią o was, ale bez was. Bo tworzyła się wtedy nowa władza, a on zachęcał, by katolicy świeccy wstępowali do samorządu, do organizacji – zaznaczył na scenie w RDK-u, gdzie na początku lat 60. ubiegłego wieku zaczynał pracę jako organizator i konferansjer imprez.
Bardzo krótko wypowiedział się ksiądz Jerzy Hetmańczyk. Powiedział tylko łacińską sentencję: nie jestem godzien tego medalu.
Mentor Libera
Tadeusz Eckert powiedział o sobie, że od 34 lat pracuje z młodzieżą, prowadząc działalność pedagogiczno-artystyczną. – Zawsze żałuję, że mogę z nimi pracować tak krótko, tylko w okresie szkolnym. Kiedyś podjąłem współpracę z zakładem karnym, żeby poprowadzić tam chór. Ucieszyłem się, że tam w końcu będę miał chórzystów na długie lata. Niestety, dostałem do zespołu takich więźniów, co się dobrze zachowywali, co byli na końcówce wyroku. I też szybko mi odeszli. Zaczęło się od 40 osób, później było 20, a został zespół kameralny. Od roku jest nieco lepiej, bo powstała głubczycka szkoła chóralna. Moja pasja trwa, świetnie pamiętam mentora Piotra Liberę. On uczył mnie jak być wrażliwym na osoby starsze i słabsze. Idea poszukiwania prawdy i bycia z nią w jedności to wyzwanie dla nas wszystkich – podsumował Eckert.
Scenariusz nie do wymyślenia
Na uroczystości obecna była senator Ewa Gawęda. Sylwetkę księdza prałata poznała przed rokiem, w czerwcu, gdy po pandemii zmieniono termin gali. – Przeczytałam o księdzu, usłyszałam o nim wiele opowieści. Jego wychowankowie przybliżyli mi tę postać. Po tylu świadectwach ksiądz jest mi coraz bardziej bliski – stwierdziła.
Mówiła też, że czyn, słowo i modlitwa to trzy sposoby miłosierdzia wobec bliźniego i stara się kroczyć ścieżką prałata, jego prawd. – Przed rokiem, gdy zaczęłam poznawać księdza Pieczkę, usłyszałam wiele słów przekonujących o tym, że jest blisko Pana Boga. Pomodliłam się, by pomógł mi w rozwiązywaniu problemów, z jakimi się mierzę. Od tego czasu wszystko się toczy, tak jakby po tej myśli, według scenariusza, którego bym sama nie wymyśliła. Dlatego 1 listopada wyjątkowo nie pojechałam, jak co roku fotografować grobów w rodzinnej Syryni, tylko odwiedziłam raciborski cmentarz, gdzie leży ksiądz Stefan. Chciałam mu podziękować za to, co zrobił dla mnie. Jestem wdzięczna, że pan Ryszard Frączek mnie zaprosił na poprzednią galę, bo od tego to się zaczęło – powiedziała Ewa Gawęda i wręczyła Frączkowi medal z wizerunkiem księdza Jerzego Popiełuszki. Obdarowany skomentował: rozwaliła mnie pani Ewa. Przyznał, że ten kapłan był dla niego inspiracją i był na jego pogrzebie.
Urząd przejmie imprezę
Prezydent Raciborza Dariusz Polowy powiedział, że udział w uroczystości wręczenia medali księdza Stefana jest dlań nie tylko obowiązkiem urzędowym. – Przyszedłem dziś z urzędu, bo jako prezydent musiałem, ale to miły obowiązek. Znałem proboszcza, byłem z żoną w pierwszym roczniku dzieci przygotowywanych przez niego do komunii. Na rok przed śmiercią udzielił mnie i żonie ślubu. W procesie dorastania i dojrzewania ksiądz był dla nas bardzo istotną postacią. – Był ważny dla raciborzan. Widać to 1 listopada na Jeruzalem. Pamięć o nim trwa, bo wokół tego grobu zniczy nigdy nie brakuje. Jest ich dużo i się świecą.
Pamiętamy dlatego, że coś było w tym człowieku, że w rozmowie z nim czuł się wyjątkowy. Miał takie specjalne podejście, nie wiem, jak to robił – mówił w domu kultury włodarz Raciborza.
Polowy podkreślił rolę tego, „co ciągnie tą imprezę” – Ryszarda Frączka. – Za energię, za wytrwałość. Nie ustawaj w tym. Wszystkim, którzy pomagają Ryśkowi – wielkie dziękuję.
Powiem też coś jako prezydent miasta: Racibórz dużo zawdzięcza proboszczowi. Miasto powinno przejąć to wydarzenie jako imprezę miejską, bo to są stricte raciborskie nagrody i obchody. Będziemy to robić jako Miasto – zadeklarował. Frączek odparł, że będzie trzymał prezydenta za słowo. – Dziękuję za odwagę. Czekałem na to 20 lat – przyznał.
Dobry duch miasta
Głos zabrał rektor dr Paweł Strózik z Akademii Nauk Stosowanych. Powiedział, że raciborska uczelnia dba o kształtowanie właściwych postaw społecznych przyszłych elit, w tym postawy chrześcijańskiej. – Jesteśmy dumni ze wsparcia tego wydarzenia. Szczęściem było znać tego kapłana, to był wyjątkowy autorytet, który odcisnął swoje piętno na wielu z państwa i otacza dobrym duchem to miasto – oznajmił Strózik.
Członek kapituły, jej współzałożyciel dr Adam Szecówka nazwał rodziną tych, co przychodzą na uroczystości związane z postacią prałata. – Są dziś z nami osoby, które przychodzą tu przez 20 lat. Są też nowi, młodzi, dlatego nawiązujemy do podstaw, z których zrodziła się ta inicjatywa – wyjaśnił.
Szecówka powiedział, że była potrzeba powołania takiej kapituły, która powstała w okresie dość poważnego kryzysu wartości. W 2002 roku różne fortele wykorzystywano, żeby dojść do władzy w Raciborzu i to irytowało obserwatorów, uczestników naszego demokratycznego życia. Wtedy w 10 osób zebraliśmy się i stworzyliśmy coś, co skłania do refleksji. W kryzysie autorytetów chcieliśmy dać jakieś wzorce. Mamy już 80 osób laureatów medalu i o tyle osób wzrosła nasza kapituła. To bogactwo zróżnicowanych postaw i mentalności, ale staramy się być dżentelmeńscy względem siebie przy corocznym wyborze laureatów – podsumował Adam Szecówka.
(ma.w)