Na problemy – zmiana nazwy
Złośliwy komentarz tygodnia.
W przyszłym roku nasza raciborska biblioteka będzie obchodzić piękny jubileusz 75-lecia istnienia. Mimo że moja złośliwa natura szuka wszędzie okazji do wbijania szpilek, to muszę uczciwie przyznać, że nasza biblioteka zdecydowanie wyróżnia się na plus wśród innych, zarówno jeśli chodzi o atrakcyjność księgozbioru, jak i różne dodatkowe propozycje, które ma dla mieszkańców. Co nie znaczy, że nie można by na urodziny sprezentować bibliotece czegoś, co pomogłoby zarówno jej pracownikom, jak i raciborzanom.
Wprawdzie korzystanie z wypożyczalni książek po pandemii trochę osłabło, bo spora część czytelników niestety uwierzyła, że złapie covid od przewracania kartek, które ktoś dotykał wcześniej, ale generalnie to co się teraz dzieje na rynku powinno bibliotekom sprzyjać. Mam na myśli przede wszystkim dramatyczne wzrosty cen książek w księgarniach, spowodowane głównie galopującymi cenami papieru, ale też rosnącymi kosztami energii (koszty druku), transportu i innych elementów procesu produkcji i dystrybucji.
Działalność, problemy i potrzeby biblioteki obszernie przedstawiła na ostatnim posiedzeniu posiedzeniu komisji oświaty, kultury, sportu, rekreacji i opieki społecznej. Radni chwalili, kiwali głowami z aprobatą, wśród uczestników był nawet branżowy wiceprezydent Dawid Wacławczyk, który też o bibliotekarzach wypowiedział się w samych superlatywach. Ale z konkretami gorzej, a właściwie to pojawiły się dwa. Po pierwsze pan wiceprezydent, rozwiał nadzieje na wyposażenie filii przy ul. Żorskiej w windę (z powodu dużych kosztów), co ułatwiłoby życie osobom starszym – głównym klientom biblioteki. Po drugie, zapowiedział wniosek o zmianę dotychczasowej nazwy (Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna im. Ryszarda Kincla) na nową: Biblioteka Raciborska. Uzasadniając to tym, że dotychczasową nazwę jest trudno zapamiętać.
No cóż, ja tam prosty człowiek jestem i po zagranicznych konferencjach nie jeżdżę, ale tak sobie myślę, że jak człowiek chce wypożyczyć (przeczytać) książkę to ją wypożyczy bez względu na to, jak się biblioteka nazywa i na odwrót, żadna zmiana nazwy nie zmusi nikogo do czytania. I zawsze, jeśli już, to człek będzie chodził po prostu do „biblioteki”, bez względu na to czy będzie ona się formalnie nazywać polska, raciborska, powiatowa, gminna czy dzielnicowa. Więc może zamiast znów bić pianę na sesji, wymieniać druki, tabliczki, pieczątki, itp. skupmy się na tym, jak bibliotece, czyli jej pracownikom i czytelnikom pomóc naprawdę, a nie – nomen omen – na papierze, w pocie czoła i chaosie rozwiązując wydumane problemy.
bozydar.nosacz@outlook.com