Piórem naczelnego: Od głodu, chłodu i Zachodu ocal nas Panie
Mariusz Weidner Redaktor naczelny Nowin Raciborskich.
To słowa jednego z bohaterów filmu „Solidarność w Raciborzu”. Wypowiedział je działacz związkowy, internowany w 1981 roku, którego bezpieka przegnała z kraju za granicę. Spędził kilka lat w Niemczech, był tam dobrze sytuowany, ale tęsknił za ojczyzną i podejmował wiele prób, aby powrócić. Gdy w końcu mu się udało, przestrzegał bliskich, aby nie ciągnęło ich do zachodniego życia. Film Adriana Szczypińskiego wypełniają takie opowieści. Fascynujące tym bardziej, że wypowiadane przez cichych bohaterów, którzy 13 grudnia 1981 roku byli zabierani z domów i wywożeni przez milicję w nieznane. Rodziny czekały miesiąc, aby dowiedzieć się, czy mąż, syn, brat w ogóle jeszcze żyje. Historia kobiety, która w styczniowym mrozie (a zimy w latach 80. ubiegłego wieku były srogie) wystawała pod komendą w Katowicach, bo milicjanci nie chcieli jej wpuścić i powiedzieć jej ostatecznie, że męża wywieziono gdzie indziej. Wydawałoby się, że przez 41 lat powiedziano o wprowadzeniu stanu wojennego już wszystko. Po seansie „Solidarności” wiadomo, że wciąż są nieopowiedziane historie.