Anioł Nowego Roku…
Johannesburg to najbardziej zarażone miasto świata przez wirus HIV. Sytuacja ta pogarsza się coraz bardziej, ponieważ buduje się wiele hoteli, stadionów, lotnisko. Przed mistrzostwami świata w Pilce nożnej w 2010 wielu mężczyzn wyjeżdżało by pracować i wracało tylko raz na kilka miesięcy do domu, bo podroż za daleka i za droga. Większość z tych ludzi przywoziło do domu nie tylko pieniądze… ciężko zapracowane, ale i wirus, chorobę, a czasem śmierć. Trudno jest być samemu w wielkich miastach świata, a szczególnie wtedy, gdy rodzina daleko.
Rose nigdy nie bała się o swego męża, który pracował daleko. Nie wracał za często do domu i rzadko się widywali, ale jak mówi, ufała mu… co jest rzadkością w rzeczywistości afrykańskiej. Dobre sąsiadki dziwły się, że nie jest chora, że są szczęśliwi, że mają trójkę ślicznych dzieci, pomimo odległości, która ich dzieliła od lat. Rose uśmiechała się tylko… „mam pewien sekret. Otóż dziennie wieczorem posyłam mężowi – mojego ANIOŁA! Proszę, by zaniósł mu zdrowie, błogosławieństwo, moją modlitwę, a przede wszystkim moją MŁOŚĆ i proszę, by obdarzył go łaską wierności. Codziennie wieczorem go błogosławię wraz z moim ANIOŁEM … Patrzę szczęśliwa w to wielkie niebieskie niebo i spotykam Boga i jego, człowieka, którego kocham, bo w świecie serca i ducha nie ma odległości. Kiedy wraca, nie pytam, ale słucham, tego co chce sam mi powiedzieć…”
Anioły posłańcy Bożej myśli… są obecne w naszych konkretnych sytuacjach życia, w zatłoczonych ulicach Johannesburga, głośnych hotelach i restauracjach miejskiego życia, i w ciszy życia na naszych wioskach. Wszędzie są obecne – nasze ANIOŁY. Może je nie zauważasz… ale jeżeli usłyszysz dobry glos, dobra myśl, otrzesz czyjeś łzy, poślesz Twoją miłość gdzieś daleko i poprosisz, by stała się wiernością na zawsze, to bądź pewny Anioł przeszedł obok ciebie i zostawił swój ślad…
Anioła sobie życzę…
W dzień wigilii Bożego Narodzenia, późnym popołudniem byłam jeszcze w kościele. Myślałam, że już jestem prawie sama. Nagle zauważyłam starszego pana podchodzącego powolnym, obolałym krokiem po światło betlejemskie. Chronił je troskliwie przed wiatrem i tak wracał do swego domu. Jako że szliśmy razem , trochę go zagadnęłam o święta. Miał trochę smutną twarz. Potem jakoś sam opowiedział: „Sam będę siostro dziś, jutro i pojutrze. Dzieci jakoś nie odwiedzają, żona w grobie, a rodzina ma swoje. Nie chcę też do nikogo, bo moje światło betlejemskie, kolędy i wspomnienia z dzieciństwa, obrazek mojej żony to wystarczy mi do szczęścia. Już się przyzwyczaiłem do moich wigilii” . Nagle tak tylko krótko zapytałam: „Czego więc życzyć Panu na nowy rok?” A staruszek popatrzył w niebo i powiedział: „Takiego dobrego Anioła Nowego Roku, takiego – jakim była dla mnie moja żona, taki – by był zawsze ze mną, i kolęd słuchał... Takiego Anioła Nowego Roku, by moje światło życia jeszcze uchronił, przed ciemnościami codziennej samotności”.
„Anioła sobie życzę” mówi mój Przyjaciel z kościoła, którego świat uznał za psychicznie chorego. Jeśli jednak ktoś przy nim bez lęku przystanie, posłucha i zainteresuje się nim, to wtedy zrozumie, że to całkiem mądry człowiek. Myśli, mówi, zachowuje się inaczej jak ja albo ty, ale to nieważne. Ludzie jakoś przed nim uciekają, szkoda czasu mówią. Przyjaciel z ulicy ciągle się uśmiecha i głośniej mówi niż inni, by być słyszanym pośród ludzkiego zabiegania. „Anioła sobie życzę w nowym roku” mówi, by czas znalazł, by mnie posłuchać, bo głośno mówię, ale nikt nie rozumie, może tylko niebieski Anioł.
W tym nowym roku tyle próśb do nieba płynie, bo Aniołów na ziemi brak, a bez nich trudniej żyć, bo oni czas mają, by serce pokazać, słowa zrozumieją te najgłośniejsze i te najcichsze. Posłuchają też kolęd z nieznajomym staruszkiem, nawet kiedy to się nie opłaca, bo Anioły pieniędzy nie liczą. Takiego Anioła Niebieskiego Nowego Roku poślij Panie… bo żyć chcemy, a nie tylko czas przeliczać. Żyć chcemy, ale nie wiemy jak… bez TWOICH ANIOŁÓW…
Siostra Dolores z klasztoru Annuntiata