Rodzice z Samborowic bronią szkoły. Gmina staje przed trudną decyzją
Mieszkańcy wsi sporządzili petycję przeciwko likwidacji placówki, wskazując, że jej powodami miałby być niż demograficzny i nieopłacalność dalszego utrzymywania szkoły przez Gminę Pietrowice Wielkie. – Edukacja nie może być traktowana jak towar czy remont – uważają rodzice. 11 stycznia spotkali się w szkole z wójtem i szefem rady gminy.
Plan likwidacji uważają za krzywdzący dla dzieci i rodziców. – Daliśmy Państwu mandat zaufania w wyborach, licząc na wspólne pokonanie trudności – zaznaczają w swojej petycji.
Dzieci bez miłości i rodziny
Społeczność Samborowic zgodziła się na utworzenie w miejscowości Placówki Opiekuńczo-Terapeutycznej i Opiekuńczo-Wychowawczej i jej mieszkańcy zasilali szeregi uczniów szkoły. Aktualnie jest 12 takich osób w placówce. – Czy te dzieci pozbawione rodziny i miłości po raz kolejny mają być narażone na zmiany, które burzą ich poczucie bezpieczeństwa? – pytają wójta i radnych pietrowickich.
Rodzice czują się zaskoczeni planami władz gminnych. Wskazują, że dowiedzieli się o nich bez uprzedzenia, bez konsultacji. Wcześniej rozważano przekształcenie szkoły w zespół obejmujący przedszkole i klasy I-III. – Nigdy nie było mowy o całkowitej likwidacji naszej szkoły! – podkreślają.
Co może zniknąć z ich życia?
Mieszkańcy podali, że dochody z wielu inicjatyw samborowickich, takich jak dożynki, festyny, imprezy świąteczne zasilają budżet szkoły. – Przez wiele lat nasza mała szkółka jako jedyna decydowała się na organizację Gminnego Obozu Strażackiego dla dzieci z całej gminy – zaznaczyli.
Dodali, że w szkole odbywają się wydarzenia integrujące społeczność, jak Dzień Matki, Jasełka, Dzień Babci. – Nie wyobrażamy sobie, aby teraz to zniknęło z naszego życia – stwierdzili.
– Likwidacja szkoły to proces nieodwracalny – przestrzegają autorzy petycji. Ich zdaniem taki proces zburzy dorobek wielu lat, np. sukcesy krajowe Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej – wychowanków szkoły w Samborowicach.
Stulecie blisko
Placówka zbliża się do jubileuszu swego 100-lecia. – Do niej uczęszczali nasi rodzice, dziadkowie, nawet pradziadkowie. Nadal chcemy, aby była miejscem edukacji i wychowania naszych dzieci i wnuków w przyszłości. Trudno oszczędzać na dzieciach, które mają nam zapewnić byt jutra – uważają rodzice. Boją się, że dzieci będą wyjeżdżały do szkół w Raciborzu, a nie w Pietrowicach Wielkich. – Zerwane zostaną więzi z lokalną społeczności, czy parafią – dodają.
Samborowice straciły w 2021 roku jedyny we wsi sklep spożywczy. Starsi mieszkańcy stracili możliwość robienia zakupów. Teraz zapowiedź likwidacji szkoły wpłynie na spadek atrakcyjności miejscowości do zamieszkania przez nowe rodziny.
– Nie jest sztuką pozbyć się niewygodnego garba, ale wspólne poszukiwanie nowych rozwiązań dla problemów – zaapelowali do władz.
Decyzji o likwidacji mówimy stanowcze nie! – zakończyli treść petycji.
(oql, ma.w)
Wójt głowy nie chowa
Szkołę w Samborowicach czekają chude lata. Z prognoz wynika, że po naukę zgłosi się tu tylko czworo dzieci. W urzędzie gminy łapią się za głowę – co powiedzą w innych wioskach, gdzie w klasie jest po kilkanaścioro dzieci, a płace nauczycielskie te same? Samorząd nie może utrzymywać jednych kosztem innych. Wójt Andrzej Wawrzynek mówił mieszkańcom na spotkaniu, że choć w budżecie ma 46 mln zł, to w planie wydatków są poważne inwestycje. – Wini się mnie, że nie ma tu sklepu, że nie ma terenów pod nowe domy, ale to nie zależy od urzędu gminy. Tutaj są tylko prywatne grunty – nadmienił. Wspierał go szef rady Piotr Bajak mówiąc, że nie ma mowy o jakimś wygaszaniu wsi, bo gmina zbudowała tu ostatnio remizę OSP. Dodał, że samorządowcy nie są po innej stronie barykady niż mieszkańcy.
Wstępnie rozważa się pomysł, by utrzymać klasy 1 – 3, przetrwać trudny czas, a z następnych roczników przyjdzie więcej dzieci. Kadra pedagogiczna znajdzie pracę w innych szkołach w gminie. Na pewno do dalszego prowadzenia jest tutejsze samorządowe przedszkole. Opcją jest dowożenie uczniów z Samborowic do placówki w stolicy gminy, tak jak dzieje się to w innych miejscowościach. – Głowy nie chowam, szukam konsensusu. Nie powiedziałem ani A, ani B. Jestem otwarty na propozycje, będziemy je analizować. Jednak zegar tyka i trzeba do sprawy podejść – przekazał na spotkaniu. Kolejne wyznaczono w lutym.