Wicher wieje, wiatraki wyłączone
Złośliwy komentarz tygodnia Bożydara Nosacza
„Kosa” pomiędzy wiceprezydentem Dawidem Wacławczykiem i większościową koalicją w radzie miasta była od początku. Nigdy jednak sprawy nie zaszły tak daleko, żeby przez małostkową złośliwość wobec Wacławczyka ewidentnie szkodzić miastu. Bo właśnie tak odbieram (i wielu moich rozmówców) „wycięcie” przez koalicję Lenk – Szukalska z budżetu miasta 40 tys. zł dotacji na organizację cenionej imprezy o zasięgu ogólnopolskim. A jest nią, odbywający się w naszym mieście od 18 lat, Raciborski Festiwal Podróżniczy „Wiatraki”.
Jeśli chodzi o skalę zbulwersowania decyzją radnych to moi rozmówcy różnie stawiają akcenty. Po pierwsze jest zgoda, że „Wiatraki” to impreza stworzona przez Wacławczyka od podstaw, dzięki jego uporowi, zaangażowaniu i kontaktom w branży turystyczno-podróżniczej. W tym sensie cios w Wacławczyka jest celny, bo to ewidentnie „jego dziecko”. Ale poprzez swoją rosnącą renomę i siłę przebicia organizatora to wydarzenie przyciąga do miasta branżowych dziennikarzy i celebrytów z całej Polski przynosząc Raciborzowi ewidentne korzyści wizerunkowe i promocyjne. Podczas ciekawych prezentacji na sali z reguły też był komplet, na który składali się w większości raciborzanie spragnieni oryginalnych opowieści z całego świata i kontaktu z ludźmi o ciekawych pasjach. Zatem w tym kontekście, jeśli miałaby to być zemsta na Wacławczyku, to wyjątkowo małostkowa i szkodliwa.
Po drugie, przez wiele lat (i to nawet wtedy, kiedy „Wiatraki” miały mniejszy zasięg i renomę) festiwal był dotowany przez prezydenta Mirosława Lenka w ramach konkursów na kulturę, co chyba wystarczająco potwierdza jego uznanie dla tej imprezy. Cóż się więc stało, że teraz ten sam Lenk, pardon, nie ten sam bo w roli przywódcy koalicji w radzie kontestującej działania obecnej ekipy prezydenckiej, uznał tę samą imprezę za niewartą wsparcia?
Po trzecie wreszcie, w miejsce usuniętych „Wiatraków” (oczywiście nie w sensie dosłownym) radni uchwalili dotacje dla dwóch innych imprez: festiwali parafialno-dzielnicowych z okazji 30-lecia LKS Wicher Płonia i 120 lat OSP Markowice. Osobiście nie mam nic przeciwko festiwalom parafialno-dzielnicowym, ale, delikatnie mówiąc, „Wiatraków” to one jednak nie zastąpią. Choć być może za ogniwo łączące można by uznać wicher, którego każdy wiatrak też potrzebuje, żeby się obracać…
Ja w każdym razie mam nadzieję, że jakiś solidny wicher przedmucha głowy radnych i naprawią oni swoją głupią decyzję. A w dłuższej perspektywie, czyli przyszłorocznych wyborów, że wicher wywieje z naszego samorządu te osoby, co to na złość babci są gotowe odmrozić uszy. Bo niestety, te uszy są cudze, a nie własne.
bozydar.nosacz@outlook.com