Ryby z bedrunki, garnitur z targu a cigarety tam gdzie taniej. Co Czesi kupują na pograniczu?
W ostatnich miesiącach napływ klientów z Czech do sklepów w powiecie raciborskim i wodzisławskim przybrał na sile. Zerowy VAT na produkty spożywcze czy tarcza antyinflacyjna w cenie paliw sprawiły, że południowi sąsiedzi tłumnie stanęli w kolejkach na stacjach benzynowych i do kas w marketach. Handlowcy zacierają ręce, ale nie każdemu podoba się czeski gwar na zakupach.
Parkingi przy Dino w Chałupkach czy Gorzyczkach, albo Biedronkach w Krzyżanowicach i Gorzycach pełne są aut z tablicami CZ. W sklepach słychać czeskie dialogi, przyjeżdżają całe rodziny – do dzieci po seniorów.
Sklep blisko domu
Pewnych produktów Czesi u nas nie znajdą. Nie ma napoju Kofola, czy kiełbasy wisocziny, popularne rohliki też w Polsce nie występują. – Można to łatwo zastąpić innymi produktami dostępnymi u was – mówią nam panie – Wera i Hilda z przygranicznej miejscowości, które jeżdżą na polskie zakupy regularnie od kilku lat.
Najwięcej Czechów można spotkać w Chałupkach czy Krzanowicach – tu zjeżdżają się mieszkańcy okolicznych miejscowości – Bohumina czy Szylerzowic – do polskich sklepów mogą chodzić na piechotę. To dlatego sieci handlowe tak chętnie budują swoje placówki przy granicy. W maleńkich Krzanowicach jest Stokrotka i Dino, choć przez lata mieszkańcom wystarczał z powodzeniem niewielki Lewiatan i małe sklepiki. Gmina Krzyżanowice też ma dwa markety – Dino i Biedronkę. Oba przy DK45 – trudno je przeoczyć zmierzając do Raciborza. Tu jednak znajdują się Lidl i Kaufland – dobrze znane marki w Czechach. To w Opawie już w końcu lat 90. ubiegłego wieku stało centrum handlowe z Kauflandem i to tam jeździli raciborzanie na zakupy, bo przy kursie korony 10 zł za 100 koron taka podróż była atrakcyjna finansowo. W dodatku na granicy (bo nie byliśmy jeszcze w Unii Europejskiej) otrzymywało się zwrot czeskiego podatku co obniżało ceny niektórych towarów o ok. 20%.
Te czasy bezpowrotnie minęły. Dziś 100 koron kosztuje prawie 20 zł i jest to kurs rewelacyjny dla czeskiego portfela. Różnice w cenach między dwoma krajami sięgają 50 i więcej procent.
Kiedyś budowlanka, dzisiaj nawet spożywka
Jeszcze do niedawna Czesi przyjeżdżający do Raciborza wybierali się niemal wyłącznie do Castoramy. Tu kupując dużo oszczędzali 30% i przy konkretnych wydatkach sporo zyskiwali. Wtedy mówili Nowinom, że asortyment spożywczy ich nie interesuje. W Auchan musieliby nakupić za tyle co w markecie budowlanym, żeby „się opłacało”. Przy obecnym kursie korony wielu z nich przyjeżdża do nas jak na codzienne zakupy. Kiedy Lidl przy Opawskiej przechodził remont, jedno z ogłoszeń wywieszono w języku czeskim by poinformować klientów o przerwie.
Czecha w sklepie łatwo rozpoznać. Jego wózek przy kasie jest wypełniony po brzegi, a rachunek sięga powyżej 1000 zł.
Racibórz tego nie odczuł, ale w przygranicznych marketach dochodziło do sytuacji, że pewnych produktów czasowo brakowało – Czechów było tak dużo, że dla polskich klientów zabrakło. – To minęło, sklepy sobie poradziły, w końcu chcą sprzedawać jak najwięcej. Wtedy to wyglądało tak, jakby nikt nie przewidział, że nagle przybędzie nam na pograniczu kupujących z Czech – słyszymy od mieszkańca.
Na pasach nie przepuszczą
Nie każdy cieszy się z obecności tych klientów w raciborskich sklepach. – W piątek wieczorem i w sobotę staram się unikać tego Lidla – przyznaje w rozmowie pod sklepem dojrzała raciborzanka. Mówi, że wtedy jest tak dużo Czechów, że sklep pęka w szwach. Kolejki do kas, wózki wypełnione, rachunki na 1200 zł to norma. – I jeszcze tacy nieuprzejmi na drogach. Kierowcy czescy nie przepuszczają na pasach jak polscy. Jeszcze trąbią i wygrażają, że weszłam na przejście – narzekała starsza kobieta.
Grubszy portfel Czecha przekonuje go do zapuszczania się w dalsze rejony pogranicza i korzystania z kolejnych usług. – Widuję młodych ludzi z Czech, którzy przyjeżdżają do naszych siłowni – mówi nam mężczyzna z Raciborza. W czasie jarmarków świątecznych, organizowanych na rynku i zamku też można było natrafić na czeskie dialogi wśród zwiedzających.
(ma.w)
Czesi wykupywali towary na potęgę
Swego czasu Czytelnicy informowali nas o problemie wykupywania hurtowo towarów przez Czechów ze sklepów w: Chałupkach, Zabełkowie i Gorzycach, co dotyczyło małych spożywczaków, ale i znanych sieci, które swoje oddziały mają m.in. w tym regionie. – Szczególnie jeśli chodzi o pieluchy i paliwa – żaliła nam się pani Martyna. Podkreślała, że problem uwidocznił się wtedy, kiedy Putin rozpętał wojnę u naszych wschodnich sąsiadów, a Polacy ruszyli z pomaganiem. – Wielu ludzi chciało zrobić paczki na zbiórki dla ofiar rosyjskiej agresji, a we własnych sklepach na półkach pusto – rozkładała ręce, wystawiając naganną ocenę Czechom.
Po kilku miesiącach wracamy i pytamy, czy problem nadal występuje. – Faktycznie był, ale już go nie ma – odpowiada nam chcący zachować anonimowość mężczyzna, którego spotkaliśmy w Zabełkowie. Zdania są jednak podzielone. Inni mieszkańcy, z sąsiedniej Olzy, wskazują z kolei, że wolą jeździć do sklepów położonych dalej od czeskiej granicy. – Tutaj tłok, nie raz brakuje jakiegoś towaru, w centrum Wodzisławia jest spokojniej w tym względzie – słyszymy.
Josef z Ostrawy-Poruby
Ja mam wrażenie, że był już czas, że więcej Czechów jeździło na zakupy do polskich miejscowości. Chociaż faktycznie, wtedy udawali się na targowisko w Zabełkowie. Teraz jest tu dosyć pusto. Widzę czeskie auta przy waszych marketach za naszą granicą. Ja sam w tych sklepach nie kupuję. Nie lubię. Wolę towar świeży, czasem droższy, ale wysokiej jakości. Odkąd jeżdżę, nigdy nie było problemu z dogadaniem się z obsługą. Mieszkamy blisko siebie.
Ivo z Ostrawy
Papierosy i jajka mają po obu stronach granicy największą różnicę w cenie. Te ceny ostatnio rosną wszędzie, u was, u nas. Trzeba je sprawdzać, szukać. W marketach warto korzystać z promocji. Ja w Polsce kupuję ubrania, nawet meble na zamówienie. To także u was jest znacznie tańsze niż w Czechach.
Markety? Żeby tam pojechać to trzeba kupić dużo towaru dla opłacalności takiej wyprawy. Ja przyjeżdżam z Ostrawy, jadę do was wtedy kiedy trzeba. Raz na dwa, trzy tygodnie.
Stanislav z Lutyni
Ja do Polski wybieram się na zakupy niezbyt często. Ostatnio byłem tu jakieś 2 lata temu. Z wizyty jestem zadowolony, bo 50% taniej nabyłem garnitur. Młodzi Czesi tu się nie wybierają, bo nie znają towaru, nie wiedzą jakie są tu niskie ceny. Teraz widać, że się coraz bardziej przekonują. Tak jak ja.
Marie z Lutyni
W Polsce towary są nawet o połowę tańsze niż u nas. Wyjątkowo cenimy ryby, które są tu w sklepach. Obojętnie które, to nam wszystkie smakują. Im bliżej sklep polski jest granicy, tym więcej czeskich klientów tam się zjawi. Ostatnio w Gorzyczkach postawili Dino, to jeździmy tam często. Bywamy też w Biedronce. Widać, że teraz klientów czeskich jest u was więcej.
Emil z Dolnego Beneszowa
Jeździmy na zakupy do Lidla w Raciborzu, do Biedronki w Gorzycach. Ceny są niższe od naszych o minimum 30%. Jak u was była tańsza benzyna, to takie zakupy w Polsce wychodziły naprawdę tanio. Dlatego wszyscy zaczęli jeździć. „Zarabiało się” na paliwie. W Polsce też bogatszy wybór się zrobił, powstały nowe sklepy. Zdecydowanie jest teraz więcej klientów czeskich w polskich sklepach, widać już na parkingach.
Wilem z Ostrawy
Kupuję w Polsce wszystko co potrzebuję: warzywa, mięso, owoce, sery, ryby. Po prostu te wszystkie podstawowe artykuły spożywcze. Ja jeżdżę do was od dawna, ale widzę, że teraz jeździ tu więcej moich rodaków. To na pewno kwestia niższych cen w Polsce. Na przykład benzyna tutaj przez pewien czas była dużo tańsza i sam stałem w kolejce wśród aut z Czech. Ja czy moi sąsiedzi chętnie odwiedzamy przygraniczny targ w Zabełkowie. Dostajemy na nim towar lepszej jakości niż ten w marketach. Jeśli do nich jadę to wybieram zwykle Bedrunkę. Dino mam bliżej, ale tam jest mniej towaru. Nie wspomniałem jeszcze o papierosach. One są bardzo tanie są w Polsce. To jest różnica 500 koron na kartonie.
Wera i Hilda z Bohumina
Nie wszyscy Czesi orientują się jak mocna jest ich korona względem złotówki i jeżdżą z przyzwyczajenia do ulubionych miejsco zakupowych. Nazwa sieci Bedrunka wzbudza u nas uśmiech, to prawda. Kaufland też jest kierunkiem częstych wyjazdów. Tam jest wszystko, jest taniej. Niektórych towarów czeskich u was nie ma, ale obejdziemy się. W Polsce ryby są szczególnie dobre, produkty mleczne. Za to piwa tu nie macie dobrego.