Fryzjerstwo nie jest dla każdego, ale ci, którzy o nim marzą, mogą zacząć w każdej chwili
O nowych trendach w koloryzacji, cięciach i fryzurach, cechach idealnego fryzjera i warunkach, które powinien spełniać w zawodzie, z fryzjerką Moniką Matuszek rozmawia Katarzyna Gruchot.
– Jakie fryzury królowały w tym roku podczas studniówek i zabaw karnawałowych?
– Powracamy do prostoty i naturalności. Wiele pań wybierało proste, rozpuszczone włosy, a jeśli decydowały się na jakieś uczesanie to najczęściej były to fale hollywoodzkie, czyli kwintesencja klasyki i kobiecości. Przygotowanie takiej stylizacji wymaga jednak sporych umiejętności, które nabywamy podczas szkoleń. Nawet doświadczona fryzjerka musi przeznaczyć na taką fryzurę dwie godziny.
– W farbach też mamy taką ekorewolucję?
– Podobnie jak w przypadku fryzur, koloryzacje idą teraz w stronę natury i ekologii. Nowe farby powinny być mało inwazyjne, bezpieczne i nie powinny naruszać naturalnych kolorów włosów. One mają jedynie uwypuklić ten kolor i sprawić, że włosy będą wyglądać zdrowo i lśniąco. Królują kolory ciepłe, odcienie brązów i karmele, odchodzą do lamusa granaty, czerwienie, szare blondy. Jest też taka farba, która wzoruje się na jednej z bohaterek „Emily w Paryżu”, przeznaczona dla osób starszych, które chcą podkreślić swoje srebrne włosy. Rozjaśnianie włosów wciąż pozostaje modne. Trzeba jednak pamiętać o tym, że włosy po farbowaniu, a szczególnie rozjaśnieniach są wysuszone i wymagają ciągłej pielęgnacji, na przykład poprzez odpowiednie ich nawilżanie.
– Jakie trendy obowiązują w cięciach?
– Panie zdecydowanie stawiają na wygodę, dlatego najbardziej cenią sobie w cięciu to, by fryzura się sama dobrze układała i nie wymagała zbyt dużych nakładów pracy. Cięcia nie są już tak drastyczne jak wcześniej, te przejścia powinny być łagodne, dobrze wystopniowane. W cięciach damskich modne są długie grzywki, a w cięciach męskich dłuższa góra i wygolone boki, przy czym najważniejsze jest w tym przypadku łagodne przejście od zera do kilku centymetrów. Kiedyś młodzi chłopcy wybierali na dłuższych włosach pasemka, dziś wolą trwałą. Bardzo modna stała się ostatnio męska fryzura „mullet”, w której boki są strzyżone na krótko nożyczkami, a tył i góra pozostaje długa, swobodnie opadająca.
– Czy każda fryzjerka może strzyc, czesać i koloryzować?
– Powinna potrafić to robić, ale trudno jest być dobrym we wszystkim. We współczesnym fryzjerstwie jest tendencja do specjalizacji. Kiedyś mieliśmy fryzjerstwo damskie i męskie, a teraz jest stylista długich włosów, stylista męski, kolorysta, czy barber. Na rynku pojawiają się wciąż nowe kosmetyki, nowe narzędzia i nowe rozwiązania. Za tym wszystkim idą szkolenia, dlatego taka wąska specjalizacja jest zrozumiała, bo jedna osoba nie jest w stanie opanować wszystkich technik i całej wiedzy jednocześnie pracując. Na pewno każda z nas musi się znać na typach urody, żeby dobrze doradzić klientce kolor czy fryzurę. Jeżeli widzę, że w jakimś odcieniu będzie jej nie do twarzy, to delikatnie odradzam.
– I udaje się?
– Różnie z tym bywa, ale klientami, którzy są w złym humorze nie ma się co przejmować, bo zły dzień szybko mija. Doradzamy, ale nie narzucamy naszego zdania. Nieraz czujemy, że jesteśmy jak psychoterapeuci, którym ktoś ma potrzebę zwierzenia się ze swoich problemów. To jest ciągła praca z ludźmi, więc przydaje się umiejętność rozmowy z nimi i stworzenie dobrej relacji. Trzeba umieć wyczuć w jakim nastroju jest nasza klientka i czego od nas oczekuje.
– A jakie oczekiwania co do fryzjerstwa miała pani?
– Zaczęło się od tego, że lubiłam rysować, więc jakieś zdolności manualne miałam. Wybrałam klasę fryzjerską i zaczynałam od praktyk w 1996 roku. Po trzech latach przeszłam na roczny staż, a później etat. To była taka typowa droga do fryzjerstwa, jak na tamte czasy. Teraz jest inaczej, bo coraz więcej osób wybiera ten zawód po szkole średniej, albo nawet studiach, kończąc tylko kursy. Jak ktoś jest kreatywny i fryzjerstwo jest jego pasją to może w tym zawodzie wiele osiągnąć. Spotkałam na kursach wiele osób, które na przykład zrezygnowały z pracy w banku, by móc się sprawdzić w salonie fryzjerskim. Widziałam ile potrafią i nie miałam im nic do zarzucenia. Trzeba tylko pamiętać o tym, że to nie jest praca dla każdego. Nie można mieć alergii na środki chemiczne i kosmetyki, bo mamy z nimi do czynienia na co dzień. Pracujemy na okrągło z włosami, więc ich dotyk nie powinien być dla nikogo problemem, no i trzeba mieć mocny kręgosłup, bo czeka nas wiele godzin w pozycji stojącej z podniesionymi rękami. Ważne jest też to, że w tym zawodzie nigdy nie przestajemy się uczyć. Jeździmy na szkolenia, pokazy i konkursy, żeby być z wszystkim na bieżąco. Na szczęście praca, którą wykonuję daje mi wiele satysfakcji. Czuję się w niej spełniona i zadowolona, więc chyba dobrze wybrałam.