Czy Sylwia Brzezicka-Tesarczyk wróci kiedyś do kuźniańskiego urzędu? Wywiad z wiceburmistrz
Z odchodzącą ze stanowiska wiceburmistrz Kuźni Raciborskiej rozmawiamy o jej zaskakującej decyzji, pracy na rzecz gminy oraz pytamy o przyszłość. – Myślę, że w samorządzie odnalazłam swoje miejsce – mówi Nowinom. Rozmawia Dawid Machecki.
– Dlaczego Sylwia Brzezicka-Tesarczyk nie chce być już wiceburmistrzem Kuźni Raciborskiej?
– Okoliczności o tym zadecydowały. Ale te ponad pięć lat na tym stanowisku to niesamowite doświadczenia dla mnie, których na pewno nie zapomnę. Ogrom spotkań, życzliwości i sympatii zarówno ze strony mieszkańców jak i współpracowników oraz osób współpracujących ze mną w ramach realizacji wspólnych zadań.
– W pierwszym komentarzu po złożeniu wypowiedzenia mówiła pani Nowinom, że „wyczerpała się możliwość współpracy z panem burmistrzem”, ale to dosyć okrągłe słowa. Co się za nimi kryje?
– Zgadza się, ale na tych słowach poprzestańmy też dzisiaj.
– Pani decyzja dla wielu była zaskakująca. Choć w kuluarach już wcześniej słyszałem o takiej możliwości. Skomentuje to pani?
– Nigdy o tym nie słyszałam. Decyzję podjęłam samodzielnie. Pierwszą osobą, której ją przekazałam, był mój przełożony.
– Z kuźniańskim magistratem związała się pani w 2016 roku, będąc początkowo inspektorem ds. ochrony środowiska, choć już wcześniej współpracowała pani z miejscowym urzędem, tworząc strategiczne dokumenty. Wcześniej jednak pracowała pani jako nauczyciel akademicki na Politechnice Śląskiej i prowadziła działalność gospodarczą w zakresie doradztwa ochrony środowiska. Nieczęsto dobrzy specjaliści, a tak o pani nie raz mówił burmistrz Paweł Macha, decydują się na pracę w samorządzie. Wolą lepiej płatną, wolną od licznych problemów związanych z tą sferą, pracę. Co panią skłoniło do takiego kroku?
– To, że zamieszkałam na terenie gminy Kuźnia Raciborska i będąc mieszkanką, chciałam żeby gmina i jej mieszkańcy skorzystali z różnych dotacji w obszarze ochrony środowiska np. czystego powietrza czy odnawialnych źródeł energii, a takowych wówczas w tutejszym urzędzie nie było. Uznałam, że moje doświadczenie i wiedzę można wykorzystać, aby stworzyć mieszkańcom możliwość skorzystania z dotacji.
– Sylwia Brzezicka-Tesarczyk jest więc urodzoną urzędniczką?
– Myślę, że w samorządzie odnalazłam swoje miejsce. Choć trzeba dodać, że dzięki wcześniejszym doświadczeniom miałam szerszą perspektywę, mając na myśli działalność gospodarczą i pracę na Politechnice Śląskiej. Ta skala daje zupełnie inną perspektywę. W urzędzie można się odnaleźć i znaleźć potencjał mając taki bagaż doświadczenia zawodowego w różnych obszarach.
– A żałowała pani kiedyś decyzji o pracy w urzędzie?
– Absolutnie nie.
– Jest pani urzędniczką tworzącą obrazy, które niejednokrotnie trafiały na licytację Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Kuźni Raciborskiej. To forma relaksu po powrocie po pracy, czy hobby?
– To moje hobby, choć nie mam dla niego tyle czasu, ile chciałabym mieć. Ale zawsze szkic i ołówek były ze mną.
– Co lubi pani tworzyć najbardziej?
– Na pewno lubię tworzyć coś dla kogoś. Wielu moich przyjaciół, ale i członków rodziny ma moje prace.
– Choć trzy lata temu podczas WOŚP-u pierwszy raz zdecydowała się pani pokazać swoją twórczość szerzej.
– Zgadza się, ale dlatego, że pojawiła się taka możliwość. W tym roku zrobiłam to już po raz trzeci, dzięki czemu udało się też zebrać dodatkową kwotę na rzecz fundacji, co cieszy jeszcze bardziej.
– Wróćmy do samorządu. W 2018 roku zasiadła pani w fotelu wiceburmistrza, zastępując Gabrielę Tomik, która przeszła do pracy w Ministerstwie Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Jaką była pani wiceburmistrz?
– Mam nadzieję, że przyjazną i najbliższą dla mieszkańców. Zawsze miałam czas, żeby uważnie wysłuchać, doradzić i znaleźć rozwiązanie.
– Zawsze to wychodziło?
– Mam nadzieję, że tak, choć życie pisało różne scenariusze.
– Obejmując jakieś stanowisko, stawiamy sobie zazwyczaj jakieś cele. Jakie postawiła pani sobie?
– Aby wyczerpać wszelkie możliwości pomocy, z których mogą skorzystać mieszkańcy. I czuję się spełniona.
– A co mogłoby wydarzyć się w Kuźni Raciborskiej, gdyby pozostała pani wiceburmistrzem do końca kadencji?
– Na pewno staralibyśmy się dalej pozyskiwać środki zewnętrzne, po to, żeby podnosić jakość życia mieszkańców. Nadal współdziałać w fantastycznych zrywach społecznościowych, mam tutaj na myśli pomoc dla Ukrainy. Działać na rzecz seniorów oraz stowarzyszeń, strażaków i innych organizacji. To naprawdę niezwykle fantastyczna społeczność. Oczywiście nie mam tutaj na myśli, że po moim odejściu tego zabraknie, ale nie będę już mogła się w to angażować jako wiceburmistrz.
– Co najbardziej cieszy panią z pracy w kuźniańskim urzędzie?
– W związku z tym, że w strukturach urzędu podlega mi referat edukacji, sportu i promocji oraz referat ochrony środowiska i rolnictwa, to przez te ponad pięć lat udało się skorzystać ze wszelkich możliwych form dofinansowania. Doskonale układa mi się współpraca z kierownikami i pracownikami Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, Miejskiego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji, Gminnego Ośrodka Turystyki i Promocji i Miejskiej Biblioteki Publicznej. Wspólna praca i sukcesy, które odnieśliśmy jako zespół, cieszą mnie najbardziej.
– A z czego najmniej?
– Na pewno jest wiele oczekiwań ze strony naszych mieszkańców, ale ja tutaj, na tym stanowisku dałam z siebie 200 procent, choć nie wszystkie oczekiwania mieszkańców udało się zaspokoić.
– Burmistrz Paweł Macha w rozmowie z Nowinami przypuszczał, że pani decyzja o odejściu związana jest z konkurencyjną ofertą pracy. Pani temu stanowczo zaprzeczyła.
– I zaprzeczam też dzisiaj.
– A zdradzi pani swoje zawodowe plany?
– Jeszcze ich nie mam. Obecnie skupiam się na urzędzie, bo pracuję tutaj do końca kwietnia.
– Jest pani mieszkanką Rud, czyli największego sołectwa Kuźni Raciborskiej. Będzie więc pani angażować się na rzecz lokalnego otoczenia?
– Na pewno. Będę starała się pomagać, ale też przy rozmowach podsumowujących z osobami, z którymi współpracowałam, mówię, że zawsze jestem gotowa, aby pomóc. Więc nie tylko mam tutaj na myśli jedno sołectwo, ale całą gminę.
– Pytam o Rudy, bo tam wiele się np. mówi o budowie nowego przedszkola. Jak pani spogląda na ten temat? Nie z fotelu wiceburmistrz, ale jako mieszkanka.
– Przy tym temacie uczestniczyłam od samego początku. Za nami szereg spotkań i uzgodnień. Słucham argumentów mieszkańców Rud, Rudy Kozielskiej i Jankowic i uważam, że podjęcie rozmów w tym temacie z rodzicami najmłodszych dzieci jest konieczne. Ja mam nadzieję, że taki obiekt powstanie, bo te potrzeby są, plus jeszcze kwestia żłobka. Nie wyobrażam sobie, że w przyszłości taki obiekt w Rudach nie powstanie.
– Nowym wiceburmistrzem Kuźni Raciborskiej będzie Wojciech Gdesz. Czego pani życzy następcy?
– Odwagi.
– Dlaczego właśnie odwaga?
– Bo to ważna cecha na tym stanowisku.
– Zamierza pani powrócić kiedyś do urzędu?
– Nie wiem, życie pisze różne scenariusze.
– Zapytam wprost: czy widzi się pani w roli burmistrza Kuźni Raciborskiej?
– Tak jak powiedziałam, życie pisze różne scenariusze. Na pewno mam wszelkie niezbędne kompetencje i doświadczenie, jednak w tym przypadku decyzja należy do mieszkańców.
– Jakiś odpoczynek szykuje się u pani wiceburmistrz?
– Wybieram się na 10 dni urlopu, co wynika z formalnych kwestii, ale dłuższych wakacji nie przewiduję, bo nie potrafię długo odpoczywać. Jestem pracoholikiem.
– Jak zapamięta pani to miejsce?
– To fantastyczne miejsce grupy ludzi – grona przyjaciół, koleżanek i kolegów. Tak zapamiętam Urząd Miejski w Kuźni Raciborskiej.
– Mówi pani, że to miejsce jest fantastyczne, tak więc nie jest pani szkoda go zostawiać?
– Oczywiście, będzie mi brakowało ludzi i przyjaźni, które się tu zawiązały.
– Dziękuję za rozmowę.
– Ja również.