Chirurg Płonka o pacjentce, która zmieniła lekarza rodzinnego, bo go nie rozumiała. Medyk był z Ukrainy
Taki przypadek omówił na forum komisji zdrowia w starostwie doświadczony chirurg Stanisław Płonka. – Różnie mówi się o umiejętnościach lekarzy zza wschodniej granicy, a jest ich coraz więcej – stwierdził. Profesjonalizmu Ukraińców i Białorusinów bronił dyrektor szpitala, gdzie pracuje ich już ponad 20.
– Coraz więcej mamy w powiecie lekarzy z Ukrainy i Białorusi i różnie mówi się o ich umiejętnościach – zaczął swą wypowiedź na posiedzeniu komisji zdrowia Stanisław Płonka.
Jego zdaniem to dobrze, że w szpitalu rejonowym tacy medycy są pod nadzorem swoich polskich kolegów po fachu. – Nie znam formy kontrolowania, dopuszczania ich do zawodu, ale wiem, że był zgłaszany w tej sprawie duży problem ze strony izb lekarskich. Wiadomo, że są braki kadrowe, ale powstaje pytanie o jakość świadczeń. Oni posiadają inne wykształcenie, sposób ich nauki jest odmienny od naszego i nie wiem, czy nie należy w jakiś sposób oceniać tych lekarzy, sprawdzić, jaki mają kontakt społeczny, jakiego szkolenia wymagają – zaznaczył S. Płonka, w przeszłości samorządowiec.
Lekarz opowiedział o swojej pacjentce z Kietrza, która musi zmienić lekarza rodzinnego, bo nie umie się z nim porozumieć. – W szpitalu taki temat skoryguje inny lekarz, ale jak lekarz ze wschodu ma samodzielny dyżur, to co się dzieje? Żeby to nam nie wybuchło jak wybuchł problem z ukraińskim zbożem – przestrzegł uczestnik obrad komisji zdrowia Rady Powiatu Raciborskiego.
Z opinią Płonki nie zgodził się obecny w trakcie obrad dyrektor naczelny lecznicy z Raciborza – Ryszard Rudnik. – Sporo w tym nieścisłości – uznał.
Na Gamowskiej pracuje liczna grupa medyków z Ukrainy i Białorusi. Uzyskali dopuszczenie do pracy w Polsce. Zaczynali tu w większości jako sanitariusze. Każdy lekarz ze wschodu musi mieć zgodę na pracę od Ministerstwa Zdrowia i zgodę izby lekarskiej. Następuje też weryfikacja znajomości języka. – Nie wszyscy to przechodzą. U nas nie wszyscy zostali, co chcieli, dokonaliśmy swojej weryfikacji także – zaznaczył R. Rudnik. Dodał, że przybysze ze wschodu znają dobrze angielski i tak porozumiewają się na Gamowskiej, bo niewielu pracowników szpitala zna rosyjski czy ukraiński.
Ukraińscy i białoruscy lekarze mają początkowo status lekarza rezydenta i są pod opieką specjalisty. Większość z nich ma doświadczenie w pracy w medycznych ośrodkach akademickich. Z tego co podał Rudnik, przybysze z Ukrainy w ambulatorium nie pracują, a na oddziałach są częścią większej grupy lekarzy, gdzie jest lekarz ich prowadzący.
Zatrudnianie medyków z Białorusi poprzedzają szczegółowe rozmowy prowadzone online przed przyjazdem do Raciborza. Tam zapadają ustalenia co do wymogów pracy. – Część z tych osób ma korzenie polskie i bywa, że rozmawiają lepiej niż my, posługując się językiem literackim. Inni szlifują polski szybko. Zatrudniliśmy w tym celu lektora nauki języka i ten uczył na dwóch zajęciach w tygodniu – relacjonował R. Rudnik.
Dyrektor naczelny zauważył, że kierunek wschodni to aktualnie jedyne źródło pozyskania kadry medycznej dla szpitala. Ocenił, że nowi pracownicy chcą zaistnieć w środowisku medycznym, stanowią ambitną część kadry.
– U nas teraz pracują już 24 osoby ze wschodu, czyli co 5 lekarz zatrudniony w szpitalu. Przyhamowaliśmy z tym procesem. Pracują na internie, pediatrii, zakaźnym, są neonatolodzy. To medycy o kompetencjach, jakich szukaliśmy. Po czasie będzie to funkcjonować bardzo dobrze. Zasypaliśmy lukę pokoleniową i odmłodziliśmy kadrę dzięki ich zatrudnieniu – podkreślił R. Rudnik.
Według informacji szefa szpitala, interna ma teraz najmłodszy zespół w okolicy. Na chirurgii jak 2 – 3 starszych specjalistów odejdzie na emeryturę, to nie będzie problemu. Na Gamowskiej pojawiło się także dwóch anestezjologów, z których jeden pracował w ośrodku klinicznym przy transplantacjach, posiada wysokie wykształcenie.
(ma.w)