Autor wystawy My Polacy: Nie ma konfliktu między tożsamością polską, a poczuciem bycia Ślązakiem
Towarzystwo Projektów Edukacyjnych, Miasto Racibórz oraz Raciborskie Centrum Kultury są organizatorami wystawy „My Polacy. O polskości Śląska”. Opowiada ona o polskich wątkach w historii Śląska i prezentuje biogramy osób dla polskości Śląska zasłużonych lub o niej świadczących. Wystawę można obejrzeć w Raciborzu na skwerze prałata Stefana Pieczki obok rynku.
Bolesław Bezek z Towarzystwa Projektów Edukacyjnych jest historykiem. Mówił Nowinom, że hasło wystawy „My Polacy” nawiązuje do słynnego stwierdzenia „my obywatele, my naród” kojarzącego się z konstytucją amerykańską. – To dobra fraza, bo mówimy jakie fakty z historii Śląska są dla nas istotne, konstytuują ludność regionu z polskością – tłumaczył organizator.
– Wiemy, że nie wszyscy Ślązacy muszą być związani z polskością, ale postanowiliśmy wybrać te fakty z dziejów ponad 1000-letnich państwa polskiego, które są związane ze Śląskiem – podkreślił Bolesław Bazek.
Zaznaczył, że wystawa nie jest wykładem o całych dziejach Śląska, bo np. nie ma tu Wojny trzydziestoletniej, gdyż akcenty polskie tam nie wybrzmiewały. – My staraliśmy się uwypuklić te momenty dziejów Śląska, jakie miały znaczenie dla historii Polski – stwierdził przedstawiciel Towarzystwa Projektów Edukacyjnych.
Wystawie towarzyszy książka dwujęzyczna oraz płyta i film.
Powstania elit i zryw ludowy
B. Bazek ma w dziejach Śląska osobiście ważne momenty konstytuujące polskość. To przede wszystkim czasy średniowiecza, kiedy pierwsze zabytki języka polskiego pisane powstały na Śląsku. – Wówczas nikt nie miał wątpliwości co do tego, że to jest polska kraina i dopiero kolonizacja zmieniła tutejszą strukturę narodowościową, bo wcześniej żywioł słowiański tu dominował – oznajmił historyk.
Według niego druga ważna chwila dziejowa nadeszła, gdy Ślązacy sami postanowili pokazać, zadecydować o swym losie i wybuchły powstania śląskie. – To specyficzne wydarzenie na mapie wszystkich powstań, zazwyczaj wywoływanych przez szlachtę, od konfederacji barskiej, przez insurekcję kościuszkowską czy powstanie listopadowe i styczniowe – były to powstania elit. Powstania śląskie to ruch ludowy, efekt zniecierpliwienia Ślązaków tym jak bardzo byli gnębieni przez niemieckie władze na Śląsku – podsumował Bolesław Bazek.
Mity wokół śląskości
Dla Nowin wypowiedział się również Paweł Zarzycki prezes Towarzystwa Projektów Edukacyjnych. – Od zeszłego roku realizujemy projekt „My Polacy, o Polskości Śląska”. Składają się nań: wystawa plenerowa, album, koncerty w Katowicach, Knurowie i Opolu. Prawda rozwiewa wszelkie wątpliwości. Wokół śląskości narosło mnóstwo mitów. Tymczasem już za Mieszka I Śląsk był częścią Polski, a Mazowsza – Warszawy jeszcze nie było w Polsce, w państwie Polan. To jedna z pierwszych części Polski – mówił prezes TPE.
– To fenomen, że Śląsk do połowy XIV wieku był poza granicami Rzeczpospolitej przez 600 lat, a mimo to ci wszyscy ludzie trwali przy polskości. Panowali tu Czesi, Austriacy, trwała germanizacja, ale wytrwali. Ślązaków można porównać z Kaszubami, maleńkim ludem, który także podlegał wielu naciskom zewnętrznym, żeby polskości się pozbyć. Dlatego to istotne, żeby pokazać całej Polsce ten niezwykły fenomen – wyjaśnił nam organizator.
Według niego fenomen nie byłby możliwy, gdyby nie Kościół Katolicki. – Dzięki wierze Polacy wytrwali, nie dali się zluteranizować, ani zgermanizować, a w latach 20. odzyskali polską wolność – podkreślił Zarzycki.
Polskość to zespół wartości
– Trzeba też powiedzieć o latach 1981 i 1989 kiedy tu na Śląsku, zaraz po wybrzeżu, Solidarność była najsilniejsza w kraju. Nie Poznań, Wrocław czy Kraków tylko Śląsk. Porozumienia Jastrzębskie obok Szczecińskich, Gdańskich są trzecie, najważniejsze. To trzeba oddać facetom z kopalń za tym buntem wobec władz. To kopalnie Wujek, Piast i wiele innych, gdzie górnicy nie przestraszyli się towarzysza Jaruzelskiego. To trzeba przypominać. Żeby być dumnym, że jest się Ślązakiem–Polakiem, tak jak ja jestem dumnym, że jestem warszawiakiem–Polakiem – oznajmił Paweł Zarzycki.
Zwróciliśmy uwagę, że wystawa i projekt „My Polacy” przypada na czas ogłoszenia wyników spisu powszechnego, gdzie wyraźnie podkreślono śląską narodowość obecną w Polsce. – Polskość jest wartością samą w sobie. Można być Ślązakiem–Polakiem, czy Kresowiakiem–Polakiem, a nawet Ukraińcem–Polakiem. To nie jest kwestia przynależności etnicznej, miejsca zamieszkania. To jest pewien zespół wartości. Wszyscy Polacy przeszli trudne dzieje i to trwało 200–300 lat. Byliśmy jednym z największych imperiów świata. I z naszej winy, i z tego co się działo w historii, straciliśmy to, zostaliśmy rozebrani. Odżyliśmy jak Feniks z popiołu. A przecież wiele ludów sprzed setek czy tysięcy lat przestało istnieć, a pamięć o nich zaginęła i tylko historycy je znają – zauważył P. Zarzycki.
– Myślę, że nie ma żadnego konfliktu między tożsamością polską a poczuciem bycia Ślązakiem. Z tego trzeba być dumnym. Ślązacy wnoszą do polskości element bardzo mocny – takiej pracowitości, uporządkowania. Ludzie z Kongresówki nie mają tego zbyt dużo – zauważył szef TPE.
Posklejać Polskę
Rolę gospodarza wydarzenia przyjęła na siebie dyrektor RCK Joanna Maksym-Benczew podkreślając okazję do edukacji na Skwerze prałata Pieczki. – Możemy tu zapoznać się z dziejami Śląska od czasów piastowskich do niemal współczesności – powiedziała. Obok niej wystawę otworzyli: prof. Franciszek Marek z Uniwersytetu Opolskiego, prof. Mariusz Patelski wykładowca na kierunku historia na tej uczelni, prezes TPE Paweł Zarzycki i Bolesław Bezek z TPE – organizator takich wydarzeń. W wydarzeniu wziął udział także wiceprezydent Raciborza Dawid Wacławczyk. Przybyli ponadto harcerze oraz młodzież szkolna. Promocja całości odbyła się w „Strzesze”.
– Naszym zadaniem jest sklejać Polskę, pokazując jej regiony, bo jesteśmy jedną Ojczyzną i tę istotną wartość należy podkreślać – zaznaczył prezes Zarzycki.
Dla wiceprezydenta Dawida Wacławczyka każda treść historyczna w centrum miasta to wartość dodana, bo Miasto tworzy Park Kulturowy związany ze starówką raciborską. – Takie wystawy to wzbogacanie wiedzy o Śląsku i są one mile przez nas widziane. Projekt dobrze komponuje się z pobliskim chodnikiem historycznym z najważniejszymi datami w dziejach miasta – mówił pierwszy zastępca prezydenta miasta.
Zaznaczył, że sentymentalnie podchodzi do tematu, bo jest wnukiem powstańca śląskiego – Ignacego Wacławczyka, który później był komendantem policji w Rydułtowach. – Oczywiście pamiętam, że na Śląsku ścierają się żywioły polski, niemiecki i śląski i zawsze będzie długa dyskusja o tożsamości Śląska, ale im więcej edukacji w tym temacie, tym te dyskusje będą wartościowsze – podsumował Dawid Wacławczyk.
(ma.w)