Lenk uważa, że Unia Racibórz to spółka ewenement
Z informacji, jakie dotarły do radnych Raciborza wynika, że Unia Racibórz sp. z o.o. poniosła za 2022 rok stratę w kwocie 700 000 zł. – Wszystkie wskaźniki pogorszyły się w spółce. Kapitał założycielski został zjedzony. To nie jest normalne – mówił o Unii szef komisji budżetowej Mirosław Lenk na posiedzeniu w maju.
Były prezydent Raciborza podkreśla, że spółka nie ma narzędzi na zarobkowanie i Miasto utrzymuje ją dając co roku większą dotację. – Strata jest mniejsza niż rok temu, bo dotacja była wyższa. Do tego dochodzą braki aktualizacji w KRS. Jestem przekonany, że kapitał zakładowy został zjedzony, a to nie jest normalne. Dlatego prezes Paruzel stracił robotę. Intencja rady miasta jest taka, żeby zlikwidować spółkę. Bo to jest działanie niegospodarne prowadzące do patologi – podkreślił Lenk.
Jak dodał, każde nakłady samorządu muszą być mierzone korzyściami z działalności. – Choć ostatnio Unia wygrała 2:0, to jej spadek do okręgówki jest nadal możliwy. Środki na utrzymanie w żaden sposób nie rewanżują się w poziomie sportowym – stwierdził.
Jest oburzony brakiem kontroli ze strony urzędu, bo według niego świadczy to o braku nadzoru właścicielskiego. Informacja na koniec IV kwartału, jaką otrzymali radni, jest nie do przyjęcia, bo nie odnosi się do problemów, jakie są w spółce.
Wiceprezydent miasta Dominik Konieczny obecny podczas obrad komisji zaznaczył, że kwoty wydawane przez Miasto na Unię nie odbiegają od tych z ubiegłych lat. – Sytuacja jest trudna, zgadzam się, ale strata netto, rok do roku zmniejszyła się o 60 000 zł – podkreślił.
– Pan ze mnie żartuje? W 2020 roku prezydent Polowy wbrew woli rady o 200 000 zł podniósł kapitał spółki, co przejedzono. Była też dotacja o 150 000 zł większa. To skandaliczne! Proszę odpuścić sobie taką polemikę – radził Lenk drugiemu zastępcy prezydenta.
Konieczny zauważył, że LKS Ocice, czy Studzienna, też dostają miejskie dotacje. – Czy to oznacza, że są to marnowane pieniądze? Nie zgodzę się – orzekł włodarz.
Lenk odparł, że to stowarzyszenia, gdzie prezesi nie pobierają wynagrodzeń jak w Unii. – W stowarzyszeniu więcej pieniędzy idzie na działalność. W Unii nie byłoby długów w takiej formule, może lepsza drużyna byłaby. Tymczasem 60% środków idzie na wynagrodzenia, rada nadzorcza też zarabia. To jest spółka ewenement, gdzie ani jednej umowy o pracę nie ma. Nie powinna wypełniać żadnych zadań gminnych, bo takie umowy to warunek przy zlecaniu zadań przez gminę. MKZ Unia oprócz dotacji sobie zarabia, bo ma hotel i siłownię – powiedział Lenk.
Sposób prowadzenia działalności poprzez spółkę określił niegospodarnością, bo środki miejskie idą na zadania, które nie poprawiają efektów prowadznia tej działalności. – Nie wiem, jak długo to jeszcze potrwa. Co roku będziemy zwiększać jej kapitał zakładowy? Nie mam pytań do spółki, którą rada zaleciła zlikwidować – podsumował Lenk, który jako jedyny z rajców komisji zdecydował się rozmawiać na ten temat.
(ma.w)