Zdaniem opozycji najstarszy bieg w Raciborzu położono na łopatki
Tęsknota do półmaratonu i innych imprez biegowych w Raciborzu, organizowanych tu przed pandemią, biła na majowej sesji z wypowiedzi Mirosława Lenka. Ten podzielił się spostrzeżeniami osobistymi, jak i znajomych biegaczy na temat ostatniego Biegu bez Granic. Mówił o swoim szoku i zaniku cenionych imprez. Radny Paweł Rycka wypalił wprost do władz: położyliście najstarszą imprezę biegową w Raciborzu na łopatki.
3 maja były prezydent przyglądał się organizacji Biegu bez granic. – Przeżyłem szok. Z innymi czekałem godzinę na opóźnione rozpoczęcie i obwieszczono odwołanie biegu – zaczął swoją przemowę M. Lenk.
Przedstawiciele środowiska biegowego nie kryli swego rozczarowania, które przekazał na sesji były włodarz. – Ludzie przyjechali z innych miast na najstarszy bieg w Raciborzu. Zawsze był duży, masowy i klasyfikowany. Mieliśmy tu po 500 – 700 uczestników, biegacze bili na nim rekordy. W ogóle mieliśmy w mieście dużo imprez biegowych, a przede wszystkim półmaraton. Budowaliśmy to latami, położyliśmy nacisk na tę sferę i Racibórz z niej słynął. A dziś już nie ma wielu biegów – stwierdził Lenk.
Wspomniał, że zostały głównie imprezy dla dzieci i młodzieży, te o niewielkim oddziaływaniu na zewnątrz miasta. – Apeluję o poczynienie starań, by te imprezy biegowe, które są w mieście jeszcze organizowane, dobrze zorganizować, żeby dochodziły do skutku – powiedział 31 maja radny Mirosław Lenk.
Odpowiedzi udzielił mu pierwszy zastępca prezydenta Raciborza Dawid Wacławczyk. Przyjął apel radnego i obiecał przekazać do dyrektora OSiR Pawła Króla oraz jego podwładnej Moniki Brzostek.
– To nie jest tak, że nie ma znaczenia, że pan ze swoim zastępcą biegał i dlatego odbywały się imprezy biegowe. Na Bieg bez Granic zgłosiło się nie 700, a tylko 70 – 80 osób. Wtedy, gdy panowie prezydenci biegali, to niewspółmiernie wyższe środki przeznaczano na ten sport, to były kosztochłonne imprezy – stwierdził Wacławczyk.
Mówił, że zainteresowanie bieganiem jest coraz mniejsze, choć np. półmaratonów jest znacznie więcej niż 10 lat temu. Zwiększyła się konkurencja. – Czeka nas jakaś męska decyzja co do organizowania imprez biegowych. Bo zamykanie miasta dla 700 biegaczy a dla 80. to zupełnie inny powód – oznajmił wiceprezydent.
Wie od dyrektora Króla, że w przyszłości Bieg bez granic ma być zorganizowany na trasie niewymagającej uzgodnień z policją. – Bo ostatnio miało być więcej wolontariuszy niż biegających i gdzieś jest granica ciągnięcia imprezy za uszy – powiedział na sesji zastępca Dariusza Polowego.
Wacławczyk uważa imprezy biegowe mają jakiś potencjał, ale nie wie, czy to kwestia poprawy organizacji, czy już taki trend mnogości imprez, że frekwencja na Biegu bez Granic była tak niska.
– Sytuacja dla nikogo nie była komfortowa. Chciano pójść na pewne kompromisy z policją w kwestii zabezpieczenia biegu, ale do tego nie doszło. Prezydent Polowy następnego dnia zażądał wyjaśnień od dyrektora Króla i wpłynęło jego pismo, jest w urzędzie – podał D. Wacławczyk.
Mirosław Lenk przyznał, że kiedy był aktywnym biegaczem, to wielu amatorów tego sportu zjeżdżało do Raciborza. Jego zdaniem popularność biegu zależy od jakości organizacji, zapraszania klubów z innych miast. – Z półmaratonem się przebijaliśmy, to zajęło trochę czasu. Biegacze jeżdżą tam, gdzie jest dobra atmosfera. Dopóki był w OSiR Tomasz Biliński, to było w porządku z organizacją. To nie jest jakieś trudne i tajemnicze, ale wymaga wysiłku. Niekoniecznie dużych pieniędzy. Ja o tym mówię, bo było wielu zawiedzionych i wyszło trochę nieelegancko – podsumował Mirosław Lenk.
(ma.w)