Piórem naczelnego: Szkoła bez smartfona
Mariusz Weidner Redaktor naczelny Nowin Raciborskich.
Czy dzieci i młodzież w szkołach powinny używać smartfonów? Temat staje się coraz bardziej palący, bo telefony z internetem absorbują uczniów bardziej niż to co dzieje się na lekcjach. Owszem, nauczyciel karci za sięgnięcie po komórkę w trakcie zajęć, ale przerwy wypełnione są „mazaniem” po ekranie telefonu. Lata temu, gdy sam się jeszcze uczyłem, popularna była prymitywna w działaniu (choć wówczas cud techniki) gra z łapaniem jajek przez wilka z radzieckiej bajki. Urządzenie imitujące słynnego Game Boya było wtedy rozchwytywane. Na przerwach urządzano swoiste turnieje z użyciem tej zabawki. Dziś w smartfonie są takie gry, że przyrównując z „jajkami”, to jakby przeskok z furmanek na statki kosmiczne. Dlatego trudno się nie zgodzić z tezą, że wychowywane w dobie współczesnej techniki dzieciaki przypominają bardziej cyborgi niż ludzi. Inaczej się rozwijają niż ich rodzice czy dziadkowie. Zmiany dotyczą wzroku, postawy, skupienia itd. Dorastają w świecie cyfryzacji i z takim otoczeniem przyjdzie im żyć, pracować, działać w dorosłej przyszłości. Gdyby szkole udało się stworzyć edukacyjny odpowiednik fenomenu aplikacji TikTok, dzieci nie wychodziłyby ze szkoły. Niestety, tę rywalizację szkolna nauka przegrywa na całym froncie.