Burmistrz Kuźni Raciborskiej uważa, że w powiecie raciborskim i okolicy powinny stanąć małe reaktory jądrowe. Podał lokalizacje
Z burmistrzem Pawłem Machą rozmawiamy o jego wodnych wizjach, w tym budowie małego reaktora jądrowego nieopodal Zbiornika Racibórz, który mógłby być chłodnicą dla takiej elektrowni, o ile wcześniej zbiornik byłby mokry. Podkreśla, że trzeba działać szybko i sam planuje usiąść do rozmów, bo na miejsce takiej inwestycji widzi nie tylko Racibórz, ale także sąsiednią gminę Bierawa, gdzie do 2029 roku ma powstać Zbiornik Kotlarnia. – Trzeba działać szybko, bo za chwilę ten pociąg odjedzie, a naszych jeszcze tam nie ma – mówi, dodając, że ważne jest w tej sprawie zdanie społeczeństwa i przed podjęciem decyzji, należy spytać mieszkańców, czy w ogóle tego chcą. Rozmawia Dawid Machecki.
– Z zawodu jest pan marynarzem. Przed zacumowaniem w Urzędzie Miejskim w Kuźni Raciborskiej pływał pan m.in. jednostkami do przewozu paliw i chemii. Wydaje się, że miłość do poprzedniego zawodu ciągle tli się w pana sercu.
– Każdy z nas coś potrafi w życiu, albo się czegoś uczył. Trzeba kochać to co się robi, aby była to dla nas przyjemność, wtedy jest szansa na to, aby być dobrym w swoim fachu. Ja się tego uczyłem: w szkole średniej i wyższej i to kochałem. Więc z tego względu mam coś w tym temacie do powiedzenia, a poza tym jest to moje hobby, które powoduje chęć pogłębiania wiedzy w tym kierunku. Stąd jest ta duża wiedza, chociaż mam pokorę, bo mogę czegoś nie wiedzieć i ciągle czytam. Na wodzie spędziłem poza tym połowę swojego życia. Nie mam za to pojęcia o kosmetologii czy uprawie kukurydzy. Z biedą rozróżniam typy poezji itd.
– Od kilku lat podpowiada pan rozwiązanie z utworzeniem w sąsiedniej gminie Zbiornika Kotlarnia. Z początkiem lutego w Kuźni Raciborskiej padły zapewnienia ze strony Wód Polskich, że zbiornik powstanie do 2029 roku. Wierzy pan w to, że tym razem się uda?
– Wierzę, chociaż ten zbiornik jest takim moim syzyfowym głazem. Jest po raz kolejny przed samą realizacją, no i drżę o to, by jakaś zupełnie nieodpowiedzialna polityka nie spowodowała, że ten zbiornik po raz kolejny nie powstanie. Obecnie jesteśmy na etapie studium wykonalności z uwzględnieniem zabezpieczenia przeciwpowodziowego naszej całej gminy Kuźnia Raciborska, bo przypominam, że wały zakończyliśmy na granicy województwa na rzece Odrze. Rzeka Ruda jest ciągle zagrożeniem.
– Nieodpowiedzialna polityka? Co ma pan na myśli?
– Aktualnie pewnie z racji na gorący okres spowodowany wyborami temat zbiornika i Odry został wykorzystany do politycznych przepychanek. Oczywiście przeciwnicy polityczni dzisiejszej władzy mają zupełnie inny pogląd na temat zbiornika jak również wpływu budowy kanalizacji na jakość wody w dorzeczu Odry. Przeglądając liczne filmiki i czytając wypowiedzi, jest mi przykro, że osoby, które nie mają wiedzy w tym zakresie, wysuwają daleko idące wnioski, które trafią do szerokiej grupy społecznej, a które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością i na pewno nie są przejawem fachowej wiedzy w tym zakresie.
– Wydaje się, że miał pan nadzieję, że wszystko będzie działo się o wiele szybciej. W 2020 roku oceniał pan, że taki zbiornik może powstać w trzy lata, zaś w 2022 roku mówił pan Nowinom, że sprawa z realizacją „zakorkowała się”.
– Ale temat się odkorkował. Ponieważ tam, gdzie jest kilka stron, to te strony załatwiają również swoje interesy. To są: Lasy Państwowe, my, czyli samorządy (Kuźnia Raciborska, Bierawa i Rybnik), Wody Polskie, no i oczywiście Kopalnia Piasku „Kotlarnia”, która pracuje w tamtym miejscu. List intencyjny spowodował wolę rozmów, po czym zostało podpisane porozumienie o przygotowaniu studium, które uwzględni interesy wszystkich. Studium właśnie powstało. Będziemy za chwilę je konsultowali jako strony tej umowy. Studium jest zawsze wariantowe, czyli pokazuje różne rozwiązania realizacji i to najlepsze zostanie wybrane. Mam wielką nadzieję na to, że Zbiornik Kotlarnia będzie gromadził nadwyżkę wody, która w sposób destrukcyjny oddziaływała w 2010 i 1997 roku na miejscowości naszej gminy, większość z nich jest zlokalizowana wzdłuż rzeki Ruda.
– Mówi pan, że ten zbiornik jest potrzebny dla Kuźni Raciborskiej, by można było m.in. chronić mieszkańców przed powodziami. Zbiornik ma powstać na rzece Bierawce, ale panu zależy, aby rzeka Ruda, o czym pan wspomniał przed chwilą, mogła do zbiornika zrzucić wyżówkę, kiedy zaszłaby taka potrzeba. I to swego czasu burmistrz nazwał swoim „prawdziwym interesem”. To w ogóle możliwe, by do tego doszło?
– Oczywiście, że tak. To pomysł, którego bronię i wymaga odwagi. Technicznie rzecz biorąc, Zbiornik Rybnicki jest 20 metrów wyżej od planowanego Zbiornika Kotlarnia. Ta różnica wysokości, mimo że jeszcze jest wywyższenie terenu między tzw. wododział rzek: Bierawka i Ruda technicznie jest do pokonania w każdej chwili. Mam na myśli połączenie: kanałem, lub rurociągami. Można by więc wyżówki (nadmiar wody/wezbrania) zmagazynować w projektowanym zbiorniku (24 mln metrów sześciennych rezerwy powodziowej) i w razie potrzeby wykorzystać w okresach coraz częstszych niedoborów (susza) w celach chłodzenia elektrowni (lewarować). Woda zgromadzona poniżej mogłaby być również przepompowana do zbiornika powyżej w trakcie nadprodukcji farm fotowoltaicznych, po czym w nocy lub w sytuacji niedoboru przez turbinę wracać wytwarzając prąd. Tego typu rozwiązanie stabilizuje system dystrybucji prądu. Rzeka Odra w lecie jest coraz płytsza, a wiosenne wezbranie „złapane” w zbiornikach (również Racibórz) powinno pozwolić na alimentację w wodę i utrzymanie życia biologicznego w niej. Zmiany klimatyczne w ekstremalnym przypadku doprowadzą do okresowego charakteru rzeki. Na tej samej zasadzie w okresie nadprodukcji prądu można wodę podać dla rolnictwa, przekształcając dolinę Odry np. w winnicę, zakładając, że średnie temperatury wzrosną. Mam tu na myśli „mokry” Zbiornik Racibórz.
– Broni pan? Przed kim?
– Bo ten pomysł jest w tej chwili torpedowany, dlatego mówię, że go bronię. W przestrzeni publicznej pojawiły się bardzo niefortunne wypowiedzi osób, które nie mają na ten temat żadnego pojęcia. Mało tego, osoby te nie chciały nigdy usiąść do stołu i przedyskutować sprawy, a zapraszałem do takiej dyskusji wielokrotnie. Trzy razy zorganizowałem posiedzenia komisji ochrony środowiska w naszej gminie: sejmową, Sejmiku Śląskiego oraz polsko-czeską do spraw Odry. Na wszystkich temat Kotlarni oraz Zbiornika Racibórz były poruszane. Każda z nich pozytywnie opiniowała, a więc skąd opór? Dla zasady? Coś w rodzaju nie, bo nie! Na zlecenie gminy Kuźnia Raciborska oraz Bierawa powstało opracowanie prawne jako odpowiedź na zarzuty lobbowania. Jako samorządowcy byliśmy i jesteśmy obrażani tego typu pomówieniami.
Społeczeństwo oczekuje tej realizacji łącznie z organizacjami ekologicznymi. Zbiornik Kotlarnia jest ratunkiem dla Cysterskich Kompozycji Krajobrazowych i przywróci poziom wód gruntowych. Przeraża mnie także skala ignorancji osób biorących udział w tych happeningach. Dla przykładu jedna z parlamentarzystek wiodąca prym myli gminy, a nawet województwa mówiąc np. że zbiornik ten powstanie na terenie gminy Kuźnia Raciborska. W tle stoi były marszałek i radny powiatowy z Raciborza, którzy milczą… i nie protestują. Grupę dopełnia kolejne aktywiszcze tym razem „profesor”, który w swoich wypowiedziach pomylił się „tylko” o kilka ładnych kilometrów, opowiadając, że próbki pobierał z ujścia rzeki Bierawka do rzeki Odra w Kotlarni. To, że mówi się o zasoleniu wody, jednocześnie nie wiedząc o tym, że jedyny zakład, który tego typu jest, i funkcjonuje od wielu lat, mieści się w Czerwionce-Leszczynach – produkuje jedną z najlepszych soli – Sól Dębieńska, a JSW buduje odstojniki. Próbki pobiera również z Kanału Gliwickiego, nie wiedząc, że zasilany jest rzeką Kłodnicą.
Samorządy budują oczyszczalnie, sieci kanalizacyjne i dbają o to, żeby w 2029 roku, kiedy ten zbiornik powstanie, jakość wody z tej rzeki była na tyle dobra, żeby nie zagrażała niczemu i żeby było to zbudowane kompleksowo. Dla przykładu w Trachach, w tym roku, na tym dopływie Odry powstała oczyszczalnia ścieków. Słowo renaturyzacja rzek nie schodzi z ust „plemion”, które nie rozumieją jego znaczenia. Oznacza ono przecież np. rozebranie zapór. Proszę sobie wyobrazić rozbiórkę zapory w Goczałkowicach i dorzeczu Soły. 65 gmin województwa śląskiego nie będzie miało co pić. 3,5 mln Ślązaków w większości korzysta z wody ze zbiorników. Nowo zbudowany Zbiornik Racibórz też do likwidacji.
– Słyszę w pana głosie apel.
– Tak, apeluję, aby zostawić ten temat naukowcom Polskiej Akademii Nauk i innym specjalistom, a nie używać go jako politycznego narządzia służącego osiągnięciu celów partyjnych (celów niemających nic wspólnego z samą ideą przedsięwzięcia). W tej politycznej przepychance pomijany jest kompletnie aspekt społeczeństwa, które najwięcej zyska w momencie zakończenia inwestycji. Woda jest Polską racją stanu. Zwłaszcza że przy Ustawie o rewitalizacji Odry wiele z naszych samorządów, m.in. nasz, ma zapisane inwestycje do realizacji. Więc te działania na pewno poprawią stan naszych rzek, a nie pogorszą. Dla przykładu, jest przewidziana modernizacja Kanału Gliwickiego. To właśnie tam pojawia się złota alga, ale nie bez powodu. Moim zdaniem jest tam, bo zamarcie ruchu statków na tym kanale powoduje brak przepłukania. Zakwity są więc tam rzeczą normalną, zwłaszcza że np. w basenie portowym Gliwic zostało 1,2 m wody z oryginalnych 3,5 m po zbudowaniu. Na dnie kanału zalega muł, który jest mieszaniną resztek z płuczek oraz wieloletnim nagromadzeniem cięższych frakcji z oczyszczalni ścieków. Należy więc się wziąć do roboty, żeby te rzeczy tam ponaprawiać. Płytkie zbiorniki bez wymiany wody ulegają eutrofizacji. To jest powód śnięcia ryb.
– Mówi pan o złotych algach. Opozycja podnosi, że miejscem zakwitu może stać się właśnie Zbiornik Kotlarnia.
– Oczywiście, że opozycja podnosi takie historie, bo się na tym kompletnie nie zna, i nie ma o tym zielonego pojęcia. Tak jak już mówiłem, budowa zbiornika, to nie jest tylko i wyłącznie budowa dziury w ziemi, do której się wleje wodę. On napełni się samoczynnie przez wody gruntowe, co moim zdaniem zajmie rok, może półtora roku. To będzie 18 milionów metrów sześciennych czystej, dobrej wody, a dopływ rzeki do tego zbiornika, to jest dopływ, który jest wtedy wrzucony, kiedy jest tej wody nadmiarowo, i wtedy kiedy trzeba ocalić ludzi, którzy mieszkają poniżej. Moim zdaniem ten zbiornik jest w stanie obniżyć o 40 cm falę powodziową w Koźlu. Oczywiście przez ten okres, kiedy on będzie budowany, trzeba podjąć wszystkie działania dokoła Bierawki, aby polepszyła swój status. Zbiornik Kotlarnia będzie głęboki, a więc chłodny i z tego powodu nie powinno dojść do zakwitów. Geologicznie to piasek (nie jest szczelny), przez który woda będzie wymieniana nawet bez wymiany wody poprzez wprowadzenie rzeki.
– No ale jakość wody w Rudzie też nie jest zadowalająca, co zresztą wybrzmiało na sesji rady miejskiej.
– Woda w Rudzie, to woda nie tylko Rudy, ale i Nacyny. To, co robią samorządy dookoła tych cieków wodnych, a myśmy przecież zaadoptowali te rzeki, powinny dać efekt i już dają. Rzeka Ruda zmienia swoją jakość od lat, widać to gołym okiem. Te zawity, o których się mówi, są spowodowane temperaturą w płytkim Zbiorniku Rybnickim, później ta woda mieszana jest z Nacyną, która idzie pod zbiornikiem, więc tak to jest, tak to funkcjonuje.
– O zakwicie alarmował także sanepid.
– Taka jest rola sanepidu. Choć moim zdaniem, jeśli mówimy o wcześniejszej przyczynie śnięcia ryb w rzece Rudzie, to nie była przyducha, a pewien incydent, który spowodował jej lokalne zatrucie. Powtarzam jednak, że to moje przypuszczenia, nie mam na to dowodów.
– Tej wersji nie potwierdza Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Wskazuje, że przyczyną była właśnie przyducha, czyli zbyt niski poziom tlenu w wodzie.
– WIOŚ miał związane ręce, tak samo jak Wody Polskie. Ta Ustawa o Odrze pozwala skontrolować od razu ten problem. Da uprawnienia pracownikom służb, które mają powstać, do wejścia na teren zakładu i sprawdzenia co się dzieje. Ale obecnie nie można tego zrobić bez wcześniejszych ostrzeżeń.
– To gdzie miało dojść do tego skażenia?
– W ciągu rzeki.
– Tak więc burmistrz z optymizmem patrzy na Ustawę o Odrze?
– Patrzę na to entuzjastycznie. Oczywiście są przepychanki polityczne, czy są na to zagwarantowane jakieś środki, ale przecież jest budżetowanie coroczne i tam właśnie są te pieniądze. Proszę pamiętać, że Zbiornik Racibórz, na który czekaliśmy ponad 20 lat, powstał przy pomocy właśnie tego typu Ustawy, po tragedii w 1997 roku. Ustawa wskazuje priorytetowość inwestycji, m.in. kanalizacyjnych, co jest jak najbardziej słuszne, ponieważ procesy jej budowy są za bardzo rozciągnięte w czasie, a gmin nie stać, żeby tego typu kosztowne zadania finansowano z własnego budżetu. A wisi nad nami miecz unijny, ponieważ już niedługo będziemy płacili olbrzymie kary za brak postępu w pracach kanalizacyjnych, kary, na które w mojej opinii nie stać samorządów. W przypadku gmina Kuźnia Raciborska rocznie musielibyśmy płacić 300 tys. złotych.
– Mówi pan o karach na aglomeracje. Krzanowice, aby zniwelować ten problem, wykreśliły z niej dwa najmniejsze sołectwa.
– To sztuczka, z której my nie zamierzamy korzystać, wręcz przeciwnie, utworzyliśmy aglomerację. Brak takowej zdyskwalifikowałby nas we wpisie do ww. ustawy. Ale ten problem, to też efekt wielu lat różnych błędów w planistyce. Otóż tutaj, za nim do tego urzędu przyszedłem, była koncepcja pompowania wszystkich ścieków do Raciborza. Później to upadło, ale to było wiadome od początku, bo ile mieszkaniec musiałby zapłacić za tę usługę, gdyby ścieki należało pompować ok. 20 km? Choć może to nie był błąd, a czysta kalkulacja, bo w Raciborzu wybudowano olbrzymią oczyszczalnię ścieków, a reszta została z problemem. Miasto skonsumowało wszystkie środki z UE na ten cel, nie zostawiając innym gminom nic.
– Mówi się, że Zbiornik Kotlarnia ma być mokry, o tym też mówi się względem Zbiornika Racibórz. Wiem, że pan temu kibicuje. Dlaczego?
– To nie chodzi o marynarstwo i moją obsesję na punkcie statków pływających tam i z powrotem, mimo że te rzeczywiście śnią mi się po nocach, a zwłaszcza w sytuacjach trudnych w samorządzie, jak mam dość, to mam ochotę spakować worek i zwyczajnie pójść na statek. Na szczęście na ten moment pojawia się „ale”, które powstrzymuje mnie przed zmianami. Tym „ale” jest społeczeństwo gminy Kuźnia Raciborska, rozpoczęte inwestycje i projekty – jednym słowem poczucie odpowiedzialności za to co rozpocząłem i za mieszkańców gminy.
Każde miejsce na ziemi dysponuje jakimś potencjałem. Może to być np. zasób drewna w naszych lasach, które zamierzam wykorzystać – nie chodzi o wycinanie, ale o korzystanie z odpadów, np. gałęzi do ogrzania miasta systemowo (zrębki) oraz produkując pelett. Można też korzystać z potencjału wodnego. Zbiorniki wodne to są rzeczy niezbędne na przykład do chłodzenia elektrowni. Przy odbywającej się rewolucji energetycznej jakakolwiek elektrownia zasilana: węglem, gazem, czy jądrowa potrzebuje chłodzenia. Tą chłodnicą jest zbiornik z wodą, więc pierwsza elektrownia jądrowa w Polsce powstanie nad morzem. Racibórz mając zbiornik, który powinien być wielozadaniowy, jest potencjalnym miejscem do zlokalizowania Small Modular Reactor.
– Czyli widzi pan w powiecie raciborskim mały reaktor jądrowy.
– To podstawa do tego, aby w naszej okolicy powstawał przemysł, bo to stabilne źródło taniej energii. Więc mam na myśli to, że nie tylko Zbiornik Racibórz, ale i Zbiornik Kotlarnia mógłby być taką chłodnicą. Jeśli taki SMR miałby powstać, to należałoby już siedzieć przy stole: pytając społeczeństwo i siebie nawzajem: co robimy? Należy jednak działać szybko, póki te wszystkie planowane przez rząd SMR-y nie dostały jeszcze swojej lokalizacji. Mam nadzieję, że nasz region tego nie prześpi. Bo Racibórz już zapomniał siedzieć przy stoliku, wtedy, kiedy były najważniejsze rzeczy kreślone – mam na myśli autostradę A1. Wtedy spano snem sprawiedliwego: jakoś to będzie, i nie patrzono w przyszłość. To prawdziwy powód marginalizacji. Dzisiaj jest próba naprawy tej sytuacji, czyli mówi się o budowie drogi Racibórz – Pszczyna, ale i innych ciągach komunikacyjnych, co mnie niezwykle cieszy. Dlatego mam nadzieję, że w tym przypadku temat nie zostanie przespany.
– Nieraz mówił pan o dobrych relacjach z obozem władzy, tak więc podpowiadał pan gdzieś takie rozwiązanie?
– Staram się do tego stolika usiąść. Ale to nie będzie moja decyzja, czy coś takiego powstanie, będzie to oferta. Jeśli byłoby już tak daleko, że lokalizacja się spodoba, to zapytamy społeczeństwo, bo głos społeczeństwa jest ważny, o ile nie najważniejszy. Można przecież zorganizować referendum. Ale trzeba działać szybko, bo za chwilę ten pociąg odjedzie, a naszych jeszcze tam nie ma. Proszę zwrócić uwagę na Rybnik, to miasto się rozwinęło dlatego, że powstała tam elektrownia.
– Działanie SMR-ów nie wiele różni się od dużych elektrowni atomowych. Wyróżnia je natomiast to, że mogą być produkowane seryjnie i dostarczane na miejsce budowy w całości.
– Ale różnią się przede wszystkim stopą hipotetycznego zagrożenia. Taki mały SMR nie powoduje zagrożenia tak potężnego jak ogromna elektrownia atomowa. SMR to małe rozwiązanie, które może się zmieścić na terenie boiska sportowego. To nasza przyszłość, chyba że ktoś ma inną alternatywę. Ja jestem inżynierem i innego rozwiązania nie widzę.
– Nierzadko jednak społeczeństwo, kiedy myśli o elektrowni jądrowej, przypomina sobie czarnobylską katastrofę.
– Wspomina się Czarnobyl, ale i Fukuschime. Tamte katastrofy wiążą się z innymi sytuacjami. Ta pierwsza, to łańcuch ludzkich zaniedbań, zaś japońska elektrownia była narażona ze względu na lokalizację, bo wiadomo, że w pasie wysp są wstrząsy. Nowe technologie zabezpieczają przed takimi rzeczami, a brak wstrząsów też. Musimy przezwyciężyć barierę mentalną. I pójść w tym kierunku, w jakim poszła Francja. Ale nie tylko, bo w wielu krajach z tego korzystają, np. w sąsiednich Czechach. Polska jest wyspą w tym temacie. To, co? My powinniśmy pozostać tą wyspą i być skazani na węgiel? Tak się przecież nie da, bo kiedyś się wyczerpie.
– Czyli o społeczeństwo jest pan spokojny?
– Społeczeństwo jest rozsądne, przede wszystkim jest bardzo niedoceniane przez polityków, a politycy boją się prawdziwej dyskusji, zamiast tego okładają się różnego rodzaju epitetami. Moim zdaniem to rola polityków, by podjąć temat, usiąść do stołu, a różnego rodzaju antypatie odłożyć dla dobra interesu społecznego na bok.
– Dziękuję za rozmowę.
– Również dziękuję.