Mieszkańcy z Ostroga narzekają na huk, syf i pył koloru miedzianego
Te narzekania wybrzmiały na spotkaniu dzielnicowym z prezydentem miasta. Miejscowi myśleli, że hałasy pochodzą ze strony dawnej Ramety, ale obserwacje jednego z raciborzan wskazują, że chodzi o rejon działania jak sami mówili – dawnego ZEW-u.
– To jakby jakieś mruczenie, jakby mielono gruz. Naprawdę jest to uciążliwe. Buczy w nocy i towarzyszy temu smród, w godzinach nocnych. Zamykamy okna, bo nie można wietrzyć mieszkania – przekazali prezydentowi Dariuszowi Polowemu uczestnicy spotkania w dzielnicy Ostróg. Rozmawiano o tym w sobotę 28 października.
Chrypka, kaszel i łzy
Jeden ze zgłaszających przyznał, że lubi jeździć rowerem po okolicy i doszedł do wniosku, że źródło uciążliwości może znajdować się w rejonie dawnego ZEW-u. – Choć początkowo podejrzewaliśmy, że to obszar dawnej Ramety – stwierdziły kobiety towarzyszące mężczyźnie. – Przy zamkniętych oknach nie idzie wytrzymać. Pył koloru miedzianego się pojawia. Prania nie idzie powiesić. Mamy chrypkę, kaszel, łzawią nam oczy – wymieniały problemy z jakimi zmagają się codziennie.
– Jaki jest syf, to widać na samochodach kiedy pył osiada. Przejechałem się nad Odrę i uważam, że chodzi o tamtejszą fabrykę. Wyłapałem, że to stamtąd słychać to mruczenie. Nie wiem które maszyny to wywołują, jakieś turbiny. Nocą widać dym ciemnosiwy, z kilku kominów. Jakaś para, jaskrawoniebieski. To się zaczyna już około 18.00. Jak się jedzie do Auchan to widać. Ostróg i Płonia cierpią. Nie wiemy, czy to nie szkodzi zdrowiu – przekazywał prezydentowi mężczyzna, który porusza się rowerem po okolicy.
Szczebel wyżej niż magistrat
Towarzyszące mu panie przyznały, że kiedyś na parapetach pojawiała się sadza, bo obok działała piekarnia, ale to co teraz tam znajdują to „czarna maź”.
Prezydent Raciborza wskazał, że w kwestii kontrolowania przedsiębiorstw w zakresie ochrony środowiska nie jest władny, bo to zadania starosty powiatowego i marszałka województwa. Z podobnymi sygnałami zetknął się dzień wcześniej na Płoni. Sugerował zgłaszanie takich spraw w tych urzędach, a także elektronicznie za pomocą strony internetowej Głównego Inspektora Ochrony Środowiska. Zapewniał, że każdy sygnał jest sprawdzany i w ślad za nim prowadzone są kontrole.
– Są organy nadzorcze z uprawnieniami. My kontrolujemy, tylko to, co spalane jest w domowych kotłowniach. Zachęcał do odrębnego spotkania na ten temat w magistracie, np. w ramach wtorkowych przyjęć stron. – Zastanowimy się, co możemy robić dalej. Wybiorę się z panem na taką rowerową przejażdżkę – obiecał mieszkańcowi Dariusz Polowy. Miejscowi dodali, że był u nich m.in. dzielnicowy i widział z balkonu, co się dzieje. – Mamy też sąsiadkę, taką panią inwalidkę, która wszystko notuje i zgłasza w ochronie środowiska – zaznaczyli. Włodarz pocieszył, że w podobnej interwencji dotyczącej zakładu przy ul. Stalowej z pomocą Miasta problem rozwiązano.
(ma.w)