Życie: Kropla w Morzu Wieczności
Czymże jest życie – pisał św. Pio z Pietrelciny. Kroplą wody w morzu. Jeśli człowiek tyle zabiegów czyni, aby żyć dłużej – ile czynić powinien, aby żyć wiecznie. Na ziemi istnieje tylko jedno, to jest przemijanie. W książce z opowieściami przeczytałam taką historię: Postanowiłem pomóc Bogu i próbowałem zbawić cały świat, po pewnym czasie zrozumiałem, że mi się to nie uda. Postanowiłem zbawić swój kraj, też mi się to nie udało! Postanowiłem zbawić najbliższych i to okazało się ponad moje siły! Postanowiłem wiec w końcu zbawić samego siebie. I to okazuje się najtrudniejsze.
Samo życie… które trwa wiecznie…
Małżeństwo
Do pewnego proboszcza przyszedł mężczyzna w sile wieku i poprosił o mszę św. Z okazji srebrnego jubileuszu małżeństwa. W oznaczonym dniu przywiózł na wózku swoją żonę i zaniósł ją przed ołtarz na rękach jak dziecko. Dziwny to był widok. Kobieta spostrzegła, że jej obecność zrobiła na księdzu ogromne wrażenie. Zwróciła do niego rozpromienioną ze szczęścia twarz i powiedziała: – Ksiądz zapewne dziwi się temu, co w tej chwili widzi. Już 24 lata jestem sparaliżowana. W rok po naszym ślubie stało się nieszczęście – zostałam kaleką i ciężarem dla męża. Nic nie miał ze mnie w ciągu tych 24 lat. Jednak z dumą muszę powiedzieć, że mój mąż przez te wszystkie lata był mi wierny – jak w pierwszym dniu naszego małżeństwa.
Samo życie… które trwa wiecznie…
Oddanie
20 kilometrów od Medjugorie, gdzie 7 lutego 1945 oddział komunistycznych partyzantów zatrzymał 30 franciszkanów, których zastano w klasztorze. Komuniści wrzeszczeli: „Bóg umarł! Boga nie ma! Wywlekli zakonników na dziedziniec i żądali wyrzeczenia się Jezusa oraz znieważenia rzuconego na ziemię krzyża z ołtarza. Groziła im kara śmierci. Wszyscy zakonnicy wybrali Pana Życia. Byli torturowani, a potem zostali zamordowani. Ich ciała wrzucono do wykopanego w ziemi dołu i spalono. Wszedłem do tego grobu w 2004 roku, dotykałem tych kamieni. Ale to nie był grób 30 zakonników pokonanych – ale zwycięskich. Jedne z partyzantów opowiadał: „Kiedy patrzyłem na 30 męczenników , widziałem, jak stawiali czoło śmierci, błogosławią prześladowców. Wyraźnie usłyszałem w myślach głos mojej matki i pomyślałem: „Bóg istnieje!”. Ten człowiek się nawrócił… Jego syn jest księdzem, córka zakonnicą.
Samo życie… które trwa wiecznie…
Śmierć która otwiera drzwi życiu…
W czerwcu 1939 roku o. Maksymilian tak się zwierzał jednemu ze swoich synów:” Myśmy własnością Niepokalanej. Jeżeli ONA zajmuje takie miejsce w niebie, to kim my tam będziemy? Nie ze względu na nasze zasługi, lecz dlatego, żeśmy własnością Niepokalanej…”. Minęło wiele lat od śmierci męczeńskiej o. Maksymiliana Kolbego. Zasięg jego orędownictwa wzrasta z każdym dniem. Prochy jego rzucone w cztery świata strony, rozrosły się bujnym plonem łask. Nie ma dziś chyba kraju na globie, który by nie znał „ Szaleńca Niepokalanej”. O. Maksymilian Kolbe pracuje dziś, jak przyrzekł,” obiema rękami”. Z bezdennych trzosów Łask Wszechpośredniczki czerpie bez granic.
„Gdy miałem ciało o. Kolbego wynieść z celi i drzwi otworzyłem – pisze p. Borowiec – podpadło mi, że siedział na posadzce z otwartymi oczyma. Jego ciało było czyściutkie i promieniowało. Każdemu podpadłaby ta pozycja i każdy sądziłby, że to jakiś święty. Ciała innych więźniów zastałem leżące na posadzce, zbrudzone i o zrozpaczonych rysach. Jeden Maksymilian tak wyglądał… taki przeszczęśliwy… uśmiechnięty… na posadzce w Oświęcimiu.
Samo życie… które nigdy się nie kończy.
Siostra Dolores z klasztoru Annuntiata