Wojciech Gdesz: O kandydowaniu na urząd burmistrza Kuźni Raciborskiej myślałem zanim zostałem wiceburmistrzem
W rozmowie z Wojciechem Gdeszem, ówczesnym już wiceburmistrzem Kuźni Raciborskiej, który teraz startuje w wyborach na burmistrza, poruszamy tematykę jego dotychczasowej pracy w urzędzie, powodów odejścia oraz zbliżających się wyborów. – Ja nie poszedłem do Urzędu Miejskiego w Kuźni Raciborskiej, aby zatrudnić się u pana Machy. Postanowiłem oddać się służbie dla dobra naszej gminy. Mimo wielu ostrzeżeń i sugestii, że moja wizja była ryzykowna, nie uległem strachowi – wyznał dla Nowin. Rozmowę przeprowadził Dawid Machecki.
– Kiedy w maju zeszłego roku przyjął pan propozycję burmistrza Pawła Machy o byciu jego zastępcą, myślał pan o możliwości startu w nadchodzących wyborach samorządowych?
– Już wcześniej rozważałem udział w tych wyborach samorządowych, jednak wydarzenia majowe przyspieszyły moje przygotowania. Mogę śmiało powiedzieć, że spowodowały one szybsze działania i bardziej zaangażowane przygotowania z mojej strony. Właściwie, jeszcze zimą czy wiosną ubiegłego roku nie myślałem o byciu zastępcą, ale gdy burmistrz Macha zaproponował mi tę funkcję, zdecydowałem się na przyjęcie tej propozycji.
– A co sprawiło, że zamarzył się panu fotel burmistrza?
– Zacznę od anegdoty: podczas jednego ze spotkań samorządowych, gdzie obecni byli włodarze całego regionu, w tym pan starosta, padło pytanie, czy Kuźnia Raciborskiej chce wspólnie pracować z innymi gminami powiatu, czy tradycyjnie osobno. W pierwszym momencie nie zrozumiałem, czy to było pytanie retoryczne, czy też nie uchwyciłem żartu w tonie pytającego. Po chwili refleksji doszedłem do przekonania, że Kuźnia Raciborska powinna być integralną częścią wspólnoty samorządowej. Wielokrotnie analizowałem, w jaki sposób poprawić tę sytuację, ponieważ od samego początku mojej pracy w samorządzie, czy też również za czasów mojej pracy w szkole, miałem wrażenie, że nasza gmina, z różnych przyczyn, była na bocznym torze.
Istnieje głęboki związek między różnymi szczeblami samorządu, a samorządność jest kluczowa dla bezpieczeństwa, komunikacji i edukacji. Odczuwałem, że decyzje podejmowane przez burmistrza nie zawsze odzwierciedlały potrzeby Kuźni Raciborskiej w odpowiedni sposób. Moje silne więzi z gminą Kuźnia Raciborska, zarówno zawodowe, jak i osobiste, sprawiają, że kwestia ta jest dla mnie szczególnie istotna. Dlatego uważam, że nasze działania w samorządzie powinny skupiać się na wspólnym celu.
– Przez pewien czas rządził pan Kuźnią Raciborską niemal z fotelu burmistrza, wszak w czasie rekonwalescencji pana Machy, pan przejął większość obowiązków na siebie. To pana umocniło w decyzji o stracie?
– Tak, to dodało odwagi i większej determinacji, odegrało istotną rolę. Był to także bezpośredni sprawdzian, który postawił mnie przed kluczową odpowiedzialnością jako burmistrza. To dodatkowo umocniło decyzję, która formułowała się w mojej głowie.
– Po odejściu z urzędu, przekazał pan Nowinom, że „gmina zasługuje na dynamiczne, odważne i innowacyjne zarządzanie, oparte przede wszystkim na szacunku dla każdego mieszkańca”. Brakuje tego teraz?
– Uważam, że pełnienie roli burmistrza nie sprowadza się jedynie do wyrażania własnej opinii, lecz przede wszystkim do wsłuchiwania się w głos wszystkich mieszkańców. To oznacza uwzględnianie opinii sołtysów, radnych, stowarzyszeń oraz osób zaangażowanych w życie samorządowe, które przez lata przyczyniały się do rozwoju gminy. Ważne jest korzystanie z mądrości i doświadczenia tych, którzy wcześniej kierowali samorządem, nawet jeśli nie zawsze zgadzaliśmy się z ich działaniami.
Nie można ignorować dziedzictwa i trudu tych, którzy budowali gminę w trudnych latach po reformie samorządowej. Otwartość i ścisła współpraca z sąsiednimi samorządami, powiatem, urzędem marszałkowskim oraz euroregionem są niezbędne. Nie wszystkie dobre pomysły muszą pochodzić wyłącznie od burmistrza; ważne jest, abyśmy byli gotowi wysłuchać opinii innych i współpracować dla dobra całej społeczności.
Wizja rozwoju gminy musi być spójna z planami powiatu, województwa i sąsiednich samorządów. Wydaje mi się, że jest wiele obszarów, gdzie można podjąć działania, aby lepiej integrować naszą wspólnotę i osiągnąć wspólne cele.
– Powiedział pan wiele o wizji, ale czego tak właściwie chce pan dla Kuźni Raciborskiej?
– Gmina Kuźnia Raciborska przeszła przez istotne zmiany w ostatnich latach, co widać szczególnie na przykładzie rozwoju turystyki. Bardzo mocno podkreślam, że jest to szansa, którą należy wykorzystać. Jednak równocześnie, biorąc pod uwagę walory naszej gminy, ważne jest zadbanie o bezpieczeństwo mieszkańców.
W ostatnich miesiącach uczestniczyłem, jako zastępca burmistrza, w spotkaniach dotyczących bezpieczeństwa mieszkańców, zwłaszcza podczas weekendowych wiosennych i letnich spotkań, gdy tysiące turystów odwiedza naszą gminę, a szczególnie Rudy, przysiółek Brantolka, który wierzę, że może wkrótce stać się osobnym sołectwem. Chociaż ruch turystyczny przynosi znaczną wartość dodaną dla naszego regionu, może także zakłócać bezpieczeństwo, na przykład utrudniając dojazd służb ratowniczych czy generując duże natężenie ruchu na drogach.
Nasza gmina przyciąga nie tylko pielgrzymów, ale także miłośników turystyki rowerowej oraz uczestników różnego rodzaju imprez sportowych, takich jak półmaraton. Chcemy maksymalnie wykorzystać ten potencjał, jednocześnie zapewniając bezpieczeństwo naszych mieszkańców. W związku z tym otwieramy nowe perspektywy dla rozwoju turystyki, dlatego też wsłuchujemy się w rady osób związanych z branżą turystyczną i sportową. Dzięki mojemu osobistemu zaangażowaniu udało nam się sprowadzić do Kuźni Raciborskiej najwybitniejszych przedstawicieli świata sportu, związanych z konkretnymi dyscyplinami. Mam na myśli między innymi Tomasza Marczyńskiego i Wojciecha Pszczolarskiego, wybitnych kolarzy. Naszym celem jest stworzenie warunków, które pozwolą turystom korzystać z atrakcji naszej gminy w sposób bezpieczny, jednocześnie umożliwiając lokalnym przedsiębiorcom czerpanie korzyści z tego ruchu.
Jednakże musimy także zadbać o promocję naszej gminy na szerszą skalę, aby przyciągnąć turystów do wszystkich miejsc gminy, zamiast koncentrować się jedynie na jednym obszarze, gdzie zwiększony ruch turystyczny może powodować problemy logistyczne i utrudnienia dla mieszkańców.
– Przed wyborami samorządowymi w 2018 roku mówiło się o rozwodzie Rud z gminą Kuźnia Raciborska. Pan wskazuje natomiast teraz na utworzenie nowego sołectwa – Brantolki. Skąd ten pomysł?
– W rozmowach pojawiają się takie propozycje, ale ostateczne decyzje należą do mieszkańców. Jeśli chodzi o wolę mieszkańców, to jest to kluczowa kwestia, którą należy uwzględnić. Ważne jest, aby szanować i słuchać głosów społeczności. Powołana rada sołecka dysponuje tzw. budżetem sołeckim – jest pewnego rodzaju budżetem obywatelskim, dającym szanse na realizację pomysłów mieszkańców nawet w mniejszych sołectwach. Jest to idealnie skrojone dla gmin wiejskich i miejsko-wiejskich.
Marzy mi się ożywiona dyskusja, gdzie głos mieszkańców, radnych, sołtysów, i organizacji jest równie ważny. Warto też zauważyć, jak zaangażowane są nasze Ochotnicze Straże Pożarne, i słuchać ich opinii oraz potrzeb, spotykając się osobiście z ludźmi i rozmawiając o istotnych kwestiach dla naszej gminy.
– Kuźnia Raciborska się wyludnia – to jeden z głównych problemów tej gminy. Jakie rozwiązania można zaproponować dla problemu depopulacji? Pomimo budowy bloków w ramach Społecznej Inicjatywy Mieszkaniowej, wydaje się, że to nie wystarczy, by skutecznie przeciwdziałać temu problemowi.
– Pierwszą kwestią, którą chciałbym poruszyć, jest to, aby mieszkańcy naszej gminy, młodzi absolwenci uczelni w Opolu, Wrocławiu i Katowicach etc. wracali do nas. Następnie, aby gmina była na tyle atrakcyjna, aby nowi mieszkańcy, którzy dotąd nie mieli związku z naszą gminą, przyjeżdżali tu, aby zainwestować w swoją przyszłość. Wierzę w ogromny potencjał naszej gminy, zwłaszcza w kontekście budowy mostu na Odrze (pomiędzy gminami Rudnik i Nędzą – przyp. red.), co sprawi, że będziemy jeszcze atrakcyjniejsi dla potencjalnych mieszkańców i przedsiębiorców.
Jako zastępca burmistrza, podjąłem decyzję o zwiększeniu liczby godzin języka niemieckiego o 100 proc. w klasach młodszych, co jest rzadkością, mając na myśli samorządy w regionie. Nasze szkoły i przedszkola oferują wyjątkowe programy edukacyjne, co cieszy mnie niezmiernie. Poza tym prowadziłem rozmowy, które mam nadzieje będą kontynuowane, z włodarzami Rybnika w celu ulepszenia połączeń komunikacyjnych między naszymi miastami, aby ułatwić codzienne dojazdy dla pracujących i uczących się w tym mieście.
Naszym celem jest także wsparcie dla istniejących przedsiębiorstw, co przyciągnie kolejnych inwestorów. Wszystko to ma na celu stworzenie przyjaznego, bezpiecznego środowiska z bardzo dobrą ofertą edukacyjną, sportową, dogodną komunikacją i dostępem do pracy – to kluczowe filary naszych działań.
– Mówi pan o znaczeniu przedszkoli, ale jak pan patrzy na potrzebę budowy nowego przedszkola w Rudach, o którym w tej miejscowości rozmawia się od lat?
– Oczywiście, mamy dwa główne aspekty do rozważenia. Pierwszym z nich jest budżet. Jednakże, jako burmistrz, nie mogę ignorować głosu mieszkańców i decydować samodzielnie, co jest potrzebne, a co nie. Musimy uwzględniać decyzje podjęte przez radę miejską oraz preferencje mieszkańców. Zatem planując kolejny budżet, należy wsłuchać się w potrzeby mieszkańców, które należy przełożyć na finansowe możliwości gminy i wypracować najlepsze w tym zakresie rozwiązanie.
Marzy mi się sytuacja, w której liczba urodzeń w naszej gminie będzie na tyle wysoka, że będziemy musieli rozbudowywać infrastrukturę. Dążymy do tego, aby jak najwięcej mieszkańców zdecydowało się tutaj osiedlić, łącząc swoją przyszłość z naszą gminą. Chcemy, aby dzieci chodziły do naszych przedszkoli i szkół, a młodzi, którzy będą kontynuować naukę na studiach, osiągali sukcesy. A sukces edukacyjny zawsze zaczyna się w przedszkolu...
– Przeglądając kandydatów na radnych, którzy idą z panem po władzę, sporo tam nazwisk radnych, którzy dawniej wspierali burmistrza Pawła Machę. Skąd ta zmiana ich wizji?
– Lista kandydatów jest solidna, obejmująca osoby o różnym doświadczeniu samorządowym i zaangażowanych w lokalne społeczności. Warto zauważyć, że niektórzy kandydaci są obecnymi radnymi, choć nie wszyscy wspierali pana Machę w poprzednich wyborach. Istotne jest uwzględnienie doświadczenia w samorządzie oraz aktywności w organizacjach pozarządowych. Nie można również bagatelizować roli młodzieży, która wnosi świeże pomysły i energię, przyczyniając się do rozwoju społeczności lokalnej.
Uważam, że połączenie doświadczenia i zaangażowania z młodzieńczym entuzjazmem jest kluczowe. Każdy, kto pragnie zaangażować się w życie społeczności, jest ważny, niezależnie od tego, czy już pracował z kimś wcześniej, czy nie. Istnieje wartość dodana w posiadaniu osób zaangażowanych w życie lokalnej społeczności, co przyczynia się do budowania społeczeństwa obywatelskiego.
Cieszy mnie zauważalny wzrost zainteresowania udziałem w wyborach do rady miejskiej. Wydaje się, że ostatnie wybory pobudziły potrzebę większego zaangażowania i podejmowania odpowiedzialności za wspólnotę.
– Czy nie czuje pan obaw, że mogą narosnąć opinie, iż odebrał pan to, co było najcenniejsze? Z jednej strony zdobył pan doświadczenie podczas pracy dla Kuźni Raciborskiej jako wiceburmistrz, a z drugiej strony, część kandydatów na radnych, dawniej związanych z burmistrzem, postawiła na pana.
– Myślę, że wizja rozwoju, którą przedstawiłem, spotykała się z akceptacją startujących do rady z naszego komitetu. Cieszę się, że tak wielu kandydatów, zwłaszcza młodych osób, angażuje się w życie społeczne. Warto zauważyć, że na naszej liście kandydatów, cztery to kobiety, co jest istotnym aspektem. Kandydatki KWW Zmiana dla rozwoju są znane z zaangażowania społecznego, co uważam za godne uwagi.
– Pan burmistrz Macha powiedział Nowinom, że jeśli wygra, powoła zastępcę, któremu „wreszcie będzie można zaufać”. Jak pan to odbiera?
– Moja poprzedniczka oraz ja, wraz z innymi osobami, które odeszły, podejmowaliśmy wiele wysiłków, aby gmina Kuźnia Raciborska, pomimo kontrowersyjnych decyzji burmistrza Machy, nadal była aktywna w życiu samorządowym. Uważam, że wykonaliśmy to zadanie bardzo dobrze. Dzięki naszym działaniom i talentom gmina nie została całkowicie zepchnięta na margines. Naszym celem było zapewnienie, żeby głos Kuźni Raciborskiej był słyszany i żebyśmy byli obecni we wspólnocie samorządowej.
Moje zaangażowanie zostało docenione przez wybór do różnych organów samorządowych – np. w Lokalnej Grupie Działania „Partnerstwo w rozwoju” jestem wiceprezesem zarządu. To zaufanie, które nam udzielono, jest ważne, ale oczywiście to wyborcy zdecydują, kto jest godzien zaufania w nadchodzących wyborach samorządowych.
– Nieraz słyszałem, że po objęciu stanowiska przez pana lub przez pana Machę, macie sobie nawzajem oferować stanowisko wiceburmistrza. Zaprzeczył pan temu jakiś czas temu. Podtrzymuje pan tamto zdanie?
– Nasze drogi rozeszły się, gdyż miałem własną wizję. Należy jednak pamiętać, że ja nie poszedłem do Urzędu Miejskiego w Kuźni Raciborskiej, aby zatrudnić się u pana Machy. Postanowiłem oddać się służbie dla dobra naszej gminy. Mimo wielu ostrzeżeń i sugestii, że moja wizja była ryzykowna, nie uległem strachowi.
Dziś, ponownie odpowiadając na pytanie, stwierdzam stanowczo, że z powodów, które już wyjaśniłem w poprzednich wypowiedziach, nie będę kontynuował ścieżki związanej z pracą z Pawłem Machą. Nie chcę jednak sugerować, że moje decyzje zmieniają moje życzenia pomyślności w życiu dla osoby pana Pawła Machy. Jednakże nie wyobrażam sobie, że nasze wizje mogłyby się pogodzić.
– Ale wiem, że jeśli pan wygra, chce pan, aby w fotelu wiceburmistrza zasiadła kobieta. Czyli podobnie, zanim burmistrz zatrudnił pana – bo wcześniej były kobiety: Gabriela Tomik, a później Sylwia Brzezicka-Tesarczyk. Dlaczego tak właśnie?
– Mam szacunek dla każdej osoby, która pracowała i przyczyniła się do naszej wspólnoty samorządowej. Chciałbym podkreślić, że moje doświadczenia zawodowe współpracy z kobietami były bardzo pozytywne. Dlatego też na naszej liście kandydatów mamy cztery panie, ponieważ uważam, że różnorodność talentów, determinacja i zaangażowanie kobiet są wielką wartością
– Skoro wie pan, że będzie to kobieta, to wie pan już, kto to będzie?
– Mam w sercu kilka kandydatek. Chcę, żeby moja zastępczyni posiadała doświadczenie w pracy samorządowej.
– Zdradzi pan konkretne nazwisko?
– Nie chciałbym wykluczyć nikogo. Szczerze mówiąc, mam na myśli dwie lub trzy osoby, które uważam za potencjalne kandydatki na to stanowisko. Jednakże czekam także na rozwój sytuacji i to, jak będą się kształtować okoliczności wyborcze.
– A jeśli pan nie wygra, to co dalej. Wróci pan do nauki w szkole?
– Pracuję niemal od momentu ukończenia edukacji, głównie w oświacie. W ubiegłym roku minęło mi 25 lat pracy w tej branży. Obecnie angażuję się zawodowo w sektorze prywatnym. Jednakże jestem zdecydowany i w pełni zaangażowany w realizację planów i marzeń związanych z naszą piękną gminą. Z jednej strony mam swoje obowiązki zawodowe, ale z drugiej strony, robię wszystko, aby móc służyć naszej społeczności w roli burmistrza.
– 3 kandydatów na najważniejszy urząd, 6 komitetów wyborczych, z których 44 osoby startują do rady miejskiej. Wydaje się, że to sporo. Jak pan patrzy na takie zaangażowanie w nadchodzące wybory?
– Jedną z osób w naszym komitecie jest Kacper Cichocki, najmłodszy kandydat w całej gminie. To człowiek, który już od dłuższego czasu jest znany w lokalnej społeczności jako osoba zaangażowana w akcje charytatywne i dobroczynne, które integrują młodych ludzi. Uważam, że jego obecność to dodatkowa wartość. Cieszy mnie, że tylu ludzi, zarówno młodych, jak i starszych, jest zainteresowanych pracą społeczną. Chciałbym, aby rada była zróżnicowana i dynamiczna, abyśmy mogli wspólnie budować lepszą gminę, opartą na wartościach, które są dla mnie najważniejsze – szacunku i współpracy.
– Jednak tyle komitetów może sprawić, że wybrany burmistrz nie będzie miał większości w radzie, zatem rządzenie będzie o wiele trudniejsze.
– Uważam, że osiągnięcie porozumienia ponad podziałami wynikającymi z przynależności do różnych komitetów jest możliwe. Istnieje wiele gmin, które są tego przykładem. Oczywiście, często skupiamy się na negatywnych przykładach, ale w mniejszych społecznościach, szczególnie jeśli zadbamy o każdą część gminy, możliwe jest sprawiedliwe i odpowiedzialne zarządzanie budżetem. Przykładem mogą być świetlice wiejskie, które są miejscem, gdzie kultywuje się tożsamość lokalną. Warto zauważyć, że organizacje pozarządowe, stowarzyszenia, Koła Gospodyń Wiejskich i Ochotnicze Straże Pożarne potrafią współpracować, co jest kluczowe dla bezpieczeństwa, ale też zachowania tradycji i obyczajów. Jestem przekonany, że można przenieść tę współpracę na poziom rady miejskiej, zwłaszcza z uwzględnieniem doświadczeń strażaków, którzy funkcjonują znakomicie. Osoby kandydujące do rady, które wywodzą się z tych wszystkich środowisk, potrafią współpracować, co może być receptą na sukces, w który mam nadzieję być bezpośrednio zaangażowany.
– Dziękuję za rozmowę.
– Również dziękuję.