W Klubie Przyjaznym Seniorom najważniejsze jest spotkanie
Aneta Jurczyk jest koordynatorem w Klubie Przyjaznym Seniorom w Raciborzu przy ul. Staszica. Aktualnie prowadzi go stowarzyszenie Huzar. Klub ruszył w minionym tygodniu. – Pomagam, bo inni mi pomogli – mówi o swoim zaangażowaniu w działalność prospołeczną koordynatorka.
– Na czym polega pani funkcja w klubie? Nazwa brzmi dosyć poważnie.
– Mam za zadanie przypilnować tego, co zostało zawarte w ofercie konkursowej stowarzyszenia, którą urząd miasta wybrał do realizacji. Jest w niej wiele aspektów i celów do osiągnięcia. Mamy zaplanowane wiele spotkań dla uczestników klubu, np. Bezpieczny Senior – tu spodziewamy się przedstawicieli policji, Sanepidu, sektora bankowego. Do tego dochodzi np. cykl zajęć z nauki języka niemieckiego. Prowadzimy dziennik uczestnictwa, zaproponowaliśmy tematykę tych zajęć. Do tego dochodzi po prostu przypilnowanie wszelkich spraw organizacyjnych, seniorzy mają wiele potrzeb bieżących. Możemy pomóc w sprawach urzędowych, albo w nauce obsługi komputera. To właśnie będzie na moich barkach.
– Nie po raz pierwszy udziela się pani w pracy socjalnej, pomaganiu innym. Można by wymienić szereg aktywności, z których jest pani znana w mieście i powiecie. Skąd u pani ta chęć angażowania się w działania na rzecz innych?
– Ja bardzo lubię pracę z ludźmi, bo moim zdaniem to wzbogaca wewnętrznie, takie działanie na rzecz innych. Przyznam, że spotkałam się z wieloma oznakami życzliwości ze strony ludzi, więc staram się to oddawać. To taka forma mojej wdzięczności, okazja do zrewanżowania się za otrzymaną pomoc.
– Klub Przyjazny Seniorom adresowany jest do osób samotnych, starszych. Jest miejscem ich spotkań. Tutaj można przyjść, porozmawiać. Ta możliwość integracyjna to podstawowa funkcja klubu?
– Zależy nam na tym, żeby osoby starsze, samotne i nie tylko wychodziły z domu, żeby nie siedziały tylko i wyłącznie przed telewizorem. Takie zachęcanie do tego typu aktywności nie jest łatwe, nie przynosi od razu rezultatów. Wiele takich ludzi bywa zamkniętych na świat zewnętrzny, trudno im się przełamać. Skutki pandemii te dotyczące relacji międzyludzkich wciąż są odczuwalne, zwłaszcza starsi ludzie się boją. To będzie ciężka praca, ale małymi kroczkami będziemy dążyli do celu. Odpowiemy na ich potrzeby. Jeśli zgłoszą nam je, to postaramy się o ich realizację. Na przykład zaproponują, z kim chcieliby się tu spotkać, to postaramy się na bazie naszych możliwości – to zrealizować. Nade wszystko warto nasz klub odwiedzać. Samotność jest ciężka, my staramy się złamać spędzania jesieni życia samemu w czterech ścianach. To także przeciwdziałania depresji, ona dotyka również starszych ludzi.
– Korzystne wydaje się usytuowanie klubu. Przystanek autobusowy jest dość blisko. Jednak to placówka, która mieści się w rejonie starego szpitala, posłuży przede wszystkim seniorom ze śródmieścia. Tymczasem słyszałem, że są środki pozabudżetowe dla gmin, na zakładanie podobnych placówek np. w dzielnicach miast.
– To ciekawa kwestia. Na pewno ważne są kwestie organizacji pracy naszego klubu. Ktoś ze Studziennej czy Ostroga musi się do nas dostać autobusem. Niektórzy są w takim stanie zdrowia, że nie potrafią już tak sprawnie poruszać się, by pilnować rozkładu jazdy komunikacji miejskiej, zdążyć na autobus. Klub Seniora nie ma na stanie samochodu, czy nie zapewniał dotąd transportu na dostęp do swoich propozycji. Dlatego tworzenia placówek w dzielnicach byłoby zasadne. Dodatkowo może ze środków pomocowych udałoby się sfinansować kursowanie busika, który zbierałby seniorów i przywoził tu do nas, a później odwoził. Pamiętajmy, że w okresie jesienno-zimowym szybko robi się ciemno i zwłaszcza starsi, schorowani mieszkańcy mają kłopot z przemieszczaniem się po zmroku.
Pytał Mariusz Weidner