Radny opozycji zarzuca włodarzowi brak taktu i ignorancję przy zwolnieniach urzędniczek
Dawid Wacławczyk obecnie radny klubu Silny Racibórz w Radzie Miasta w Raciborzu, a wcześniej pierwszy zastępca prezydenta miasta Dariusza Polowego komentuje ostatnie decyzje kadrowe prezydenta Wojciechowicza. Nowy włodarz w jeden dzień zwolnił pięć urzędniczek, głównie z pionu kierowniczego.
Oto komentarz, który przesłał do redakcji Nowin D. Wacławczyk (śródtytuły pochodzą od redakcji):
Likwidacja stanowisk z czasów prezydentury Polowego
Organizacja urzędu to kompetencja prezydenta i co do zasady jest to jego zadanie. Mieszkańcy mają natomiast prawo do poznania powodów przeprowadzanych zmian i oczekiwać, by miały one jakiś cel, sens i uzasadnienie merytoryczne.
Chodzi po prostu o to, żebyśmy mieli z tych zmian jakiś realny pożytek w postaci lepszej obsługi mieszkańca i zwiększonej skuteczności urzędu. By działał on lepiej, a nie gorzej.
W ruchach przeprowadzonych przez Jacka Wojciechowicza nie widać tymczasem żadnego sensu. Właściwie jedynym kryterium zmian, jakie widzę, jest „powrót do przeszłości”, czyli sytuacji z roku 2018. W praktyce sprowadza się to po prostu do likwidacji stanowisk stworzonych w czasie prezydentury Dariusza Polowego i zwolnienia urzędników, którzy pojawili się w ciągu ostatnich 5 lat.
Gród zasługuje na architekta
A przecież Ci urzędnicy, a właściwie panie urzędniczki, bo mówimy o grupie kobiet – nie mają żadnych barw politycznych i pojawiły się w wyniku konkursów. To osoby merytoryczne, doświadczone i zaangażowane, które rozumieją pojęcie służby miastu i mieszkańcom. Co gorsza, odnoszę wrażenie, że pan Wojciechowicz nie przeprowadza tych zmian w wyniku własnej obserwacji, tylko wykonuje cudze ambicje.
Biorąc pod uwagę to, że przez blisko 2 miesiące od rozpoczęcia pracy nie przedstawił się urzędnikom, którzy po kilka tygodni czekają na audiencję i rozmowę oraz podjęcie ważnych decyzji – nie sądzę, że z którąś z tych zwalnianych Pań wcześniej zdążył porozmawiać i poznać zakres ich zadań i obowiązków. W urzędzie panuje chaos i bezwład, którego powodem z pewnością nie są te zwalniane panie naczelniczki, kierowniczki i specjalistka.
Przykładem tej niewiedzy była sesja. Kiedy przeczytałem, że pan Jacek Wojciechowicz sprowadza podczas sesji funkcję i osobę Architekta Miasta do jej „akcji zającowej” to dotarło do mnie, że jest to nie tylko zwykły brak taktu, szacunku dla pracownika i niebywała wręcz arogancja, ale przede wszystkim zwykła ignorancja wynikająca z braku znajomości zarówno urzędu jak i naszego miasta.
Racibórz to gród o rodowodzie średniowiecznym i ogromnym potencjałem turystycznym, który jak najbardziej zasługuje na swojego architekta, który będzie dbał o estetykę starówki, jakość inwestycji, ich funkcjonalność oraz zgodność z wyzwaniami dzisiejszych czasów. Choćby tych dotyczącymi kwestii estetycznych, ekologicznych i związanych z przystosowaniem miasta do zmian klimatu.
Nagrody, konkursy, inicjatywy
Wydaje się, że akurat w Warszawie pan prezydent miał możliwość poznania i zrozumienia tych zagadnień. Dzisiejszy ratusz Warszawy jest bardzo zaawansowany w tych sprawach. Zresztą o powołanie takiego stanowiska wielokrotnie apelowała do władz Raciborza nasza uczelnia, a konkretnie Wydział Architektury PWSZ, obecnie ANS.
Słuchajmy ekspertów, a nie kierujmy się czyimś ego i wyobrażeniami o samorządzie sprzed kilku dekad. Pan prezydent, który pomieszkuje w Raciborzu od dwóch czy trzech miesięcy nie wie pewnie, że to obecnej architekt miasta zawdzięczamy między innymi to, że po wielu latach chaosu udało nam się uporządkować estetykę rynku, który w końcu od 2 sezonów nie wygląda jak ruski lunapark.
Chyba, że o to właśnie chodzi, o powrót do dominacji jednego podmiotu, który wspierał go w wyborach? To by wiele tłumaczyło…
To pani architekt zainicjowała przeprowadzenie konkursu na zieloną rewitalizację rynku, które jako miasto przeprowadziliśmy wspólnie ze Stowarzyszeniem Architektów Polskich, w wyniku czego mamy kilkanaście świetnych i profesjonalnych pomysłów na jego aranżację. A fakt, iż projekt jest wynikiem konkursu, daje nam dodatkowe punkty w zbliżających się konkursach na środki europejskie, co zresztą wiem od jednej ze zwalnianych kierowniczek.
To miejski architekt Ewa Klimaszewska zainicjowała powstanie w Raciborzu dwóch ogrodów deszczowych, a powstanie pierwszego z nich zostało nagrodzone (także finansowo) w konkursie Ministerstwa Ochrony Środowiska „Miasto z Klimatem”.
To ona zainicjowała liczne akcje zazieleniania miasta i jego odbrukowywania (ul. Ogrodowa i Miarki). To ona zmobilizowała mieszkańców, wspólnoty i zakłady pracy do wytężenia starań w dbałości o otaczającą ich zieleń, wymyślając i koordynując konkurs „Zielono Mi”, który cieszy się stale rosnącym zainteresowaniem.
To ona inicjowała edukację ekologiczną w przedszkolach, gdzie pojawiły się warzywniki i konkurs „z pamiętnika małego ogrodnika”. To ona wymyśliła i koordynuje świetną akcję tworzenia pisanek raciborskich przez szkoły i przedszkola oraz artystycznego ubierania zajęcy. Zorganizowała też szereg świetnych imprez ekologicznych dla dzieci w Ogrodzie Jordanowskim, który zresztą współprojektowała, jeszcze jako matka – wolontariuszka.
Zapraszała do ich organizacji kilkanaście szkół, stowarzyszeń, firm i instytucji, udowadniając, że samorząd jest silny dzięki współpracy mieszkańców, a nie przez kupowanie imprez. Pierwszy Dzień Wiosny i Dzień Dyni stały się nieodłącznym elementem raciborskiego krajobrazu dziecięco – edukacyjnego. Na bieżąco opiniuje też inwestycje miejskie i zadania powstające z ramach Budżetu Obywatelskiego oraz Inicjatywy Lokalnej.
Problemem jest najwidoczniej to, że jej działania za wzór podał kiedyś w swoim programie wyborczym Dariusz Polowy. O jakich więc argumentach merytorycznych mówimy? I czyje działania są rzeczywistą degrengoladą?
Obniża się poziom debaty publicznej
No i ten styl dyskusji… Pan Wojciechowicz zapytany w kulturalny sposób o uzasadnienie dokonywanych zwolnień odpowiedział, że „gdyby tu rządził PIS, to wymieniłby wszystkich od sprzątaczek w górę”. Ręce opadają gdy się czyta, na jaki poziom trafia debata publiczna.
Czuję zażenowanie. Wydaje mi się, że osoby, które na niego głosowały i liczyły na to, że jego warszawskie doświadczenie przyniesie korzyści dla Raciborza – liczyły raczej na nowoczesne patrzenie na miasto i jego problemy, zrozumienie idei smart city, innowacyjność w rozwiązywaniu spraw oraz wysoki poziom kultury i merytoryki w czasie dyskusji na sesjach Rady Miasta.
Tymczasem widzimy raczej mało sensowne wykonywanie cudzych poleceń, polityczne bajdurzenie w stylu wiejsko-warszawskim, podsycanie emocji i kompletnie nieracjonalny sposób dyskusji. Ja tego kompletnie nie kupuję…