Rysunek Franka jak talizman – pomógł OSP Markowice zdominować miejskie zawody w Studziennej
Franek jest synkiem strażackiej pary. Jego rodzice rywalizowali w sztafecie i bojówce. Chłopczyk jest za mały, by wziąć udział w zawodach, ale narysował plakat dopingujący jednostkę. Markowiczanie wygrali wszystko, co było do wygrania 22 czerwca na boisku LKS-u.
13 drużyn u druhów z Sudołu
Takie zawody są testem kondycji dla jednostek Ochotniczej Straży Pożarnej. W tym roku test rzeczywisty jednostki mogły przejść parę dni wcześniej, kiedy w powiecie i okolicy przeszła nawałnica.
44. miejskie zawody sportowo-pożarnicze zorganizowała OSP Sudół. Przy remizie nie dysponuje tak dużym obszarem, jaki ma po sąsiedzku w Studziennej. Dlatego na boisku LKS odbyła się strażacka rywalizacja. Na płycie boiska piłkarskiego ustawiono cztery tory – dwa dla sztafet, bojówkowy oraz do zawodów CTiF.
Na imprezę wybrały się 4 jednostki OSP z miejskich dzielnic, oraz zakładowa OSP z firmy Henkel. Co roku inna jednostka OSP jest gospodarzem zawodów. Po druhach z Brzezia przyszła kolej na sudolską jednostkę.
Wysoki poziom i świetna kondycja
– Zawody są sprawdzianem umiejętności strażaków. Cały rok realizują zadania z zakresu ratownictwa i ochrony przeciwpożarowej. To, co pokazują na zawodach, jest efektem wyćwiczenia, nabytych w służbie umiejętności. Reprezentują wysoki poziom. Raciborscy strażacy zawsze są gotowi do akcji. Jednostki są w bardzo dobrej kondycji. Mają do dyspozycji wysokiej klasy sprzęt specjalistyczny, są dobrze wyposażeni. Jednostki mają w swoich szeregach ponad 130 ratowników. Przy tym jest narybek, widać perspektywę – mówił nam Stanisław Mrugała, który z ramienia urzędu miasta sprawuje opiekę nad strażakami-ochotnikami.
Sobotnie zawody odbywały się po intensywnym okresie służby ochotników usuwających skutki nawałnicy. – Zaczęli w środę i te prace jeszcze się nie skończyły – zauważył S. Mrugała.
Czy Racibórz ma wystarczającą liczbę jednostek OSP? W gminach takowe działają niemal w każdym z sołectw. – Aktualnie działają w mieście 4. jednostki, wszystkie należą do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. na chwilę obecną to wystarcza, ale fajnie byłoby gdyby powstały następne – przyznał Mrugała.
Bolesna kontuzja i szybka, profesjonalna pomoc
Mateusz Wyrba z komendy powiatowej Państwowej Straży Pożarnej mówił, że zawody sportowo-pożarnicze są ważną datą w kalendarzu. Druhowie doskonalą się, ćwiczą do tych zawodów. – Jest to odwzorowanie prawdziwych akcji, w zdrowej, sportowej formie. Do tego walczy się o prestiżowy puchar prezydenta miasta. Tu strażacy udowadniają, że są sprawni, gotowi do działań. Jak bardzo są potrzebni, pokazali w reakcji na skutki ostatnich burz – powiedział nam Wyrba.
Zauważyliśmy, że w Studziennej przyszło przećwiczyć OSP nawet działanie ratownicze, medyczne, gdy młody strażak z Sudołu pechowo zeskoczył z przeszkody. – Zdarzyła się bolesna kontuzja przy biegu sztafetowym, ale szybko zastosowano profesjonalną, kwalifikowaną pomoc medyczną – stwierdził M. Wyrba.
Rozmawialiśmy z nim także o wymaganiach zawodów, na którym nie wystarczy być silnym i szybkim. Dokładność też tu popłaca. – Nad przebiegiem zawodów czuwa grono sędziów, a regulamin szczegółowy i skomplikowany. Trzeba się skupić, wykonując zadania. Bo co z tego, że zrobi się je szybko, jak niedokładnie i dojdą punkty karne – zaznaczył zawodowy strażak.
Dobre przygotowanie nie wystarczy. Potrzeba szczęścia
W przeszłości sam był młodym ochotnikiem z OSP Brzezie i z drużyną młodzieżową awansował do szczebla wojewódzkiego zawodów sportowo-pożarniczych. Tam impreza odbyła się w centralnej szkole pożarnictwa, kształcącej aspirantów. – Tak się moja historia życiowa potoczyła, że ukończyłem tą szkołę i zostałem zawodowym strażakiem – podsumował Mateusz Wyrba.
Po ogłoszeniu końcowych wyników rozmawialiśmy z Adamem Kotulą dowódcą drużyny z OSP Markowice. – Podchodziliśmy do zawodów tak, żeby w nich zwyciężyć. Z wyników cała jednostka jest zadowolona, bo nasze praca na treningach przełożyła się na wynik. Prawie miesiąc zajęły te przygotowania. Do nich potrzeba oczywiście szczęścia – przyznał A. Kotula. Współczuł druhom z innych OSP, bo doznali kontuzji, co miało wpływ na rezultaty ich drużyn.
Wyzwanie to nie trudność
Czy szczęście przyniósł im plakat małego Franka-kibica z Markowic? – Możliwe, że nam pomógł, dziś mieliśmy duże wsparcie od społeczności Markowic – podkreślił pan Adam. Jednostka wystawiła dwa zespoły mężczyzn, a wydawało się, że przyjedzie także z dwoma zespołami młodzieżowymi.
– Bo też mamy liczną młodzież u siebie. To dobrze, że Markowic było tu najwięcej. Podejmujemy regularne działania, schodzimy się i działamy. Zajęła nas ta środowa nawałnica, to był trudny czas, dzielnica ucierpiała, ale było to jakieś zaprawienie. Do tego rano w sobotę doszła rozgrzewka, bo syrena znów zawyła – opowiadał nam Kotula. Od 10. lat służy w OSP, kontynuuje tradycje rodzinne, jest synem Rolanda Kotuli – wicekomendanta powiatowego w PSP w Raciborzu.
Zadowolony z organizacji zawodów był Piotr Witeczek prezes OSP w Sudole. – Organizacja to dla nas dodatkowe wyzwanie, ale nie trudność. Jestem dumny jako prezes, że mam tylu ludzi za sobą. Jestem dla nich pełen podziwu, za determinację i wkład pracy – mówił nam szef straży.
Zauważyliśmy, że jeden z druhów pokazał twardy, sudolski charakter, kiedy mimo ciężkiej kontuzji ukończył tor z przeszkodami i zmagając się z bólem przekazał pałeczkę w sztafecie. – Zrobił to niemal w napędzie 4x4, bo na czworakach musiał ją dostarczyć, ale zrobił to – nie krył szacunku dla strażaka P. Witeczek.
(mad)