Piórem naczelnego: Nowa nadzieja
Mariusz Weidner Redaktor naczelny Nowin Raciborskich.
Relacjonuję spotkania prezydenta Wojciechowicza z raciborzanami. Przychodzi nań po kilkanaście osób, czasem więcej. Podobna frekwencja była na pierwszym objeździe dzielnic przez Dariusza Polowego. Później spadła, na co wpływ miała też pandemia, bo zniechęciła do wszelakich spotkań. Na pierwszy cykl wizyt nowego włodarza przychodzą ciekawi „nowej miotły”. Liczą na dynamiczne zmiany, które przyniosą efekt szybki niczym obsługa smartfona. Żalą się na poprzednią władzę, żywią nadzieję wobec nowej. W samorządzie jest tak, że zakres kompetencji ma wiele ograniczeń – nie moja droga, nie moje tory, nie moje, bo cudze więc problem z głowy. Wiele utyskiwań z dzielnic dotyczy takich przypadków – a to droga krajowa, a to PKP, a to marszałek i wojewoda. Kiedy kandydaci starają się o urząd w wyborach nie skupiają się na tym, że będą odpowiadać głównie za śmieci, wodę i ścieki, za to żeby nauczyciel miał pensję, żeby większość chodników i uliczek trzymała fason. Tymczasem mieszkańcy chcą w Raciborzu drugiego Wrocławia lub Gdańska. Nadzieje rozbudza przeszłość obecnego włodarza. Skoro współrządził Warszawą, to i Racibórz wzniesie na wyżyny. Jego rywal miał kiedyś hasło, że Racibórz znów może być wielki, tylko nie mówił, że nacisk jest na słowo „może”. Bo realizacja tego celu tak naprawdę zależy od mieszkańców i w takim mieście żyjemy, jakie sobie stworzymy