Skarbnica wiedzy
„Chronik oder topographisch-geschichtlich-statistische Beschreibung der Stadt udn freien Minderstandesherrschaft Loslau in Oberschlesien“ - tak w oryginale brzmi tytuł monumentalnej monografii F.I. Henkego, ukończonej w grudniu 1860 roku. Ówczesny rektor Szkoły Ludowej w Wodzisławiu podjął się tej pracy na skutek rozporządzenia rządu królewskiego w Opolu, polecającego spisanie kronik wszystkich miast tego departamentu. Po z górą stu latach przetłumaczenia tego dzieła na polski podjął się Rudolf Miłek, aptekarz z zawodu, a zarazem wielki miłośnik Wodzisławia.
„Kronika czyli opis topograficzno-historyczno-statystyczny miasta i wolnego mniejszego państwa stanowego Wodzisław - na górnym Śląsku” jest zapisem dziejów tej ziemi i jej mieszkańców od średniowiecza aż do czasów współczesnych autorowi tej publikacji - czyli połowy lat XIX wieku. Wśród 13 rozdziałów tej pracy opisywane są m.in. sprawy komunalne, kościelne, ubogich, sądownicze, wojskowe. Jest to jedyne tak obszerne i bogate faktograficznie źródło wiedzy o Wodzisławiu i jego okolicach. Praca ta ponad sto lat czekała na swego tłumacza. Z tym olbrzymim przedsięwzięciem zmierzył się dopiero Rudolf Miłek. W latach 1985 - 88 dokonał tłumaczenia „Kroniki”, liczącego ponad 200 stron. Trudność polegała na tym, że tekst pisany szwabachą, cechowała specyficzna narracja autora, którą translator starał się zachować. Oprócz stylu, sam niemiecki używany przez Henkego przysparzał tłumaczowi niemało problemów. Gdy wreszcie praca została ukończona, znowu stała się dziełem znanym tylko wąskiemu kręgowi badaczy.
Towarzystwo Miłośników Ziemi Wodzisławskiej postanowiło zmienić ten stan rzeczy. Z własnych funduszy planuje wykonać 10 egzemplarzy kserograficznych odbitek, które byłyby ogólnie dostępne m.in. w wodzisławskiej bibliotece, galerii TMZW mieszczącej się przy rynku. Pomysł chwalebny zważywszy, że na lekcjach historii omawiane są również dzieje regionu. Jest jednak pewne „ale” - prawa autorskie, zmarłego latem 1995 r., Rudolfa Miłka. To dobro, które i dotychczas było naruszane przez korzystających z tej pracy, ma szansę być tym bardziej teraz wykorzystywane przez nieuczciwych ludzi. Nie oznacza to, że z góry zakładam sytuacje ekstremalne - nie widzę jednak metod zabezpieczających prawa tłumacza. Wierzę tylko, że przewodzący Towarzystwu Kazimierz Cichy rozważał i tą ewentualność wcześniej.
Przewidujący byli urzędnicy królewscy, którzy poprzez wspomniane na początku zarządzenie zakładali, iż „kamienie historii miały być stopniowo nakładane i stać się gmachem owej historii dla potomnych.” Przynajmniej w ten sposób zasłużyli się dla przyszłych pokoleń.
J.A.B.