Pierwsze wrażenia z Sycylii
Po prawie czterdziestogodzinnej podróży autobusem w końcu stanąłem na sycylijskiej ziemi. Jak można się było spodziewać, listopad na Sycylii należy do miesięcy ciepłych, słonecznych o temperaturze ok. 25oC. Dla tubylców jest to jednak już okres początkowych chłodów, więc wyciągają z szaf cieplejsze ubrania. W związku z tym bardzo łatwo rozróżnić cudzoziemców w ulicznym tłumie, czyli nas, przede wszystkim studentów-obcokrajowców. Charakteryzujemy się zwykle lekkim strojem, prawie plażowym. Plaże sycylijskie z końcem roku świecą pustkami, pomimo iż temperatura wody praktycznie nie odbiega od temperatury otoczenia. Sycylijczycy jednak nie wyobrażają sobie kąpieli w morzu w listopadzie, w przeciwieństwie do nas cudzoziemców był to świetny okres na zakosztowanie przyjemności pływania. Co też my studenci czyniliśmy bardzo często...
Miasto Messina, w którym przebywam i studiuję uchodzi za tzw. „Drzwi Sycylii” bowiem właśnie stąd prawie wszyscy ruszają na podbój wyspy i zapoznanie się z jej urokami. Jest ono jednym z najbardziej wysuniętych punktów na północno-wschodnim wybrzeżu wyspy, usytuowanym najbliżej „stałego lądu” z pozostałą częścią Republiki Włoskiej. Messina jest miastem stosunkowo dużym i jak wiele miast sycylijskich strasznie zatłoczonym. Nie polecam nikomu podróżować własnym samochodem w trosce o jego wygląd. Duży ruch uliczny nie stanowi tak dużego problemu jak ogólne nieprzestrzeganie przez wszystkich zasad ruchu drogowego. Mało kogo interesuje kolor sygnalizatora świetlnego. Praktycznie każdy jeździ jak mu się podoba. Pewnego razu podróżowałem samochodem z pewnym znajomym Sycylijczykiem. Dał mi do zrozumienia, że światło czerwone zmusza jedynie do zachowania większej ostrożności. Podobnie rozumują piesi uczestnicy ruchu drogowego. Kolejny „sycylijski” problem stanowi parkowanie. Nasza Straż Miejska nie wiedziałaby za co się zabrać. Na Sycylii parkuje się wszędzie, gdzie tylko się da. Nawet przejście dla pieszych służy za doskonałe miejsce parkingowe. Chodniki są zapełnione samochodami, co utrudnia swobodne spacerowanie. Niejednokrotnie źle zaparkowane samochody blokują przejazd innym użytkownikom dróg, szczególnie autobusom miejskim.Co jednak najbardziej mnie zadziwiło, to robienie zakupów na Sycylii. Nie chodzi w zupełności o samą czynność nabywania, ale o jej zakończenie. A mianowicie nie można wyjść ze sklepu bez paragonu z wykazem zakupionych towarów. Istnieje tzw. policja finansowa, której przedstawiciele mogą nas poprosić o pokazanie paragonu i to już po wyjściu ze sklepu. Brak paragonu wiąże się z karą pieniężną. Jakiemu celowi to służy do końca sam nie wiem, ale doprowadza to do zabawnych sytuacji. Jako, że nie jestem przyzwyczajony do zabierania paragonów, niejednokrotnie wypuszczał się za mną w pogoń sprzedawca lub kasjer.
Pomimo tych kilku dziwnych zjawisk Sycylia jest przepiękną wyspą, bardzo zieloną przez cały rok. Przede wszystkim wszechobecne palmy. Spacerując po Messinie w obecnym czasie wielokrotnie można się natknąć na drzewa pomarańczowe pełne owoców, rosnące przy ulicy. Panuje tutaj klimat w pełni egzotyczny. Ogólnie rzecz biorąc wyspa ta jest miejscem, gdzie można czuć się dobrze, szczególnie kiedy w Polsce panuje zimowy klimat. Jeżeli istnieje Raj na Ziemi to z pewnością jest nim Sycylia...
Tomasz Sączek