Korupcja za kółkiem
Na ławie oskarżonych zasiądzie ponadto 15 instruktorów, 2 pracowników Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Rybniku, a także 3 lekarzy, którzy poświadczali nieprawdę, wystawiając fałszywe zaświadczenia o stanie zdrowia osób kupujących prawa jazdy. Od kwietnia 1998 r. do listopada 2000 r. dokument ten kupiły 44 osoby. Pieniądze trafiały najpierw do instruktorów, potem w ręce pracowników rybnickiego ośrodka, a ostatecznie do egzaminatorów. Jak się okazuje, suma była niebagatelna, bowiem za prawo do zasiadania za kółkiem trzeba było zapłacić, w zależności od kategorii pojazdu, od 600 do 2300 zł. Egzaminatorom grozi od roku do 10 lat pozbawienia wolności, pozostałym oskarżonym - od 6 miesięcy do 8 lat. Do odpowiedzialności karnej nie będą jednak pociągane osoby, które kupiły prawa jazdy. Uprawnienia te nie zostaną im również odebrane.
Zdanie egzaminu na prawo jazdy jest nie lada wyczynem. Egzaminatorzy posiadają nieograniczoną władzę, z której chętnie korzystają, stawiając często przesadne wymagania. Jak widać, rezygnowali z nich jednak, gdy w grę wchodziły duże pieniądze.
W WORD w Rybniku każdego dnia do egzaminu podchodzi około 150 osób. Zdaje średnio tylko co czwarta. Jak zapewnił mnie dyrektor rybnickiego ośrodka, Andrzej Gadomski, zna przypadek człowieka, który zdawał egzamin kilka lat, a pięćdziesiąta próba, zakończyła się również niepowodzeniem.
O ile sytuacja dotycząca egzaminu teoretycznego jest prosta - nie znasz zasad ruchu drogowego - oblewasz, o tyle weryfikacja umiejętności praktycznych budzi wiele zastrzeżeń. Jak się okazuje, oblewanie jest pewnym środkiem do celu. Jeśli sporo osób nie zda, to wiadomo, że znajdą się pośród nich tacy, którzy będą chcieli najzwyczajniej w świecie kupić upragniony dokument. Kalkulacja jest prosta. Po co podchodzić do egzaminu kilka, bądź kilkanaście razy, skoro można go po prostu nabyć za określoną kwotę pieniędzy? Będzie prościej i zapewne, w wielu przypadkach, taniej.
Przypomnijmy, że za każdy kolejny egzamin kat. B musimy zapłacić kolejno, za teorię 57 zł, za jazdy 74 zł, natomiast całość to koszt rzędu 94 zł. Egzamin teoretyczny jest ważny przez 6 miesięcy, po tym okresie należy zdać go ponownie. Natomiast po trzech niezdanych egzaminach tego typu powinniśmy dostarczyć zaświadczenie o odbyciu 10 godz. szkolenia dodatkowego ze znajomości zasad ruchu drogowego. Z kolei po trzech nie zdanych egzaminach praktycznych należy przedłożyć zaświadczenie o odbyciu 5 godz. szkolenia dodatkowego z jazd. Jeśli kandydat na kierowcę pracuje i dobrze zarabia to pół biedy. Jednak większość zdających to młodzi ludzie, najczęściej uczniowie, bez własnych dochodów. W tej sytuacji nie należy się dziwić, że chętnych do nielegalnego zakupu prawa jazdy jest ciągle sporo.
Przyczyną pośrednią tego stanu rzeczy są zapewne przesadne wymagania, które na placu manewrowym, bądź podczas jazdy przez miasto, musi spełnić potencjalny kierowca. Jak jest naprawdę, każdy kto zdawał egzamin choć raz, powinien wiedzieć. Kierowcom stawia się często wygórowane wymagania, których nie byłby w stanie spełnić niejeden zawodowy szofer, nie mówiąc już o samych egzaminatorach. Najważniejsze dla bezpieczeństwa na drodze nie jest bowiem to, czy kierowca stanie prosto w zatoczce czy nie, bowiem sztuka ta wymaga często kilku lat praktyki, ani to czy odległość od słupka przy parkowaniu wynosi 10 czy 15 centymetrów. O bezpieczeństwie decyduje rozwaga kierowcy, jego zdrowie, wytrzymałość fizyczna oraz, szczególnie w warunkach polskich, stan dróg publicznych.
Zapytani przeze mnie pracownicy WORD w Rybniku o to, czy zdarzają się sytuacje mierzenia odległości od słupków centymetrem, linijką, bądź butem egzaminatora, odpowiadają, że nigdy tego typu zdarzenia nie miały miejsca i dziwią się moim pytaniom. Osoby zdające egzamin zdecydowanie temu zaprzeczają. Ich zdaniem niektórzy z egzaminatorów podejmują takie praktyki. Wszyscy, którzy rozmawiali ze mną, boją się ujawnić własne nazwisko. Dlatego zapewne, że w kieszeni nie posiadają jeszcze upragnionego dokumentu. Uważają, że zasady prowadzenia egzaminu praktycznego nie są jasne.
Obserwuję co tu się dzieje i dreszcze przechodzą mi po plecach. Atmosfera grozy i przerażenia. Obok mnie stoją osoby, które już po raz piąty czy szósty podchodzą do egzaminu. Ja zdaję go dopiero po raz trzeci i najbardziej boję się tego, że nie będę miał szczęścia i trafię na ostrego egzaminatora, który na dodatek będzie miał zły humor. Wówczas nawet najlepiej wykonane manewry nie pomogą. Konia z rzędem temu, kto zdoła stanąć przy słupku co do centymetra. Egzamin na mieście ma ponoć trwać 25 minut, a czasem trwa i półtorej godziny. Jasne, że w końcu popełni się jakiś błąd - twierdzi dwudziestolatek z Wodzisławia. Władza egzaminatorów jest wielka i nic nie powstrzyma ich od wyeliminowania nas z dalszej gry.
Rafał Jabłoński