Jestem.... cepem
Imprezę zorganizowano 5 stycznia w Wiejskim Ośrodku Kultury w Połomi, który był głównym organizatorem zabawy. Udział w niej wzięli członkowie lokalnej społeczności, wśród nich radni oraz sołtys, Ernest Liśnikowski. Całą zabawę prowadził Andrzej Kiełkowski, nazwany przez biesiadników „Solo". Przygrywał zebranym i bawił ich organizując wiele zabaw. Swój repertuar artystyczny zaprezentował również kabaret „Samosie". Na początku, gospodyni imprezy, Maria Małysz przywitała zebranych na sali biesiadników, którzy w liczbie dziewięćdziesięciu zasiedli za stołami. Przewodził im prezes, Marian Bobrzyk, któremu zebrani winni byli posłuszeństwo i oddanie. Ci zaś, którzy oponowali, natychmiast byli przywoływani do porządku przez pomocników prezesa i kata. Najbardziej nieposłuszni maszerowali przez salę z cepem w ręku wznosząc okrzyk: „Cepem byłem i cepem jestem", czekając na łaskawość biesiadników, bowiem tylko oni mogli skrócić wykonanie kary. Salę podzielono na ławę lewą, której przewodziła Anna Krzyształa oraz prawą pod kierownictwem Marii Małysz. Dzielnie spisywali się także piwoleje. Nikt nie został przez nich pominięty, a kufle, wydane specjalnie na tę okazję, długo nie ostawały suche. Oprócz złocistego napoju podano również smaczne golonko oraz inne tradycyjne potrawy i przekąski. Ten zapas kalorii trzeba było jednak spożytkować, więc biesiadnicy chętnie brali udział w różnego rodzaju zabawach. Rywalizacja toczyła się pomiędzy ławą lewą i prawą, a notariusz solidnie spisywał punkty na dużej tablicy. Bój toczył się m.in. w piciu piwa na czas. Każda z drużyn wystawiła po dwie kobiety i dwóch mężczyzn o najlepszych predyspozycjach w tej dyscyplinie. Lepsi okazali się członkowie ławy prawej. O punkty walczono również w konkurencji obierania jabłek. W tym przypadku ważna była długość skórki, która nie mogła być przerwana. Nagradzano również tańce. Najpierw panowie prezentowali swoje umiejętności, tańcząc ze sobą parami, następnie panie, wywijając kankana. Niestety, bój pozostał nierozstrzygnięty. Prezes ogłosił remis, a w regulaminie nie przewidziano dogrywki. Potem były już tylko wspólne tańce i śpiewy ze śpiewnika, który każdy z uczestników otrzymał. Zabawę zakończono po północy. Następna impreza najprawdopodobniej pod koniec roku.
(raj)