Sypialnia na dworcu
Twierdzi on, że wyjeżdżając o świcie z Wodzisławia nie może w godnych warunkach oczekiwać na pociąg.
Jeden, czy dwóch bezdomnych śpi w dworcowej poczekalni, a reszta ludzi marznie stojąc na zewnątrz. W środku od smrodu nie można wytrzymać. Dlaczego nikt z tym nie zrobi porządku? - pyta mieszkaniec Wodzisławia.
Jak się okazuje, nie jest to takie proste. Panaceum nie znajdują również miejscy strażnicy. Pojawiamy się na dworcu gdy tylko mamy zawiadomienie, że bezdomni dezorganizują jego funkcjonowanie. Podchodzimy jednak do tego życiowo. Nigdy nie pozostawiamy tych ludzi na mrozie, ale przewozimy ich do noclegowni przy ul. Marklowickiej - wyjaśnia Andrzej Wuwer, komendant Straży Miejskiej w Wodzisławiu Śl.
Niestety, często nie chcą oni korzystać z naszej pomocy. Chodzą własnymi drogami. Ciągle wracają na dworzec czy w inne miejsca w mieście - mówi Małgorzata Porembska - dyrektor MOPS w Wodzisławiu Śl.
Lokatorami wodzisławskiego dworca jest kilku mężczyzn. Jak sami mówią muszą gdzieś przetrwać zimę, nie kradną, nie wszczynają awantur.
Tutaj jest nam dobrze. Choć czasem ktoś nam przerwie sen to nie jest najgorzej. Wróciłem właśnie ze szpitala. Wyciągnęli mi druty z nogi i wypuścili. Teraz nie wiem co mam zrobić. Do noclegowni nie pójdę bo tam nie idzie wytrzymać, jest regulamin. Zamierzam w tym tygodniu wyjechać do Ustronia. Słyszałem, że tam jakichś ksiądz ma 200 hektarów pola i za pracę daje nocleg i wyżywienie. Jeśli nic z tego nie wyjdzie to wrócę do Wodzisławia - mówi Tadeusz, bezdomny z wodzisławskiego dworca.
Problem bezdomności nie jest tylko naszym problemem. Nawet w najbogatszych krajach i miastach bezdomni są, byli i będą. Musimy to zrozumieć, a czasem nawet zaakceptować pewną niewygodę.
(raj)