Wśród czarnych braci
Opowieści misjonarza były bardzo aktualne, bowiem w pierwszej połowie stycznia, z powodu choroby, powrócił on z podróży misyjnej z Boliwii. Poruszył główne problemy nękające ludzi żyjących w krajach, które odwiedził oraz przedstawił ich tradycje, obyczaje i bardzo mocne przywiązanie do kultury. Mówił m.in. o oprawie liturgicznej mszy świętej, podczas której zgromadzeni, tańcząc, wyrażają swoją radość oraz o codziennych zajęciach tubylców i swojej działalności wśród nich. Jak sam podkreśla, najtrudniejszą barierą, istniejącą pomiędzy przyjezdnymi a ludnością afrykańską, są różnice językowe. W samym Togo istnieje około sześćdziesięciu języków plemiennych, które różnią się od siebie diametralnie.
Po pół roku obecności w plemieniu próbowałem odprawić mszę świętą w obowiązującym tam języku. Nic z tego jednak nie wyszło, bowiem źle akcentowałem wyrazy, które w innym brzmieniu zmieniają całkowicie znaczenie. Potem jednak było coraz lepiej, a najlepszymi nauczycielami okazały się dzieci - wspomina. Jego zdaniem, człowiek, który chce działać na polu misyjnym musi być bardzo tolerancyjny. Nie można bowiem zmieniać plemiennych obyczajów i ingerować w tamtejszą kulturę, nie mówiąc już o „walce" z szamanem, który ma niezmiernie wysoką pozycję wśród tubylców. Po drugie, tych ludzi trzeba po prosu pokochać i wreszcie po trzecie, przyzwyczaić się do panujących tam warunków, które są po prostu bardzo uciążliwe. Młodzieży, zebranej w sali wodzisławskiego Muzeum, misjonarz mówił również o sektach, działających w Afryce i w Ameryce Południowej oraz o sytuacji gospodarczej krajów tam położonych. W Boliwii np. 95 procent dóbr naturalnych skupiona jest w rękach jedynie 5 procent ludności najbogatszej, a pozostali mieszkańcy kraju cierpią często głód i nędzę. Franciszkanin podkreśla, że nie jest to widok mu obcy, bowiem wielokrotnie bezradnie przyglądał się ludzkiej śmierci. Pewnego wieczora jechałem do szpitala z chorym ośmiolatkiem. Były jeszcze spore szanse uratowania dziecka, jednak kiedy poprosiłem rodzinę o przekazanie krwi machnęli ręką, spisując chłopca na pewną śmierć - mówi.
Ks. Krystian Pieczka pracuje w Ośrodku Pomocy Misjom Franciszkańskim na Górze św. Anny. Obecnie, zgromadzenie które reprezentuje, prowadzi misje m.in. w Togo, Albanii, Boliwii i Kazachstanie, a także przygotowuje się do rozpoczęcia działalności w Chinach. Misjonarze budują m.in. przyczółki dla chorych na AIDS, organizują kuchnie dla głodujących tubylców, a także wodę, poprzez kopanie studni głębinowych oraz prowadzą posługę duszpasterską organizując nabożeństwa i katechezy. Spotkanie z młodzieżą odbyło się przy okazji trwania wystawy pt. „Tak daleko i tak blisko", na której przedstawiono eksponaty przywiezione przez franciszkanów z podróży misyjnych. Są wśród nich przedmioty codziennego użytku: pióropusze, łuki oraz rytualne maski. Można również zobaczyć kolorowe męskie stroje afrykańskie, amulety noszone przez dorosłych i dzieci, które mają bronić przed złymi siłami. Nie brakuje też wyrobów z drewna i muszli oraz instrumentów muzycznych, używanych przez tamtejszą społeczność w czasie ceremonii lub świąt. Zdaniem organizatorów rzeczy te mają służyć animacji misyjnej wśród dzieci, młodzieży i dorosłych zainteresowanych problematyką misyjną i życiem codziennym na misjach.
(raj)