Uszło z nas powietrze
Zbigniew Tracz, górnik KWK „Jas-Mos"
Nie mogę się z tym pogodzić. To byli moi koledzy. Razem z nimi pracowałem. Na pewno my górnicy inaczej to przeżywamy. Oni byli z nami, nie tylko w pracy, ale także poza nią. Od lat niejednokrotnie razem braliśmy udział w związkowych demonstracjach. Na pewno nigdy nie zapomnimy o nich i ich rodzinach. Jesteśmy im winni wdzięczność i szacunek.
Ks. Wiktor Zajusz
Jestem związany z tą kopalnią od dawna. W latach osiemdziesiątych pełniłem posługę w jednej z jastrzębskich parafii. Byłem tutaj z nimi podczas strajku w roku 1988. Jest mi szczególnie przykro, bowiem jednego z górników znałem osobiście. Obserwując to wszystko na ekranie telewizora byłem zszokowany. Wiadomo, że z kopalnią wiąże się spore ryzyko, jednak dziesięć ofiar za jednym razem to wielki dramat.
Stanisław Płużek, pełnomocnik dyrektora kopalni KWK „Jas-Mos" ds. zarządzania bezpieczeństwem pracy
Pracuję w górnictwie ponad dwadzieścia lat, znam tę robotę od podszewki i do tej pory, przy rygorach naszych przepisów, nie jestem w stanie sobie wyobrazić co się stało. Być może, kiedy tam zjadę będę wiedział więcej. Ciągle miałem nadzieję, że wydobędziemy żywych ludzi, jednak, gdy okazało się, że jest inaczej, uszło ze mnie powietrze. Tego nie da się opisać. To była naprawdę bezpieczna kopalnia.
Joachim Langer, górnik KWK „Jas-Mos"
To byli najlepsi chłopcy. Znałem osobiście sześciu z nich, to moi bliscy koledzy. Dwa momenty bardzo mną wstrząsnęły. Pierwszy, gdy dowiedziałem się o ich śmierci i drugi, gdy obserwowałem rozpacz ich rodzin. Byłem w ich domach. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć. Na pewno dopóki ta kopalnia będzie istniała my nie zostawimy ich samych, będziemy wspierać tych, których oni pozostawili tutaj obok nas.
Krzysztof Niemczyk, zastępowy ekipy ratowniczej z Wodzisławia
Trudno podczas akcji mówić o strachu. Dopiero później do człowieka docierają racjonalne refleksje. Oczywiście podczas tego typu działań w pierwszej kolejności liczy się zapewnienie bezpieczeństwa samym ratownikom, co nie oznacza, że do końca nie walczymy o życie poszkodowanych. Takie akcje są dla nas sporym wyzwaniem. Uczą nas pokory i pozwalają nabierać doświadczenia. Chciałbym podkreślić, że nie robimy tego dla rozgłosu, a niesienie pomocy jest naszym obowiązkiem.
Jan Diakowicz, górnik KWK „Jas-Mos"
Być może po tym wypadku zmienią się stosunki pomiędzy pracownikami nadzoru, a zwykłymi górnikami. Boli nas to, że zaraz po tragedii pojawiają się głosy oskarżeń wysuwanych w stronę ofiar. Tak nie można robić. Zmarłym należy się szacunek, a ich rodzinom pomoc i współczucie. Znałem kilku z nich. To byli porządni ludzie. Nie mówię tego dlatego, że tak wypada, ale dlatego, że jest to prawdą. Niestety ich wartość docenia się dopiero, gdy już odeszli.
Andrzej Ciok, przewodniczący kopalnianej „Solidarności"
Każdy z pracowników, na swój sposób, przeżywa to co się stało. Codziennie mam z nimi kontakt i to zauważam. Nikt, w najgorszych scenariuszach, nie przewidział tej tragedii. Nie mam pojęcia, dlaczego oni zginęli. Nie wiem co tam się stało. Pracowałem wiele lat na dole i nie potrafię tego sobie wytłumaczyć. Zapewniam, że zrobimy wszystko, aby wesprzeć rodziny zmarłych górników. To nasz obowiązek. Będziemy z nimi, tak jak byliśmy w pierwszych godzinach po tym dramacie.