Miedziana kasa
Złodzieje wchodzą niezauważalnie na teren zlikwidowanej już kopalni i wynoszą wszystko, co tylko przypomina materiał nadający się do sprzedaży w punkcie skupu złomu. Tak starają się zarabiać lub dorabiać. Okolice zbiornika wodnego niedaleko kopalni „wysłane" są pozostałościami po wypalaniu przewodów miedzianych. Na południowym brzegu pozostały jeszcze fundamenty, a raczej ruiny byłej przepompowni, która wykonana została z materiałów nadających się do sprzedaży. Pozostała po niej jedynie nadwodna część, która także w najbliższym czasie najprawdopodobniej „przewidziana" jest do rozbiórki.
Złodzieje przyjeżdżają najczęściej późnym wieczorem lub nocą, kiedy mieszkańcy boją się wychodzić na tamte tereny, które dziś już wyglądają jak pobojowisko, a nie teren do niedzielnych spacerów. Drzewa są poopalane, na ziemi porozrzucany popiół. Po północy rozpalają ogniska, aby pozbyć się gumowych zabezpieczeń. Ogniska są widoczne w całej okolicy, ale mieszkańcy przymykają oczy.
Przyjedzie policja, rozgoni, a w następną noc wydarzenia powtarzają się. Agencja ochrony działająca na terenie kopalni „1 Maja" nie odstrasza złodziei - mówią mieszkańcy, którzy nie wdają się w szczegóły. Boją się - Ci ludzie potrafią być bowiem bardzo agresywni. Dla nich to czasem jedyne źródło utrzymania.
(mm)