Problemy na świętej
Sprawa rozgrywa się pomiędzy mieszkańcami, dyrektorem szkoły oraz Urzędem Miasta, do którego obie strony kierują pisma. W pierwszym z nich, z 5 września 2001 r., dyrektorka SP nr 1, Kornelia Newy, domaga się ustawienia słupków uniemożliwiających przejazd samochodami pod szkołą. Decyzję tę podjęłam z myślą o bezpieczeństwie uczniów, bowiem to jest dla mnie najważniejsze - mówi pani dyrektor. W piśmie, o którym mowa, stwierdza ona ponadto, że ulica stanowi integralną cześć szkoły i ma spełniać wymogi drogi ewakuacyjnej i przeciwpożarowej, a mieszkańcy ul. M. Kolbego mogą wyjeżdżać ul. Plebiscytową. Oni jednak nie są z tego rozwiązania zadowoleni, ponieważ jest to niebezpieczne. Ze względu na brak możliwości zawracania, wyjeżdżają najczęściej tyłem, a widoczność ogranicza im rosnący tam żywopłot i stawiane, mimo zakazu, samochody. W piśmie z 9 kwietnia, skierowanym do Urzędu Miasta, mieszkańcy domagają się usunięcia spod szkoły słupków i przywrócenia poprzednio obowiązującego kierunku ruchu. Odpowiedź otrzymali dwa tygodnie później, jednak z jej treści nie są zadowoleni, bowiem argumenty przedstawiane przez władze miasta nie rozwiązują sprawy. Wiceburmistrz Rydułtów, Paweł Cieślik zapewnił ich, że głównym powodem pojawienia się słupków przed szkołą jest zapewnienie bezpieczeństwa przechodzących tamtędy uczniów. Dodał jednocześnie, że w celu ułatwienia zawracania pojazdów ciężarowych na ul. M. Kolbego, szkoła udostępni plac manewrowy przy sali gimnastycznej. Rzeczywiście tak też się stało, jednak był on otwarty jedynie do godz. 15.00 i tylko w dni zajęć szkolnych. Co z czasem pozostałym? Jeśli będziemy chcieli skorzystać z transportu w inne dni lub w późniejszych godzinach to co... znów będziemy musieli wyjeżdżać tyłem? - nerwowo pyta jeden z mieszkańców. Myślę, że brama mogłaby być otwarta przez cały czas, wówczas problem byłby rozwiązany - mówi P. Cieślik. Jednocześnie podkreśla, że decydujące zdanie w tej sprawie należy do dyrektorki szkoły. Jest to niemożliwe, ponieważ brama jest zabezpieczeniem budynku szkoły przed niepożądanymi gośćmi - twierdzi Kornelia Newy. W placówce, którą kieruję, jest tylko jeden stróż, który nie jest w stanie dopilnować całego terenu szkoły. Przypominam jednocześnie, że według ustawy oświatowej szkoła jest terenem zamkniętym, więc ogrodzonym i odpowiednio zabezpieczonym. Jedno co mogę zrobić z mojej strony to zamykać bramę o dwie godziny później. Przypominam, że mieszkańcy mogą korzystać z placu w inne dni tygodnia oraz po godz. 17.00. Wystarczy zwrócić się w tej sprawie do pracownika szkoły, który zawsze jest na miejscu i ma klucze, zarówno do bramy, jak i wyciąganych słupków. Dyżur jest całodobowy, więc można to zrobić o każdej porze dnia i nocy. Wyjątek stanowi jedynie czas pomiędzy godz. 5.00, a 6.30.
Świetnie, że przedłużono otwarcie placu szkolnego. Teraz tylko musimy mieć na uwadze, żeby w dni wolne np. w sobotę nikt z nas nie zamówił sobie przywozu węgla, mebli itd. bo za każdym razem będziemy całować klamkę szkoły i prosić o otwarcie - ripostują mieszkańcy. Musimy też pamiętać żeby nasze domy nie paliły się w niedzielę, bo wozy straży pożarnej będą musiały dopiąć sobie skrzydła i przefrunąć. Dopóki nie było bowiem słupków, nikt na drodze nie parkował, teraz zmotoryzowani wierni stawiają na drodze pożarowej samochody, a nikt z odpowiednich służb nie zwraca na to uwagi. Gdyby w takim wypadku np. straż chciała wyjechać ul. Plebiscytową, to z drugim wozem się nie minie. Proponują też każdemu, żeby w razie konieczności, np. wymijania większego samochodu, biegał ciągle do szkoły i prosił stróża o otwarcie placu szkolnego, który notabene jeszcze niedawno sam stawiał swój samochód na drodze pożarowej. Dobro dzieci jest oczywiście najważniejsze, nie ma żadnych wątpliwości. Czemu tylko nikt nie martwi się, że do szkoły, od strony rynku, jeżdżą ciągle samochody, bo nauczyciele sami dojeżdżają nimi do szkoły, a mnóstwo dzieci tędy do szkoły przychodzi. Czemu nasze mają je rozjechać a te inne nie? Niech zrobią znak zakazu od strony rynku, a samochody niech tam parkują. Wtedy nam też nikt drogi pożarowej zatykać nie będzie. Przecież wierni i nauczyciele parkować mogą na parkingu obok starej apteki. Bezpieczeństwo dzieci niech będzie najważniejsze ale i nasze też. Mamy wyjazd od strony ul. Plebiscytowej, ale jest niezwykle utrudniony. Parkują tu z prawej i lewej strony samochody. Mimo lustra widoczność jest bardzo zła. Często wyjeżdża się na tzw. fart. By coś zobaczyć trzeba wysunąć się samochodem do połowy drogi, a jak coś jedzie, gwałtownie cofać. Najgorzej jest przy skręcie w lewo. Nikt, mimo naszych telefonicznych interwencji do Straży Miejskiej, nie przejmuje się naszym bezpieczeństwem. Zwłaszcza właściciele jednego ze sklepów, którzy zaraz przy wyjeździe zrobili sobie parking. Dlaczego przy sali gimnastycznej zamiast bramy nie zrobiono siatki równo z krawężnikiem by tak zabezpieczyć szkołę, a zarazem otworzyć plac do zawracania? Już całą budowę sali prowadzili przez naszą ulicę, co żeśmy wtedy przeżyli, to nasze. Ciężkie samochody wożące materiał na budowę sali nawracały na naszych posesjach. Czemu nie pomyślano, by ogrodzić ją inaczej i żeby ten plac był dostępny, widząc że już wtedy ten problem się pojawił? - denerwują się mieszkańcy.
Opisywana sprawa jest drugą tego typu, dotyczącą wąskich ulic w tym mieście, która trafiła do naszej „teczki interwencji”. Pierwszą, dotyczącą ul. Krzywej, udało nam się doprowadzić do szczęśliwego końca, dlatego też mamy nadzieję, że przy zaangażowaniu wszystkich stron sporu podobnie będzie i w tym przypadku.
(raj)